DAGGER IN MY HEART

Rozdziały w każdą sobotę lub jeśli będą 4 komentarze, rozdział pojawi się wcześniej.

poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 24


-nie !! Koniec wyjeżdżam!  Od kilku dni kłuce się z Jack'iem  o to samo czyli o wyjazd do cioci do Manchesteru. To według mnie jest najlepsze rozwiązanie. - ale ja się nie zgadzam!  Krzyczy Jack-bo co ? ! Bo mam pięć lat o wszyscy muszą mnie pilnować? ! Nie ! Jestem dorosła i mogę robić co chce!  Sama Odpowiedziałm na zadane przez mnie pytanie.- ale ja się o ciebie boje!  Nie rozumiesz tego!? Złapał mnie za ramiona- jasne że to rozumiem , ale sam wiesz że mi nic nie będzie.- ja nie mogę cię starć ! Czy ty tego nie rozumiesz?  Spytał- jasne że rozumiem.  Powiedziałam - ale u cioci Diany będę bezpieczna. Gwarantuje ci to.  Powiedziałam juz spokojniejszym głosem.- puść ją Jack,  ja wiem że sobie poradzi . Powiedziała Amy .- bardzo Ci dziękuję.  Odparłam                               ***Siedzę juz w pociągu za 15 min mam być na peronie.  Pod wpływem Amy i trochę Nathan'a , mój nad opiekuńczy braciszek mnie puścił.  Ja musiałam wyjechać z tego domu , po prostu życie z Sykes'em było by ....nawet nie potrafię tego opisać. Ale są plusy tego wyjazdu. .. Chłopaki oddali mi telefon, a jeszcze jakiś czas temu bez telefonu bym się na krok nie ruszyła. Jedyne za czy będę tęsknić to za wyglupami jack'a i zawsze uśmiechniętą Amy.Zaraz po wyjściu z pociągu zauważyłam ciocie.-Ciocia!  Krzyknęłam- jejku Nikki?  Ale ty kochana wyrosłaś.  Przytuliła mnie. - aha i nie mów do mnie ciocia tylko. ..- tylko Diana tak pamiętam jesteś tylko 3 lata starsza od Jack'a.  Ups. !!!- to ty wiesz o Jack'u ? Spytała ze zdziwieniem.- no ja właśnie od niego przyjeżdżam. Powiedziałam- tak a co u niego? Spytała ponownie.- jest tydzień po ślubie i za pięć miesięcy będzie tatą.  Powiedziałam z uśmiechem- tak?  Naprawdę? ! Jak ja bym chciała go zobaczyć.  Powiedziała- raczej zobaczysz bo Powiedział że wpadną w odwiedziny.- to świe. .....nie skoczyła-kochanie to jest Nikki?  Podszedł do nas mężczyzna z dwojgiem dzieci.- tak.  Oscar poznaj nikki moją siostrzenice , nikki poznaj Oscara mojego  męża.- hej. Po wiedzieliśmy na raz- mamo to jest ciocia? Spytała mała dziewczynka.- tak Mia to jest ciocia Nikki. powiedziała- hej mała. ...jestem Nikki a ty kucnelam obok dziewczynki.- Jestem Mia.  Powiedziała dziewczynka   i wzięłam ją na ręce.- a to co za mały książę? Spytałam .- to jest Andrew. Powiedział Oscar.- Diana to ja nie wiedziałam że wzielas ślub. Powiedziałam- chodźmy do samochodu to wszystko ci opowiem.  Stwierdziła.- to tak ślub wzięłam sześć lat temu a rok później urodziła się Mia.  A Andrew ma sześć miesięcy . Mówiła uśmiechając się.- a czemu ja nie wiedziałam , mama też nie . Spytałam- jak to nie przecież byliśmy tan i otworzył jakiś facet i wziol zaproszenie i nas lekko mówiąc wprosił z domu.  Mówiła - a właśnie jak tam Linda? Spytała  na co ja Spuscilam głowę na dół.- mama. ... ona nie nie żyje. Powiedziałm przygnebiajacym głosem.- co! ?  Kiedy ?co się stało?   Ale czemu ja nic nie. ...- wiem to smutne ale nie miałam jak się z tobą skontaktować.- kiedy ona ...-Około sześciu siedmiu miesięcy temu.  Powiedziałam ze smutkiem.-moja kochana siostra nie żyje nie mogę w to uwierzyć. Powtarzała.  Po do jeździe do ich domu jeszcze bardzo długo rozmawialiśmy.  Opowiedzialam jej moją przygodę wszystko od początku ale oczywiście nie z tymi typu porwanie przez Sykes 'a i takie bardziej ganksterskie sprawy,  a  dzięki  temu dowiedziałam się że babcia się tu przeprowadza . Oscar leci pomoc jej w przeprowadzce  za dwa dni . I przez to będę pomagać Dianie z dziećmi . Oby dwoje powiedzieli że mogę z nimi zostać ile chce bo mają duży dom i  mają jeszcze jakieś sześć pokoi wolnych.  W sumie to się nie dziwię jak Diana prowadzi hotel a Oscar ma firmę prawniczą . Wiem też że mają psa (szpic miniaturowy) o imieniu Coco,  jest bardzo Przyjazną sunią. Diana zasugerowała mi że jak będzie miała szczeniaki to mi jednego da.  W sumie było by fajnie,  kiedyś miałam psa ale jak Dick Się Pojawił to piesek Został Zamordowany W Brutalny Sposób.  Ten idiota udusił  Bilego w drzwiach na moich oczach bo w wieku czternastu lat nikogo się nie sucha,  to dość że zabił mi psa na moich oczach którego dostałam jeszcze od taty to jeszcze później tak zaczął mnie szarpać że złamał mi rękę.  Takie coś zostawia ślad na zawsze. Przez Dicka zerwał ze mną mój pierwszy chłopak pamiętam ze bardzo płakałam z tego powodu,  i przez niego już żadnego nie miałam bo na gadał każdemu z którym gadałam że z mnim sypiam.  To naprawdę było  straszne. Dobrze że wszystko mam już za sobą.Obudziłam sie rano czując czyjąś obecność (znowu ) wystraszyłam się że to Sykes , ale po chwili doszło do mnie że jestem u Diany,  otworzyłam spokojnie oczy  i zobaczyłam małą Mie stojącą obok łóżka.- hej malutka. Powiedziałam z uśmiechem -co tam? Spytałam- po bawisz się ze mną?  Spytała robiąc bardzo ale to bardzo słodką minę.- jasne że tak. Ale najpierw muszę się ubrać a ty coś zjeść . Prawda ? Mówiłam- tak! ! Ale bez Andrew?  Spytała- jak chcesz . Uśmiechnęłam Się A Dziewczynka wyszła. Po kilku minutach zabrałam się a następnie juz ubrana i pachnąca zeszłam na dół . Tam Siedziała Diana I Oscar.- hej.  Przywitałam się-Mia cie obudziła?  Spytała Diana-tak , ale to nic. Odparłam- dobra ja uciekam pa. Powiedział Oscar całując Dianę - pa Nikki .Dodał- papa.  