Nadszedł dzień ślubu Amy i Jack,byli jednym wielkim kłębkiem nerwów. Od samego rana układamy stoły , krzesła, wieszamy balony.
- nie kręć się tak bo nigdy ci nie zawiąże tego gorsetu! Powtarzam po raz kolejny dziewczynie.
- jak ty będziesz brała ślub z.... to pogadamy. Powiedziała -z kim? Spytałam podejrzliwie- no ja nie. ..próbowała się bronić. - zaczelas to skończ .powiedziałam stanowczo- nie nie ważne. Broniła się dalej. - gadaj. ..! Zaczęłam naciskać- dobra dobra już nie denerwuj się. Powiedziała Amy - ja się nie denerwuje Po prostu chcę wiedzieć. Powiedziałam- no z moim bratem. Powiedziała spuszczając głowę. - czekaj czekaj to ty chcesz żebym chajtneła się z Nathan' em!? Spytałam a dziewczyna tylko kiwała głową. - ty chyba Oszalałaś! Dodałam- ale to widać z daleka. Powiedziała- co widać? Zaczęłam się dziwić co ona kombinuje. - no widać że podobasz mu się . Powiedziała na co ja wybuchłama śmiechem. - ha ha ty naprawdę się chyba boisz tego ślubu. Powiedziałam- czemu? Spytała zdezorientowana- bo głupoty gadasz . Powiedziałm. Dziewczyna chciała coś dodać ale przerwało jej pukanie do drzwi. - proszę krzyknęła - można ?przez drzwi zajrzała pani Sykes. - mama! Podbiegła do kobiety -dzień dobry . Powiedziałm z uśmiechem do kobiety. Jak juz puściła dziewczynę- dzień dobry. Do wzajemnila uśmiech. - obie wyglądacie ślicznie. Pochwaliła nas kobieta. - Nicole! Tu jesteś choć na chwilę. Do pokoju wszedł juz ubrany Sykes. Nie miałam wyjścia i poszłam za chłopakiem- co? Spytałam - pamiętasz że ostatnio Amy nas wkopała przed rodzicami? Spytał a ja pokiwakam twierdząco głową. - wiec musimy udawać przez najbliższe trzy dni. Powiedział- co proszę!? Oszalales! Nie mogłam uwierzyć wysłanym uczą. - jak mus to mus i podziekuj pannie młodej za to. Powiedział i odszedł. Po powrocie do pokoju Amy i jej mama męczyły się przy przżypieciu welonu.- pomoc ? Spytałam - tak .powiedziała Amy- co chciał Nath ? Spytała dziewczyna -pytał się czy jesteśmy gotowe . Musiałam skłamać by nie wydało się kłamstwo. - a aaa tylko tyle . ? Spytała- tak a co?- nie nic tak tylko pytam. Mówiła dziewczyna- włola ! Powiedziała pani Sykes jak upielysmy welon.- Wychodzcie juz . Znowu zza drzwi wyłonił się po raz kolejny Nath. - powodzenia. Powiedziała cicho pani Sykes. - dziękuję. Odpowiedziała dziewczyna a kobieta wyszła- no to zaczynamy. Amy wzięła głęboki oddech i wyszliśmy. - pani gotowa? Spytał pan S. - tak chyba tak. Powiedziała z uśmiechem. Ja w tym czasie stanęłam na swoim miejscu. Amy wyglądała przepięknie jej sukienka pasowała jej jak ulał .włosy są pięknie upięte . Od strony naszej czyli Jack' a nie było nikogo. Wcale się nie dziwię bo w sumie każdy z rodziny myśli że pewnie nie żyje. A z ojcem nie utrzymujemy kontaktu.* oczami Nathan'aMłoda wyglądała ślicznie długa pomarańczowa sukienka I do tego upięte włosy. Cała uroczystość przestarzała pod nogi może raz spojrzała na Amy i Jack'a. Po uroczystości poszliśmy na obiad . Razem z parą młodą, nikki i rodzicami siedzieliśmy przy jednym stole. Młoda nie była zbytnio zadowolona z udawania mojej dziewczyny, ale no cóż ona poradzi to przez Amy wiec nie do mnie pretensje.