Odpowiedziałam- ta mała pchła zawsze każdego budzi  , o tej porze. Powiedziała Diana-nic się nie dzieje, miałam gorsze pobudki. Powiedziałam- tu masz herbatę. Podała mi szklankę - ja idę ubiorę małego i musze uciekać.  Dodała- z Andrew ' em,? Spytałam- no niestety . Hotel sam się nie poprowadzi. Powiedziała- to ty leć się ubierać a ja zostane z dziećmi . Powiedziałam upijaic łyk herbaty. - naprawdę mogłabyś?  Spytała- tak jasne, lubię dzieci.  Powiedziałam- to jak wrócę to obiad zrobię . Powiedziała i poszła do góry. Taka jak ją pamiętam zabiegana jak zawsze. Z tego co widzę jest wspaniałą matką i żoną.  Zawsze marzyłam żeby mieć dobrą pracę, kochającego męża, i dwójkę dzieci, dziewczynkę i chłopczyka.  Ale póki sprawa  z jay 'em się nie wyjaśni nie mam na co liczyć.- Ciocia idziemy? ! Wparowała do kuchni Mia.- idziemy.  Odpowiedziałam- ścigany się? ! Kto pierwszy w salonie wybiera w co się bawimy. Powiedziała dziewczynka- trzy. ..czte. ..ry start! !!  Pobieglam za dziewczynką , specjalnie kilka kroków za mną żeby nie było jej przykro.- Pierwsza! !! Wykrzyczała  wielkim uśmiechem na jej małej bladej twarzy- brawo . Powiedziałam z uśmiechem. - to w co się bawimy? Spytałam- yyy. .. może. ...yyy. ... urządzamy domekdla lalek. Powiedziała po chwili namysłu-ok . Powiedziałam - gdzie masz domek? ? Spytałam- u mnie w pokoju  idziemy. Dziewczynka Pociągnęła mnie Za sobą. Po drodze Minęłam się z Dianą Która Juz Wychodziła.  Musiałam zerkac na chłopca który leżał obok w łóżeczku.  Był taki słodki że w pewnych chwilach nie mogłam oderwać od niego wzroku.                                 ***Oscar poleciał po babcie wczoraj, wiec wrócą za jakiś tydzień. Diana wzięła wszystkie dokumenty związane z hotelem do domu by nie zostawiać mnie samą z dziećmi.  Ale muszę się po skarżyć że ostatnio nie czuje się najlepiej. Ale to może znowu jakieś chorbsko .- Ciocia!  Przybiegła dziewczynka-słucham? ! Spytałam z uśmiechem- umiesz gotować? Spytała- tak a co chciałaś-zrobimy jakieś ciasto?  Spytała- a jakie chcesz?- nie wiem ...może ciasto arbuzowe? Spytałam dziewczynki po chwili namysłu.- a dobry?-jasne że tak.  Powiedziałam- a co jest potrzebne? Spytała- chodź po arbuza a ja zrobię resztę ok?  Spytałam dziewczynki.  Ona kiwała twierdząco głową i poszła w stronę lodówki. Odkroiłam środek arbuza i poematowałam go na całej powierzchni kremem który zrobiłam wcześniej.  Dla Małej Zostało tylko dekorowanie . Wiec postanowiłam wyrzucić (skórkę) z arbuza . W drodze do kosza zakręciło mi się w głowie i gdyby nie Diana upadłabym na ziemię.- co się dzieje? ! Spytała- nie....nie wiem .Powiedziałam dezorietowana.- może zawiąże cie do lekarza?  Zaproponowała-nie juz mi lepiej.  Próbowałam się bronić ale Diana się uparała i w końcu się podałam bo prędzej czy później i tak musiałabym się poddać.                               ***Siedzę razem z Dianą w poczekalni . Podejrzewałam co mi jest ale nie chciałam do siebie dopuścić tej myśli. Moje przemyślenia przerwał dzwonek telefonu .- halo. Odebrałam komórkę-hej .odezwał się bardzo dobrze znany mi głos-hej braciszku. Co tam? Spytałam z grzeczności .- stesknilismy się za tobą. Powiedział- ja za wami tez ....Powiedziałam- gdzie jesteś bo jakieś dziwne dźwięki słyszę. Powiedział jack- yyy... ja u lekarza jestem. Powiedziałam zgodnie z prawdą.- co! ? Krzyknął do słuchawki- matko. .....Jack spokojnie. ...Próbowałam coś wymyślić na poczekaniu. ...zaraz mam.!- jestem na kontroli z mia.- z kim?  Spytał- z córką Diany . powiedziałam-aaa. ..to ona ma córkę ?! Dziwił się-tak ma. .....- pani Diaz. Zapraszam . Powiedziała kobieta- musze kończyć ...i się rozłączyłam.- hej......... co się stało?  Spytała Wstając-ja. ......ja. ..ja jestem w ciąży. ....! Ledwie co Powiedziałam.- jejku gratuluję!  Przytuliła mnie.- nie. ....to nie może być prawda.  Nadal umierałam się przy swoim .- lepiej z tąd chodźmy.  Powiedziała ja nadal nie mogę uwierzyć w to co powiedział mi lekarz,  jedna głupia wpadka !!! Czemu ? Dlaczego ja to zrobiłam?  Czemu ja z mim piłam?  Pytałam samą siebie.- dlaczego nie chcesz tego dziecka?  Spytała- nie ....nie .....nie mogłam skączyć .- juz spokojnie.  Pocieszała -chcesz to opowiec mi wszystko .... Napewno ci ulży.  Dodała ze spokojem . Po chwili ciszy postanowiłam jej wszystko opowiedzieć od wyjazdu Jack'a do mojego przyjazdu tutaj. -wiesz  że to dziecko nie jest niczemu winne? Spytała- wiem ale. .......nie skończyłam bo mi przerwała-ale przecież on nie musi o tym wiedzieć....Powiedziała- ale to będzie widać.  Powiedziałam ze smutkiem-przecież możesz tu zostać póki nie urodzisz.- naprawdę mogłabym ? Spytała-Jasne że tak.  Powiedziała i mnie Przytuliła ja odwdzieczalam uścisk .- a teraz musisz odpoczywać , a ja uciekam do sklepu z Mią a Andrew śpi wiec nie będzie ci przeszkadzać.- ok. ..dziękuję.  Odparłam- nie ma za co. OdparłaLeżę na sofie juz dobrą godzinę ,wiec stwierdziłam że muszę coś zjeść . Prawda jest taka ze teraz musze jeść za dwoje,  ale mam nadzieje że nie przytyje bardzo bo później będę musiała bardzo długo chudnąć. Krojąc pomidora nóż zeslizgna mi się i zarznelam sobie palca.- Cholera!  Odruchowo przystawilam palec do ust. Jeszcze Jakby Tego było mało Andrew sie obudził I Zaczął Płakać Wiec Szybko owinełam palec Jakąś ściereczką i poszłam do małego. Wzięłam go na dół i po sądziłam go w kojcu dla niemowląt . A ja poszłam do kuchni i patrzyłam sobie krwawiacy palec. Gdy tylko zamknęłam szafkę zadzwonił dzwonek do drzwi.- zapomniałaś klu...... Po wyjściu z gabinetu nie miałam siły nic z siebie wykrztusić. ..w ułamku sekundy ....łzy napłynęły mi do oczy. 


-------------------------------------------------------------------------------------------
hej 
może być taki zielony? Stwierdziłam że będę dodawała w różnych kolorach by trochę poeksperymętowć 
piszcie jak to wygląda według was 
przepraszam za błędy i że tak późno dodaje rozdział ale wczoraj nie miałam czasu :(
Mam jeszcze jedną sprawę...
w następną niedziele bądź sobotę rozdział  się nie pojawi ponieważ mam ważną uroczystość rodzinną i nie będę miała kiedy dodać rozdziału 
Więc kiedy chcecie bym go dodała w piątek czy w poniedziałek ?
wybór należy do was :)
do zobaczenia 
CZEKAM NA KOMETARZE  (dla mnie jest to nutka inspiracji a dla was chwilka)
Kocham was i do zobaczenia :** 

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 23


Nadszedł dzień ślubu Amy i Jack,byli jednym wielkim kłębkiem nerwów.  Od samego rana układamy stoły , krzesła,  wieszamy balony.

- nie kręć się tak bo nigdy ci nie zawiąże tego gorsetu! Powtarzam po raz kolejny dziewczynie. 
- jak ty będziesz brała ślub z.... to pogadamy.  Powiedziała -z kim?  Spytałam podejrzliwie- no ja nie. ..próbowała się bronić. - zaczelas to skończ .powiedziałam stanowczo- nie nie ważne. Broniła się dalej. - gadaj. ..!  Zaczęłam naciskać- dobra dobra już nie denerwuj się. Powiedziała Amy - ja się nie denerwuje Po prostu chcę wiedzieć.  Powiedziałam-  no z moim bratem.  Powiedziała spuszczając głowę. - czekaj czekaj to ty chcesz żebym chajtneła się z Nathan' em!? Spytałam  a dziewczyna tylko kiwała głową. - ty chyba  Oszalałaś!  Dodałam- ale to widać z daleka.  Powiedziała- co widać?   Zaczęłam się dziwić  co ona kombinuje. - no widać że podobasz mu się . Powiedziała na co ja wybuchłama śmiechem. - ha ha ty naprawdę  się chyba boisz tego ślubu. Powiedziałam- czemu? Spytała zdezorientowana- bo głupoty gadasz . Powiedziałm. Dziewczyna chciała coś dodać ale przerwało jej pukanie do drzwi. - proszę krzyknęła - można ?przez drzwi zajrzała pani Sykes. - mama!  Podbiegła do kobiety -dzień dobry . Powiedziałm z uśmiechem do kobiety. Jak juz puściła dziewczynę- dzień dobry. Do wzajemnila uśmiech. - obie wyglądacie ślicznie. Pochwaliła nas kobieta. - Nicole!  Tu jesteś choć na chwilę. Do pokoju wszedł juz ubrany Sykes. Nie miałam wyjścia i poszłam za chłopakiem- co?  Spytałam - pamiętasz że ostatnio Amy nas wkopała przed rodzicami? Spytał a ja pokiwakam twierdząco głową. - wiec musimy udawać przez najbliższe trzy dni.  Powiedział- co proszę!? Oszalales!  Nie mogłam uwierzyć wysłanym uczą. - jak mus to mus i podziekuj pannie młodej za to.  Powiedział i odszedł.  Po powrocie do pokoju Amy i jej mama męczyły się przy przżypieciu welonu.- pomoc ? Spytałam - tak .powiedziała Amy- co chciał Nath ? Spytała dziewczyna -pytał się czy jesteśmy gotowe . Musiałam skłamać by nie wydało się kłamstwo. - a aaa tylko tyle . ? Spytała- tak a co?- nie nic tak tylko pytam. Mówiła dziewczyna- włola ! Powiedziała pani Sykes jak upielysmy welon.- Wychodzcie juz . Znowu zza drzwi wyłonił się po raz kolejny Nath. - powodzenia.  Powiedziała cicho pani Sykes. - dziękuję.  Odpowiedziała dziewczyna a kobieta wyszła- no to zaczynamy.  Amy wzięła głęboki oddech i wyszliśmy. - pani gotowa? Spytał pan S. - tak chyba tak.  Powiedziała z uśmiechem. Ja w tym czasie stanęłam na swoim miejscu. Amy wyglądała przepięknie jej sukienka pasowała jej jak ulał  .włosy są pięknie upięte  . Od strony naszej czyli Jack' a nie było nikogo.  Wcale się nie dziwię bo w sumie każdy z rodziny myśli że pewnie nie żyje. A z ojcem nie utrzymujemy kontaktu.* oczami Nathan'aMłoda wyglądała ślicznie długa pomarańczowa sukienka I do tego upięte  włosy.  Cała uroczystość przestarzała pod nogi może raz spojrzała na Amy i Jack'a.   Po uroczystości poszliśmy na obiad . Razem z parą młodą,  nikki i rodzicami siedzieliśmy przy jednym stole.  Młoda nie była zbytnio zadowolona z udawania mojej dziewczyny,  ale no cóż ona poradzi to przez Amy wiec nie do mnie pretensje.*oczami Nikki- Nikki Nath a wasz ślub kiedy?  Spytała mama Sykes 'a na co ja zaczęłam się dławić łukiem szampana którego właśnie upilam. - mamo!  Powiedział Sykes - no co ? Musze  wiedzieć kiedy mój synek  ustatkuje się na dobre.  Mówiła na co mnie  coś się robiło. - jeszcze nic nie planujemy.  Bronił się Sykes obejmując mnie ramieniem na co miałam ochotę wydrapać mu oczy.  - a ile planujecie mieć dzieci.  Tym razem spytał tata Sykes a.  Czy oni nigdy nie odpuszczą.  Resztkami sił powstrzymywalam się żeby nie wstać i nie wyjść.  Spójne nikki spokojnie nic się nie dzieje. - najpierw ślub potem dzieci.  Powiedział Sykes. Na co zgromilam go spojrzeniem. - dobra dobra tak samo dala Amy i Jack i co?  Zaczął się śmiać tata Sykes a. - ej mas w to nie wciągajcie ! Stwierdziła dziewczyna. - koniec tych pogstuszek my idziemy tańczyć i wam też radzimy bo przegadacie całe wesele.  Powiedział Jack- zatańczysz? Spytał Sykes ja tylko przrwrucilam oczami i wstałam.  - jeżeli twoi rodzice jeszcze będą gadać coś i małżeństwie i dzieciach to wyjdę z siebie i stanę obok.  Stwierdziłam - mi też to nie pasuje . A wiesz co jeszcze mi nie pasuje?  Dodał- oświeć mnie.  Stwierdziłam- ona pokazał głową na jakąś średniego wzrostu rudo-wlosą dziewczynę. - a co ona ci takiego zrobiła? Spytałam z ciekawością. - podrywa mnie juz chyba ze trzy lata ona jest gorsza od Jay'a  jak się doczepi to nie da spokoju,.-taki groźny jesteś i nie umiesz jej sprawić?  - ty uważaj ci ty mówisz . Ona i tak nie odpuści bo uważa że jestem wolny i dobrze myśli.  