*oczami Nikki- Nikki Nath a wasz ślub kiedy? Spytała mama Sykes 'a na co ja zaczęłam się dławić łukiem szampana którego właśnie upilam. - mamo! Powiedział Sykes - no co ? Musze wiedzieć kiedy mój synek ustatkuje się na dobre. Mówiła na co mnie coś się robiło. - jeszcze nic nie planujemy. Bronił się Sykes obejmując mnie ramieniem na co miałam ochotę wydrapać mu oczy. - a ile planujecie mieć dzieci. Tym razem spytał tata Sykes a. Czy oni nigdy nie odpuszczą. Resztkami sił powstrzymywalam się żeby nie wstać i nie wyjść. Spójne nikki spokojnie nic się nie dzieje. - najpierw ślub potem dzieci. Powiedział Sykes. Na co zgromilam go spojrzeniem. - dobra dobra tak samo dala Amy i Jack i co? Zaczął się śmiać tata Sykes a. - ej mas w to nie wciągajcie ! Stwierdziła dziewczyna. - koniec tych pogstuszek my idziemy tańczyć i wam też radzimy bo przegadacie całe wesele. Powiedział Jack- zatańczysz? Spytał Sykes ja tylko przrwrucilam oczami i wstałam. - jeżeli twoi rodzice jeszcze będą gadać coś i małżeństwie i dzieciach to wyjdę z siebie i stanę obok. Stwierdziłam - mi też to nie pasuje . A wiesz co jeszcze mi nie pasuje? Dodał- oświeć mnie. Stwierdziłam- ona pokazał głową na jakąś średniego wzrostu rudo-wlosą dziewczynę. - a co ona ci takiego zrobiła? Spytałam z ciekawością. - podrywa mnie juz chyba ze trzy lata ona jest gorsza od Jay'a jak się doczepi to nie da spokoju,.-taki groźny jesteś i nie umiesz jej sprawić? - ty uważaj ci ty mówisz . Ona i tak nie odpuści bo uważa że jestem wolny i dobrze myśli. Mówił. Boże czemu ja to robie- znaj moje dobre serce i idź jej Powiec że... - że co? Spytał Z głupim usmieszkimem na twarzy .- nie każ mi tego mówić bo ja nie mogę tego wydłusic wiec idź. Chętnie popatrzę. Powiedziałm i odeszłam od chłopaka.- co tak krótko? Spytał braciszek. Na szczęście przy stoliku siedzieli tylko on i Amy. - wysłałam go do rudowlosej. Powiedziałm z uśmiechem-jak ty to zrobiłaś? On jej nie Na widzi ! Zdradz mi to proszę . Zaczęła nawijac Amy- spokojnie ...zaraz zobaczysz ale nie wiem po co ja to zrobiłam. Zaczęłam się zastanawiać- co zrobiłaś? Spytał Jack- pozwoliłam mu powiedzieć tej jak jej na imię? ...-Carmen. . Powiedziała Amy- no carmen że on i ja to. ..- nie kończ. Powiedział jack- dziękuję i tak nie mogę tego wydłusic z siebie. Uśmiechnęłam się. - przemyslalas to co ci Mówiłam w pokoju? Spytała Amy- nadal myślę to samo. Odpowiedziałam- czy tylko ja nie mam pojęcia o co chodzi ? Pytał zdezorientowany chłopak- z naszej trójki ?tak tylko ty .Powiedziała Amy z uśmiechem - wredne jesteście wiecie? Spytał- wiemy. Powiedzialysmy razem. - jesteście nie możliwe. Powiedział a my tylko wyruszyliśmy ramionami. - patrz. Powiedział jack pokazując na Nathan 'a i chyba Carmen. Dziewczyna była tak szczęśliwa że tańczy z Nathan' em. A z tego co widzę on z tego powodu nie jest zadowolony. - patrz na jego minę. .Powiedziałam na co zaczęliśmy się śmiać i chyba to zauważył z zgromil nas spojrzeniem. Po chili coś jej powiedział i pokazał na nasz stolik. Amy poszła do rodziców i zostałam tylko ja jack .-Zatańczysz ?Spytał-czemu nie. Odpowiedziałam . Tańczylismy cztery piosenki a od dwóch piosenek Nathan stał I się gapił co mnie trochę to smieszylo bo jeszcze ta ruda coś do niego gadała i bardzo się wkurzał.- idziemy się napić? Spytał Jack- jeszcze się pytasz wymeczyłes mnie za wszystkie czasy. Powiedziałam z uśmiechem. - i dobrze. Podeszliśmy do stolika tan czekał na nas Nathan ruda i Amy. - długo was nie było . stwierdził Nathan-trochę. Odpowiedział m obojętnie- Nikki poznaj Carmen . wskazał mi ją dłonią - Carmen to jest Nikki moja dziewczyna . Powiedział i złapał mnie w tali . Musiałam się powstrzymywać żeby mu czegoś nie zrobić . To zaczęłam się stucznie uśmiechać. Dziewczyna ma widok mój i Sykes' a wymyśliła jakąś wymowke i odeszła gdy tylko straciłam ją z oczu wyrwałam się jego objęc . - WON z łapami! - siostra spokojnie. Bronił Sykes' a jack . Można było się tego po mim spodziewać , bo to najlepsi przyjaciele. - kochany nie obraz się ale obaj jesteście siebie warci. Powiedziałam - cały czas im to powtarzam ale nic sobie z tego nie robią. Mówiła Amy na co oboje zaczęli się głupio śmiać. Goście zmyli się dość szybko zostali tylko rodzice Sykes a jak to było ustalone. A te dwa barany ochlały się jak świnie (znowu) I wygłupiali się jak pięciolatki. I tylko przeszkadzali w sprzątaniu. Nathan zbił dwa talerze a Jack kilka kieliszków. A później będą się dziwić czemu tak mało kieliszków. .- dziewczyny zróbcie coś z nimi . Powiedział pan Sykes - a co my możemy ? Spytała dziewczyna. - Napewno coś wymyslicie bo zaraz będzie mam do sprzątania potrzebna szczotka i szufelka. Kontynuował - ja biorę jack' a a ty Nathan 'a. Powiedziała Amy- serio? Powiedziałam z kwaszoną miną. I poszłam. - Nathan chodź do domu. Powiedziałam spokojnie chodź wiedziałam że mnie nie posłucha. - bo co? Spytał - bo zaraz będziecie musieli pić z plastikowych kubków bo wszystko po tłucze. Powiedziałam poważnie. - nie idę nigdzie i daj mi święty spokój! To ja nie będę miał w czym pić a nie ty. Zaczął marudzić . Tak chce się bawić proszę bardzo. - ok . To ja idę powiedzieć twoim rodzicą ze nie jestem twoją dziewczyną i nie będziesz ich najukochańszmym syneczkiem. Powiedziałam odchodząc. Nathan złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. - tylko spróbuj. ..to. ..- to co? Ty ledwie się na nogach trzymasz i co mi zrobisz? Spytałam- juz chodź, wkurzasz mnie. Warknoł -i kto to mówi . Odpysknełam i wyrwałam rękę z jego uścisku. - nie wkurwia. .......biedaczek nie dokończył bo nie zauważył że stoi znaczy idzie po samej krawędzi basenu no i plum! Zamiast go łapać zaczęłam się śmiać. Gdy tylko reszta to zobaczyła także zaczęli się śmiać.- przepraszam mówiłeś co? Próbowałam mówić w miarę normalnie. - może byś mi pomogła. Powiedział i wyciągnął rękę a ze nie jestem jedzą podałam mu rękę a ten baran pociągnął mnie do siebie i ja także wyladowalam w basenie. - NATHAN! !!!!! Zaczęłam wrzeszczec. - no co ? Spytał udając że nic się nie stało. - zabije cie !! Zobaczysz! Zagroziłam - dobrze dzieci już koniec zabawy idziemy spać. Powiedział jack.- zaraz i ty wyladujesz w basenie jak będziesz mnie wkurzać.! Powiedziałm z wyrzutem na co Amy się uśmiechnęła. Z oddali widziałam jak rodzice Nathan'a się za nas Śmieją. - może pomogls byś siostrze ? Spytałam - nich ci będzie . Powiedział ale nie zdążył bo Amy popchneła go i wylądował obok mnie- Amy kocham Cię! Mówiłam pokazac jej serce z rąk. - dobra teraz spokój bo w szpilkach i sukience się nie da pływać. Powiedziałam i wychodziłam z basenu jak jack podziagnoł mnie spowrotem. - Jack! !!!!!