Mówił. Boże czemu ja to robie- znaj moje dobre serce i idź jej Powiec że... - że co? Spytał Z głupim usmieszkimem na twarzy .- nie każ mi tego mówić bo ja nie mogę tego wydłusic wiec idź.  Chętnie  popatrzę. Powiedziałm i odeszłam od chłopaka.- co tak krótko? Spytał braciszek. Na szczęście przy stoliku siedzieli tylko on i Amy. - wysłałam go do rudowlosej.  Powiedziałm z uśmiechem-jak ty to zrobiłaś? On jej nie Na widzi  ! Zdradz mi to proszę . Zaczęła nawijac Amy- spokojnie ...zaraz  zobaczysz ale nie wiem po co ja to zrobiłam. Zaczęłam się zastanawiać- co zrobiłaś?  Spytał Jack- pozwoliłam mu powiedzieć tej jak jej na imię? ...-Carmen. . Powiedziała Amy- no carmen że on i ja to. ..- nie kończ.  Powiedział jack- dziękuję i tak nie mogę tego wydłusic z siebie.  Uśmiechnęłam się. - przemyslalas to co ci Mówiłam w pokoju?  Spytała Amy-  nadal myślę to samo.  Odpowiedziałam- czy tylko ja nie mam pojęcia o co chodzi ? Pytał zdezorientowany chłopak- z naszej trójki ?tak tylko ty .Powiedziała Amy z uśmiechem - wredne jesteście wiecie?  Spytał- wiemy. Powiedzialysmy razem. - jesteście nie możliwe.  Powiedział a my tylko wyruszyliśmy ramionami. - patrz. Powiedział jack pokazując na Nathan 'a i chyba Carmen. Dziewczyna była tak szczęśliwa  że tańczy z Nathan' em. A z tego co widzę on z tego powodu nie jest zadowolony. - patrz na jego minę. .Powiedziałam na co zaczęliśmy się śmiać i chyba to zauważył z zgromil nas spojrzeniem.  Po chili coś jej powiedział i pokazał na nasz stolik. Amy poszła do rodziców i zostałam tylko ja jack .-Zatańczysz ?Spytał-czemu nie.  Odpowiedziałam . Tańczylismy cztery piosenki a od dwóch piosenek Nathan stał I się gapił co mnie trochę to smieszylo bo jeszcze ta ruda coś do niego gadała i bardzo się wkurzał.- idziemy się napić? Spytał Jack- jeszcze się pytasz wymeczyłes mnie za wszystkie czasy.  Powiedziałam z uśmiechem. - i dobrze. Podeszliśmy do stolika tan czekał na nas  Nathan ruda i Amy. - długo was nie było . stwierdził Nathan-trochę.  Odpowiedział m obojętnie- Nikki poznaj Carmen . wskazał mi ją dłonią - Carmen to jest Nikki moja dziewczyna . Powiedział i złapał mnie w tali . Musiałam się powstrzymywać żeby mu czegoś nie zrobić . To zaczęłam się stucznie uśmiechać.  Dziewczyna ma widok mój i Sykes' a wymyśliła jakąś wymowke i odeszła gdy tylko straciłam ją z oczu wyrwałam się jego objęc . - WON z łapami!  - siostra spokojnie.  Bronił Sykes' a jack . Można było się tego po mim spodziewać , bo to najlepsi przyjaciele. - kochany nie obraz się ale obaj jesteście siebie warci.  Powiedziałam - cały czas im to powtarzam ale nic sobie z tego nie robią. Mówiła Amy na co oboje  zaczęli się głupio śmiać. Goście zmyli się dość szybko zostali tylko rodzice Sykes a jak to było ustalone. A te dwa barany ochlały się jak świnie (znowu) I wygłupiali się jak pięciolatki. I tylko przeszkadzali w sprzątaniu.  Nathan zbił dwa talerze a Jack kilka kieliszków. A później będą się dziwić czemu tak mało kieliszków. .- dziewczyny zróbcie coś z nimi . Powiedział pan Sykes - a co my możemy ? Spytała dziewczyna. - Napewno coś wymyslicie bo zaraz będzie mam do sprzątania potrzebna szczotka i szufelka.  Kontynuował - ja biorę jack' a a ty Nathan 'a. Powiedziała Amy- serio?  Powiedziałam z kwaszoną miną. I poszłam. - Nathan chodź do domu.  Powiedziałam spokojnie chodź wiedziałam że mnie nie posłucha. - bo co? Spytał - bo zaraz będziecie musieli pić z plastikowych kubków bo wszystko po tłucze.  Powiedziałam poważnie.  - nie idę nigdzie i daj mi święty spokój! To ja nie będę miał w czym pić a nie ty.  Zaczął marudzić . Tak chce się bawić proszę bardzo. - ok . To ja idę powiedzieć twoim rodzicą ze nie jestem twoją dziewczyną i nie będziesz ich najukochańszmym syneczkiem.  Powiedziałam odchodząc.  Nathan złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. - tylko spróbuj. ..to. ..- to co?  Ty ledwie się na nogach trzymasz i co mi zrobisz?  Spytałam- juz chodź,  wkurzasz mnie. Warknoł -i kto to mówi . Odpysknełam i wyrwałam rękę z jego uścisku. - nie wkurwia. .......biedaczek nie dokończył bo nie zauważył że stoi znaczy idzie po samej krawędzi basenu no i plum!  Zamiast go łapać zaczęłam się śmiać.  Gdy tylko reszta to zobaczyła także zaczęli się śmiać.- przepraszam mówiłeś co?  Próbowałam mówić w miarę normalnie. - może byś mi pomogła.  Powiedział i wyciągnął rękę a ze nie jestem jedzą podałam mu rękę a ten baran pociągnął mnie do siebie i ja także wyladowalam w basenie. - NATHAN! !!!!!  Zaczęłam wrzeszczec. - no co ? Spytał udając że nic się nie stało. - zabije cie !! Zobaczysz!  Zagroziłam - dobrze dzieci już koniec zabawy idziemy spać.  Powiedział jack.- zaraz i ty wyladujesz w basenie jak będziesz mnie wkurzać.! Powiedziałm z wyrzutem na co Amy się uśmiechnęła.  Z oddali widziałam jak rodzice Nathan'a  się za nas Śmieją. - może pomogls byś siostrze ? Spytałam - nich ci będzie . Powiedział ale nie zdążył bo Amy popchneła go i wylądował obok mnie- Amy kocham Cię!  Mówiłam pokazac jej serce z rąk. - dobra teraz spokój bo w szpilkach i sukience się nie da pływać.  Powiedziałam i wychodziłam z basenu jak jack podziagnoł mnie spowrotem. - Jack! !!!!!-co ? Spytał - ogarnij się!  Krzyknęłam i zaczęłam chlapać wodą. - miał być spokój. Powiedział wielce obrażony. - no właśnie to nie dajesz mi wyjść. Zaczęłam narzekać. - dajcie jej spokój . Stanęła w moje obronie Amy. Jej ci debile nic nie zrobią bo jest w ciąży.  Cwaniaki!  - naprawdę mam was dość!  Warknelam i tym razem wyszłam z basenu. Po czym zajęłam buty i poszłam do pokoju nie zwracając na chłopaków,  Amy także sobie poszła zostawiając ich w basenie.Obudziłam sie czując czując czyjąś obecność obok siebie. tak to był skacowany Nathan. -czego?  Powiedziałam zaspana- wstawaj!  Warknoł - nie. Odpowiedziałam i przykrylam kołdrą głowę. - nie pieprz tylko wstawaj. Za zaczął ściągać ze mnie kołdrę. - zostaw! ! Zaczęłam się silowac z chłopakiem no ale co ja poradzę jak on nawet na kacu jest silniejszy i zdjął kołdrę na podłogę. - ja nie wstaje i oddawaj kołdrę wstałam i próbowałam wziąć ją bez wstawania z łóżka bo wiem że Jak wstanę to już na łóżeczko nie wrócę.  Ja wyciągnęłam Sykes chwycił ją w pociągnął do siebie na co spałam z łóżka. - Ej! !! Mówiłam że nie wstaje! Powiedziałam z wyrzutem wzięłam kołdrę i wróciłam na łóżko,  chociaż wcale mi spać juz nie chciało. Zrobiłam to żeby wkurzyć Sykes 'a tak jak on mnie wczoraj znaczy dzisiaj. - ty chyba Nie myślisz że będę się z tobą bawił? Spytał juz wkurzony. - a tak właśnie myślę.  Odpowiedziałam chamsko. Ten przewrócił oczami , przrzicil mnie przez ramię i zaczął iść do stronę schodów. - puszczaj!  Zaczęłam wrzeszczec i bić chłopaka po plecach. - zamknij się ! Głowa mnie boli.- to nie moja wina że masz kaca wiec puszczaj!  Warknelam ale nim się obejrzałam byłam już w salonie w którym siedzieli juz państwo Sykes. Postawił mnie na ziemię i chamsko uśmiechnął.  Palant!-Nath czemu ją obudziles tak wcześnie jest dopiero 7:30. Powiedziała kobieta- co?! Krzyknęłam zdziwiona- no co?  Spytał udając zdziwionego- idę spać!  Dobranoc ! Warknelam i poszłam. Jego to już kompletnie pojebalo tak wcześnie mnie budzić.  Nie mogłam spać wiec leżałam na łóżku i wpadłam na pomysł żeby odwiedzić ba odwiedzić wyprowadzić się do babci. Ale wole to powiedzieć tamtym jak Sykes ' y pojadą. Spojrzałam na zegarek który wisi na ścianie obok łóżka który wskazywał 8:46.  Nie chciało mi się leżeć wiec postanowiłam się ogarnąć.  Pogoda dopisywała jak na Londyn wiec postanowiłam założyć fioletowy sweter (prezent od Jack'a i Amy) jest dość długi i równie dobrze mogła być to sukienka, ponieważ jest mi przed kolano, do tego włożyłam krótkie białe spodenki i moje ukochane jedyne buty w tym domu czyli czarne conwersy.  Po wczorajszej kąpieli w basenie moje włosy trzeba było uczesać,  wiec rozczesalam je a następnie zrobiłam sobie klasa.  Była już gotowa wiec zeszłam na dół i nadal byli tam rodzice Sykes' a. Uśmiechnęłam się w weszlam do kuchni i to co zobaczyłam zaskoczyło by każdego.  Niezniszczalny pan Sykes rozkładał się na stole ,cały blady.  Strasznie mnie korciło żeby zrobić mu coś w jego stylu.  Wiec zaczęłam się tłuc naczyniami , chłopak natychmiastowo zerwał się , był taki dezorietowany że myślałam że padne tam ze śmiechu. - oj przepraszam ...Obudziłam cie? Spytałam słodkim głosem. - pojebało cie! ? Wrzasnął -ciii przystawilam mu palec do ust. - chcesz żeby twoi rodzice coś podejrzewali?  Spytałam retorycznie. Ten zdają palec ze swoich ust i usiadł spowrotem. - wody? Spytałam z grzeczności- nie potrzebuje twojej łaski . Warknoł . Ale bez sprzesady nie jestem chamem i podam mu tą butelkę wody.  Niech zobaczy że nawet jak go nie lubię no może trochę ale nic więcej to mu pomogę. - masz. Postawiłam przed mim butelkę wody. I poszłam do salonu-na piją się państwo czegoś? Spytałam grzecznie. - tak jakbyś mogła dwie kawy.  Poprosiła pani S. - dobrze nie ma problemu. Powiedziałam z uśmiechem i chciałam odejść- nie musisz przynosić My przyjedziemy do kuchni . Dodała kobieta.  Gdy wtucilam do kuchni Sykes pił wodę którą mu dałam a mówił że nie.  Ale on jest dziwny. Gdy zalałam kawy. Usłyszałam dzwonek do drzwi.  - zobacz kto. Ledwie mówił Nathan wiec postanowiłam sprawdzić . To co zauważyłam było bardzo dziwne.  Nie otwierałam  drzwi tylko poszłam do Nathan'a. Jego rodzice poszli chyba do pokoju no i dobrze.- kto znowu przylazł? Spytał- ta. ..tata.  Powiedziałam- widział cie ?! Zerwał się szybciej niż zazwyczaj. - tak jestem taka głupia że otworzyłam drzwi i rzuciłam mu się na szyję.  Wiesz?  Powiedziałam- to idź z tąd. Juz!  Warknoł- juz ide idę! ! Tylko się Wes szybko ogarnij bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.  Powiedziałam i szybko uciekam do góry jak zobaczyłam jak się na mnie spojrzał.  Po chwili usłyszałam odjerzdajacy samochód.  Wiec postanowiłam zejść i dowiedzieć się co chciał tata. - po co przyjechał tata?  Spytałam- nie twój interes.  Burkną i znowu zaczął rozkładać się na stole. - no raczej chyba mój skoro to mój ojciec. Odparłam się o ścianę. - twój  kochany tatuś przywiózł ci twoje rzeczy.  Powiedział - co! ! To on wie że ja tu jestem? Spytałam - nie. On wie że ja wiem gdzie ty jesteś a ten idiota się jeszcze nie skapnoł że jesteś u mnie. Gadał beztroskim głosem. - dobra może być najgorszym człowiekiem na świecie,  ale ty nie masz prawa  go obrażać.! Wrzuciłam wkurzona i postanowiłam wyjść.  W drzwiach Minęłam się z mamą Nathan 'a. Nie zwracając na nią zbytniej uwagi szłam przed  siebie.- hej! Siostra coś się stało?  Spytał Jack- hej.  Nic . Odpowiedziałam- co to za walizki? Spytał- aaa. ..tata tu był i przywiózł moje rzeczy.  - to. .. nie  dane było mu skończyć ponieważ mu przerwałam -Sykes "a się spytaj.  Rzuciłam i poszłam na górę. Pod pokojem moim oczą ukazała się zaspana dziewczyna. - hej kochana. Podeszła do mnie. -hej,  wysłana,? Spytałam-trochę a ty,? Spytała- nie. ..bo twój kochany braciszek o siódmej rano mnie obudził nie wiem nawet po co. Marudzićłam  do dziewczyny. - O tu jesteście chodźcie na dół. Powiedział jack- po co?  