-co ? Spytał - ogarnij się! Krzyknęłam i zaczęłam chlapać wodą. - miał być spokój. Powiedział wielce obrażony. - no właśnie to nie dajesz mi wyjść. Zaczęłam narzekać. - dajcie jej spokój . Stanęła w moje obronie Amy. Jej ci debile nic nie zrobią bo jest w ciąży. Cwaniaki! - naprawdę mam was dość! Warknelam i tym razem wyszłam z basenu. Po czym zajęłam buty i poszłam do pokoju nie zwracając na chłopaków, Amy także sobie poszła zostawiając ich w basenie.Obudziłam sie czując czując czyjąś obecność obok siebie. tak to był skacowany Nathan. -czego? Powiedziałam zaspana- wstawaj! Warknoł - nie. Odpowiedziałam i przykrylam kołdrą głowę. - nie pieprz tylko wstawaj. Za zaczął ściągać ze mnie kołdrę. - zostaw! ! Zaczęłam się silowac z chłopakiem no ale co ja poradzę jak on nawet na kacu jest silniejszy i zdjął kołdrę na podłogę. - ja nie wstaje i oddawaj kołdrę wstałam i próbowałam wziąć ją bez wstawania z łóżka bo wiem że Jak wstanę to już na łóżeczko nie wrócę. Ja wyciągnęłam Sykes chwycił ją w pociągnął do siebie na co spałam z łóżka. - Ej! !! Mówiłam że nie wstaje! Powiedziałam z wyrzutem wzięłam kołdrę i wróciłam na łóżko, chociaż wcale mi spać juz nie chciało. Zrobiłam to żeby wkurzyć Sykes 'a tak jak on mnie wczoraj znaczy dzisiaj. - ty chyba Nie myślisz że będę się z tobą bawił? Spytał juz wkurzony. - a tak właśnie myślę. Odpowiedziałam chamsko. Ten przewrócił oczami , przrzicil mnie przez ramię i zaczął iść do stronę schodów. - puszczaj! Zaczęłam wrzeszczec i bić chłopaka po plecach. - zamknij się ! Głowa mnie boli.- to nie moja wina że masz kaca wiec puszczaj! Warknelam ale nim się obejrzałam byłam już w salonie w którym siedzieli juz państwo Sykes. Postawił mnie na ziemię i chamsko uśmiechnął. Palant!-Nath czemu ją obudziles tak wcześnie jest dopiero 7:30. Powiedziała kobieta- co?! Krzyknęłam zdziwiona- no co? Spytał udając zdziwionego- idę spać! Dobranoc ! Warknelam i poszłam. Jego to już kompletnie pojebalo tak wcześnie mnie budzić. Nie mogłam spać wiec leżałam na łóżku i wpadłam na pomysł żeby odwiedzić ba odwiedzić wyprowadzić się do babci. Ale wole to powiedzieć tamtym jak Sykes ' y pojadą. Spojrzałam na zegarek który wisi na ścianie obok łóżka który wskazywał 8:46. Nie chciało mi się leżeć wiec postanowiłam się ogarnąć. Pogoda dopisywała jak na Londyn wiec postanowiłam założyć fioletowy sweter (prezent od Jack'a i Amy) jest dość długi i równie dobrze mogła być to sukienka, ponieważ jest mi przed kolano, do tego włożyłam krótkie białe spodenki i moje ukochane jedyne buty w tym domu czyli czarne conwersy. Po wczorajszej kąpieli w basenie moje włosy trzeba było uczesać, wiec rozczesalam je a następnie zrobiłam sobie klasa. Była już gotowa wiec zeszłam na dół i nadal byli tam rodzice Sykes' a. Uśmiechnęłam się w weszlam do kuchni i to co zobaczyłam zaskoczyło by każdego. Niezniszczalny pan Sykes rozkładał się na stole ,cały blady. Strasznie mnie korciło żeby zrobić mu coś w jego stylu. Wiec zaczęłam się tłuc naczyniami , chłopak natychmiastowo zerwał się , był taki dezorietowany że myślałam że padne tam ze śmiechu. - oj przepraszam ...Obudziłam cie? Spytałam słodkim głosem. - pojebało cie! ? Wrzasnął -ciii przystawilam mu palec do ust. - chcesz żeby twoi rodzice coś podejrzewali? Spytałam retorycznie. Ten zdają palec ze swoich ust i usiadł spowrotem. - wody? Spytałam z grzeczności- nie potrzebuje twojej łaski . Warknoł . Ale bez sprzesady nie jestem chamem i podam mu tą butelkę wody. Niech zobaczy że nawet