Spytała dziewczyna- chyba twoi rodzice juz jadą. Powiedział jack. - a nie mieli jechać w środę?  Spytałam- no tak ale mają jakąś sprawę czy coś.  Powiedział i zeszliśmy na dół. Rodzice Sykes 'a wysciskali wszystkich nawet mnie na pożegnanie. - Nikki jedziesz z nami?  Spytała mama Sykes 'a. Na co ja i Nathan przeraziliśmy się w jedną stronę ok ale spowrotem sam na sam z Sykes 'em NIE! - Nie musze jeszcze coś zrobić.  Zaczęłam się bronić. - a co takiego musisz zrobić?  Spytała kobieta-yyy. ..i zobaczyłam walizki - musze rozpakować rzeczy.  - jakie rzeczy ? Spytała podejrzliwie- no bo ja. ..jak byłam na wakacjach,  na lotnisku zgubili mi dwie walki i jakoś  pół godziny temu kurier ją przywiózł.  Wymyśliłam jakieś bzdety. - my ci zaniesiemy walizki i ci Po układamy.  Powiedziała Amy na co  zmrozilam ją spojrzeniem. - nie sama sobie poradzę.  Ja tą Amy kiedyś zabije. - mam wrażenie że chcesz się wykręcić , ja bym  Carla samego nie puściła.  Czyli tak ma na imię ojciec Sykes 'a. Co ja mam zrobić jak nie pojadę to rodzice Sykes' aZaczną coś podejrzewać , a jak pojadę to z nim nie wytrzymam. - Nikki żyjesz?  Zaczął wymachiwać ręką przed moimi oczami Jack. - tak i bierz tą rękę.  Uderzyłam go w rękę bo nie Na widzę jak ktoś tak robi. - Nikki nie daj się prosić i jedz z nami.  Należała kobieta. - właśnie nie daj się prosić. Dodała Amy. Głęboki wydech-ok mogę jechać.  Próbowałam się uśmiechnąć ale tylko lekko konciki ust lekko się ruszyły.  - to jedziemy. Powiedział pan Carl-tylko wezmę dokumenty.  Powiedział Nathan. - dziękuję Amy ! Powiedziałam z wyrzutem-pamiętasz co mówiłam. ...- tak pamiętam i wiem  że nie odpuścisz póki nie postawisz na swoim zgadłam?  -kochana czytasz mi w myślach.  Uśmiechnęła się- idziesz ? Spytał Syke- a mam wybór? Spytałam - nie!  Krzyknela Amy. Przrwrucilam oczami i ruszylam za Sykes 'em. Jestem Po prostu przeszczesliwa że jadę zaraz zacznę skakać z radości. Do połowy drogi była cisza co mi się podobało.  No ale nic co dobre nie trwa wiecznie. - kochani coś się stało ?pokucilscie się ? Zaczęła pani Sykes bo nadal nie wiem jak ma imię. - nie dlaczego tak myślisz? Spytał Sykes- siedzicie tak cicho . Jakby co się stało. Mówiła- nie nic się nie stało . Gadał Sykes. Po dotarciu na dworzec pożegnaliśmy się i wracaliśmy do domu. W samochodzie panowała napięta atmosfera Nathan gapił się na mnie jakby zaraz miał mi coś zrobić. Nie na widzę tego uczucia! ! Zaraz? ! Jestem genialna !!-Nathan? Spytałam- czego?  Odezwał się tak jakbym mu coś zrobiła. - mam pomysł...Powiedziałm niepewnie- a co mnie to. Warknoł- nie to nie nie będę się prosić . I cały plan poszedł się jebać, bo szanowny pan Sykes ma zły Chumor (znowu ). On jest naprawdę jakiś dziwny raz miły raz tak wkurwiony że bez kija nie podchodz. - musimy się zatrzymać na stacji , bo jak nie zatankuje to ...- nie musisz się tłumaczyć.  Powiedziałam i odwróciłam  głowę w stronę szyby.  Jak on coś chce to jest miły a jak ja coś chce to to nie.  Mam go dość! ! -a tobie co znowu?  Zapytał po powrocie- jeszcze przed chwilą nie chciałeś mnie słuchać ! - oj pani się obraziła jak mi przykro.  Gadał wielce obrażony. - zatrzymaj samochód.  Krzyknęłam- po cholerę ? Spytał zdziwiony- chce wysiąść !- z radością bym cie wypuścił ale nie zrobię tego przez Amy i Jack'a . Bo nie mam zamiaru się przed nimi tłumaczyć . Powiedział- i nie musisz! Warknelam.  Reszta drogi minęła  w ciszy.  Po wejściu domu Weszłam do domu jakieś kilka sekund po mnie wszedł Sykes  trzaskajac drzwiami .- a wam co znowu? Spytał Jack - nie Na widzę go ! Wrzasnąłam - a i przy najbliższej okazji wyjeżdżam do cioci A następnie chyba do babci  i zdania nie zmienię!  Warknelam i poszłam do góry. Po tej całej przejażdżce zrobiło mi się bardzo słabo . ----------------------------------------------------------------------------------------
hej to znowu ja
:)
Przepraszam was za błędy ale ostatnio kompletnie nie mam czasu by je poprawiaćJakby jakieś linki nie działały to piszcie :)  Miłego dnia :****



niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 22

Obudziłam sie z cholernym bólem głowy .  Dopiero po kilku minutach zorientowałam się co się wczoraj wydarzyło. Zajebiście przespałam się z największym idiotą jakiego znam. Po prostu ŚWIETNIE !!!!!! Powoli wstałam i ubralam się w wczorajsze ubrania i gdy wychodziłam z pokoju modliłam się tylko żebym go nie widzieć,  ale na moje nieszczęście musiałam się z mim minąć Po prostu bosko. Spuscilam głowę tak że koszyki włosów zasłoniły mi twarz. Tylko żeby teraz się nic nie odezwał. Minęłam go spokojnym krokiem i weszlam do pokoju zamknęłam drzwi na klucz . Boże co ja zrobiłam! !!!!!!!!!! Nie mogłam w to uwierzyć.  Wzięłam nowe ubrania i poszłam się odświeżyć. Po jakiś 30 minutach wyszłam z pod prysznicu owinieta w ręcznik. Podeszłam do lustra i Ooo CHOLERA! !!! Nie mogłam uwierzyć wysłanym oczą. Ten palant zrobił mi malinke na ramieniu. Tego było już o wiele za dużo.  Ubralam się i postanowiłam  coś zjeść bo mój brzusio wydawał dziwne dźwięki. Teraz to już wiedziałam że  nie uniknę rozmowy z Sykes' em. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi . Juz schodząc ze schodów słyszałam jak Nathan grzebie coś w kuchni. Weszłam do kuchni i zobaczyłam Sykes' a pijanego kawę i grzebiacego coś w telefonie. Nie patrząc na niego podeszłam do szafki i wyjęłam kubek ,zrobiłam sobie herbaty.  Uśadlam obok wysepki kuchennej i powoli upijalam swoją herbatkę. 
- teraz nie będziesz się do mnie odzywać?  Ciszę panujaca W DOMU Przerwał Nathan. 
- a co to da że nie będę się do ciebie odzywać i tak czasu nie cofne. Powiedziałam upijaic kolejny łyk.- a i nie myśl sobie ,bo jakby nie to ze byłam pijana to za cholerę bym się z tobą nie przespała.  Dodałam
- tak ? Czyli co?
-czyli ty mnie specjalne opisałeś?  Powiedziałam
-  ha chyba śpisz sama pilas ja ci nic na siłę do gardła nie wlewalem.  Powiedział odstawiajac kubek do zlewu. Chciałam coś powiedzieć ale przerwał mi dźwięk dzwonka Nathan'a komórki. Chłopak odebrał i wyszedł z kuchni wiec nie słyszałam nic co mówił. Po chwili wrócił
-Amy i Jack będą za 30 minut. Powiedział - a i jeszcze jedno nie mów im co się wydarzyło. Jasne?  Spytał 
- to samo miałam powiedzieć.  Odparłam. Bo gdyby Jack dowiedział się spałam z Sykes'em zabił by jego i mnie przy okazji a ja nie chce niszczyć ich przyjaźni. W sumie spać z Nathan 'em tez nie chciałam. Po jakimś czasie w domu rozległo się wołanie jack'a.
- jesteśmy! !! Wloał . Z uśmiechem wyszłam z kuchni. 
- hejj!  Krzyknęłam z bananem na twarzy.
-Nikki !! Krzyknela Amy i od razu rzuciła mi się na szyję. -stesknilam się za tobą. Dodała 
- ja za tobą tez. Powiedziałam - możesz mnie juz puścić bo mnie zaraz udusisz. 
- a tak jasne, przepraszam
Uśmiechnęła się 
- a ja to co? Spytał 
- hej braciszku Powiedziałam. I przytuliłam chłopaka. 
- a Nathan gdzie?  Spytał po chwili nie zdążyłam odpowiedzieć 
-siema ! Powiedział Sykes schodząc ze schodów. Podszedł do Amy a następnie do Jack 'a. Weszliśmy do salonu i wszyscy usiedlismy na sofie. 
- mamy dla was niespodzianki.  Powiedziała wesoło Amy. - znaczy to są prezenty za to żeście się nie Po zabijali. Dodała a jack dał nam jakieś pudełka.  Otworzyłam i w środku był piękny bardzo długi fioletowy sweter. Jak byłam młodsza zawsze o takim marzyłam. 
- jejku jest świetny.! Powiedziałam żucilam się bratu na szyję. 
- wiedziałam że ci się spodoba. Powiedziała Amy. -Ten bałwan chciał ci kupić bluzkę dwu kolorową jak dla klałna. Dodała na co ja się uśmiechnęłam. I przytuliłam dziewczynę. 
- dziękuję że uratowałas mnie przed bez gusciem mojego brata. Szepnelam
-ha ha ha wszystko słyszałem. Powiedział udając obrazonego. 
Gdy Nathan rozpakowal swój  prezent moja słodka para spojrzała na siebie 
-mamy dla was jeszcze jedną niespodziankę. Nathan słysząc to odłożył swoją nową skórzaną kurtkę i wziol łyka  wody. 
- jestem w ciąży !!! Wykrzyczala dziewczyna słysząc to Sykes wyplul wodę której nie zdążył połknąć. 
- gratulacje! Powiedziałam. Po kilku minutach ciszy Sykes powiedział
- musimy to oblac.powiedzial i klepnol jack'a w ramię. - a młoda  pijesz?  Spytał na co zmrozilam go spojrzeniem
-nie dziękuję. Mam złe wspomnienia związane z alkoholem. Warknelam ma co on uśmiechnął się pod nosem . Jak ja nienawidzę jak on to robi. Po chwili Sykes wrócił z butelką wódki i dwoma kieliszkami.  -Napewno nie pijesz? Spytał ponownie
-nie. Powiedziałam przywracając oczami. Po kilku głębszych jack tak i Nathan  wcale tak bardzo pijani wiec postanowili że wypija jeszcze jedną butelkę, później jeszcze jedną i nie wiem czy pilij coś jeszcze bo poszliśmy z Amy do mojego pokoju. 
- czemu nie chciałaś z nimi pić?  Spytał a z ciekawością. 
- bo jak jestem pijana to robie różne głupstwa.
- nie może być aż tak źle.  Ona NIE Wie CO Mówi, JAK by Wiedziała CO Było W Nocy To By MI Uwierzyła. 
- nie? nie ostatnim razem jak upilam się na imprezie u mojego byłego to Powiedziałam jego mamie że jest nie złą Dupą i dziwie się że jest sama. Później Matt ze mną  zerwał a ja jak ja gdzieś widziałam chowałam się po krzakach.  A jak mama się dowiedziała to chciała  mnie udusić  bo była jej najlepszą koleżanką z pracy.  Na moje słowa Amy wybuchła śmiechem. 
- ha ha ha serio?  Pytała nadal się śmiejąc. - no serio serio. Wiec postanowiłam juz nigdy nie pić.  Powiedziałm no ale niestety wczoraj musiałam  o tym zapomnieć. Genialna ja. Nie  ma co.  Rozmawialiśmy jeszcze długi czas ale około  godziny 23  postanowiliśmy się położyć. Po przebudzeniu się poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic na rozbudzenie się. Po ogarnieciu się zeszłam na dół i okazało się że wstałam pierwsza. Postanowiłam zrobić chłopaką miksture na kaca. Wlałam wody do naprawdę dużego dzbanka i pokrojoną cytryne wrzuciłam bezpośrednio do wody.  W stawiam Dzbanek Do Lodówki I Postanowiłam Zrobić Gofry Na Śniadanie Dla MNIE I Amy ponieważ chłopaki pewnie nie będą w stanie się ruszać. Gdy gofry były gotowe moim oczą ukazał się Jack. 
- masz co. ...nie dokończył 
-w lodówce przerwałam chłopakowi. 
- kocham cie! Powiedział wyciągając wodę z lodówki. 
- jest coś do picia?  Spytał Sykes jak go zobaczyłam przerazilam się,  wyglądał jak siedem nieszczęść .
Tak. .. moja ukochana siostra zrobiła mam piciu.  Powiedział Jack 
-znacie moje dobre serce i to że wstałam pierwsza uśmiechnęłam się do nich. - a tak po za tym ile wy wczoraj wypalicie?  Spytałam podając Sykes' owi szklankę. 
- jak wy poszłyście  to jeszcze półtorej butelki.  Powiedział jack. 
- to żeście zaszalili.  Powiedział działam wkładając brudne naczynia do zmywarki. 
- moglibyście się przymknąć !? Powiedział zdenerwowany Nathan.
                                 ***
Siedzimy z Amy juz dobre trzy godziny i wybieramy suknie ślubną dla niej. Ponieważ oby dwoje stwierdzili żeby ślub odbył się jak najwcześniej. Chłopaki pojechali gdzieś na zakupy i załatwić jakieś sprawy. 
- Nikki?  Spytał a Amy
-hym. ?
- czy mogłabyś  zostać moją druchną.? Spytała. 
- jasne ze tak. Odpowiedział m z uśmiechem. 
- jejku nawet nie wiesz jak się ciesze. W tym samym momencie do  domu  wrócili chłopcy. 
- jesteśmy!  Powiedział Sykes.
-no o co?  Powiedziała żartobliwie Amy na co ja się uśmiechnęłam. 
- co robicie? Spytał Jack
- coś. Powiedziała  Amy 
- kto uważa że kobiety w ciąży nie mają chumorów  to się grubo mylą. Stwierdził Jack 
- coś ty powiedział?  Dziewczyna zucila go poduszka.
- Jack chodzimy z tad, niech oglądają sobie same te badziewne pisemka.  Powiedział Sykes
-WON! wygrania ich Amy'
-dobra dobra  już idziemy nie spinaj się tak.gadal Sykes.
- ta jest idealna.  Wykrzyczala dziewczyna. 
- tak jest świetna. 
- to jeszcze musimy tobie wybrać sobie sukienkę. Stwierdziła. 
- a i jeszcze jedno. Znowu przyszli chłopaki.
- czego?  Powiedziała Amy
- musimy ustalić datę ślubu . Powiedział Jack i usiadł obok Amy ta natychmiast zamknęła gazetę. 
- ok ale jak najszybciej bo chce być jeszcze w miarę szczupła.  Stwierdziła.ja w tym momencie wstałam
- gdzie  uciekasz? Spytał Jack
- zjeść coś. Odpowiedziałam - chcecie coś? Dodałam 
- kochanie mam przyniesiesz mi piwko? Spytał słodkim głosem jack. 
- ok.powiedzialm z uśmiechem - a ty Amy?  Spytałam 
- nie . Powiedziała wesoło . Weszłam do kuchni a w kuchni siedzi kto inny jak nie pan UPIJ MNIE.  Nie zwracając na niego zbytniej uwagi podeszłam do lodówki i wyjelam piwo o które prosił mnie braciszek -mówiłaś że masz dość alkoholu.  Powiedział dziwnie Sykes
-bo mam. To dla jack'a . Powiedziałm  i wyszłam  
-proszę bardzo braciszku.  Powiedziałam z uśmiechem 
-dziękuję moja wybawicielko. Powiedział a ja wyszłam spowroetem do kuchni  zrobiłam sobie kawę i usiadłam jak najdalej Sykes a jak było to możliwe. Po chwili ciszy z salonu dobiegły krzyki kłótni 
- znowu?  Powiedział Sykes
-co znowu ? 
- bo oni zawsze tak mają jak Amy coś chce a jack się nie zgadza albo a odwrót . stwierdził znudzony Sykes.po jego słowach wpakowała wkurzona Amy
- weźcie tego idiotę ode mnie bo zaraz mu coś zrobię.  Stwierdziła dziewczyna
- co się znowu stało?  Spytał Nathan znudzonym  głosem. 
- co się stało? ! Ten duteń  chce wziąść ślub za trzy miesiące! !!
- no i co z tego ? Mówił znudzony Sykes
-ty nadal nie rozumiesz?  Nikki Wes mu Powiec bo nie ręcze za siebie.  Mówiła zaciskajac pięści
- to z tego że za  trzy miesiące Amy będzie miła piękny duży brzuszek.  Powiedziałam  a dziewczyna tylko kiwała głową. 
- no to...w którym miesiącu jesteś?  Spytał zdziwiony Nath
- kochany jestem w połowie drugiego miesiąca . Wiec mnie nie denerwuj bo za trzy miesiące to w żadną sukienkę nie zmieszcze.  Sykes był zdziwiony
-kochana pogadam z jack em i spróbuje przemówić mu do rozsądku.  Uśmiechnęłam się
- nawet nie wiesz jak cie kocham! Wykrzyczala dziewczyna wtulajac się we mnie. 
- dobra wiem,  teraz idę z nim pogadać.  Powiedziałam i poszłam.
- hej. .. coś ty znowu wymyślił? ? Spytałam spokojnym głosem
-ja? Amy nie ja . Zaczął się bronić
-ty nie rozumiesz prawda? ? Mówiłam do niego klepiac go po ramieniu. 
- no nie . Powiedział patrząc na mnie. 
- czego tu nie rozumieć?  Chodzi o to  że dla każdej dziewczyny dzień ślubu to najważniejszy dzień w życiu,  każda planuje ten dzień już od dziecka ...
- no to o co ona się tak wkurzyła?  Spytał
- dasz skończyć? Spytałam a on Pokiwała twierdząco głową. - każda kobieta chce w dzień ślubu poczuć się jak księżniczka a nie jak jakiś no nie wiem pulpet czy coś w tym stylu.  Wytłumaczyłam mu jak najlepiej umiałam. 
- a aaa ... teraz juz chyba kapuje . Powiedział
- to na co czekasz leć do niej . Powiedziałam  z uśmiechem. 
- kocham cie !wiesz?  Powiedział przytulajac mnie do siebie
- wiem a teraz leć. Uwolniona z uścisku brata poszłam za nim by  upewnić się czy dobrze zrozumiał co mu Powiedziałam.  Wchodząc do kuchni zauważyłam putajace spojrzenie Sykes'a . Ja tylko pokiwalam głową i pokazałam mu żeby był cicho. 
- przepraszam.  Powiedział Jack 
- tak?  Amy udawała wielce urażoną 
- no przepraszam. Ślub będzie kiedy będziesz chciała. Powiedział chłopak na co dziewczyna uległa. 
- naprawdę? !odwróciła się do  niego i mocno się do niego wtuliła. 
- tak naprawdę.  Powiedział
- za miesiąc . Powiedziała stanowczo nasza trójka postawiła oczy
- serio? ?! Powiedzieliśmy wszyscy razem
- a co wam przeszkadza? Ja na własnym ślubie nie chce wyglądać jak pulpet.  Powiedziała  
- może się wyrobimy . Stwierdził Jack
- chcemy się wyrobić trzeba zacząć przygotowania od razu . Powiedziałm 
- młoda ma rację.  Powiedział Nathan 
- to ja z nikki  pojedziemy jutro po sukienki i zaproszenia  a wy resztę.  Powiedziała Amy.  

------------------------------------------------------------------------------------
HEJ 
Jak obiecałam tak zrobiłam :) 
Tutaj dla was kolejne przygody Nikki 
do następnego kocham was :*

sobota, 14 marca 2015

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!UWAGA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

PRZEPRASZAM ZA MOJĄ NIEOBECNOŚĆ :( Po prostu wszystkie moje plany związane z blogiem uległy bardzo dużym zmianą. Ale jest już wszystko OK. Więc postanowiłam KONTYNUOWAĆ   BLOGA. :D
Więc kolejny rozdział będzie dzisiaj lub najpóźniej pojawi się jutro wieczorem :)
JESZCZE RAZ BARDZO PRZEPRASZAM !!!!!!!! WIĘCEJ TAKA SYTUACJA SIĘ NIE POWTÓRZY ..........
A tak z innej beczki słyszeliście już kawałek Nathana ? Według mnie jest BOSKI i słucham go godzinami :D