jak go nie lubię no może trochę ale nic więcej to mu pomogę. - masz. Postawiłam przed mim butelkę wody. I poszłam do salonu-na piją się państwo czegoś? Spytałam grzecznie. - tak jakbyś mogła dwie kawy. Poprosiła pani S. - dobrze nie ma problemu. Powiedziałam z uśmiechem i chciałam odejść- nie musisz przynosić My przyjedziemy do kuchni . Dodała kobieta. Gdy wtucilam do kuchni Sykes pił wodę którą mu dałam a mówił że nie. Ale on jest dziwny. Gdy zalałam kawy. Usłyszałam dzwonek do drzwi. - zobacz kto. Ledwie mówił Nathan wiec postanowiłam sprawdzić . To co zauważyłam było bardzo dziwne. Nie otwierałam drzwi tylko poszłam do Nathan'a. Jego rodzice poszli chyba do pokoju no i dobrze.- kto znowu przylazł? Spytał- ta. ..tata. Powiedziałam- widział cie ?! Zerwał się szybciej niż zazwyczaj. - tak jestem taka głupia że otworzyłam drzwi i rzuciłam mu się na szyję. Wiesz? Powiedziałam- to idź z tąd. Juz! Warknoł- juz ide idę! ! Tylko się Wes szybko ogarnij bo wyglądasz jak siedem nieszczęść. Powiedziałam i szybko uciekam do góry jak zobaczyłam jak się na mnie spojrzał. Po chwili usłyszałam odjerzdajacy samochód. Wiec postanowiłam zejść i dowiedzieć się co chciał tata. - po co przyjechał tata? Spytałam- nie twój interes. Burkną i znowu zaczął rozkładać się na stole. - no raczej chyba mój skoro to mój ojciec. Odparłam się o ścianę. - twój kochany tatuś przywiózł ci twoje rzeczy. Powiedział - co! ! To on wie że ja tu jestem? Spytałam - nie. On wie że ja wiem gdzie ty jesteś a ten idiota się jeszcze nie skapnoł że jesteś u mnie. Gadał beztroskim głosem. - dobra może być najgorszym człowiekiem na świecie, ale ty nie masz prawa go obrażać.! Wrzuciłam wkurzona i postanowiłam wyjść. W drzwiach Minęłam się z mamą Nathan 'a. Nie zwracając na nią zbytniej uwagi szłam przed siebie.- hej! Siostra coś się stało? Spytał Jack- hej. Nic . Odpowiedziałam- co to za walizki? Spytał- aaa. ..tata tu był i przywiózł moje rzeczy. - to. .. nie dane było mu skończyć ponieważ mu przerwałam -Sykes "a się spytaj. Rzuciłam i poszłam na górę. Pod pokojem moim oczą ukazała się zaspana dziewczyna. - hej kochana. Podeszła do mnie. -hej, wysłana,? Spytałam-trochę a ty,? Spytała- nie. ..bo twój kochany braciszek o siódmej rano mnie obudził nie wiem nawet po co. Marudzićłam do dziewczyny. - O tu jesteście chodźcie na dół. Powiedział jack- po co? Spytała dziewczyna- chyba twoi rodzice juz jadą. Powiedział jack. - a nie mieli jechać w środę? Spytałam- no tak ale mają jakąś sprawę czy coś. Powiedział i zeszliśmy na dół. Rodzice Sykes 'a wysciskali wszystkich nawet mnie na pożegnanie. - Nikki jedziesz z nami? Spytała mama Sykes 'a. Na co ja i Nathan przeraziliśmy się w jedną stronę ok ale spowrotem sam na sam z Sykes 'em NIE! - Nie musze jeszcze coś zrobić. Zaczęłam się bronić. - a co takiego musisz zrobić? Spytała kobieta-yyy. ..i zobaczyłam walizki - musze rozpakować rzeczy. - jakie rzeczy ? Spytała podejrzliwie- no bo ja. ..jak byłam na wakacjach, na lotnisku zgubili mi dwie walki i jakoś pół godziny temu kurier ją przywiózł. Wymyśliłam jakieś bzdety. - my ci zaniesiemy walizki i ci Po układamy. Powiedziała Amy na co zmrozilam ją spojrzeniem. - nie sama sobie poradzę. Ja tą Amy kiedyś zabije. - mam wrażenie że chcesz się wykręcić , ja bym Carla samego nie puściła. Czyli tak ma na imię ojciec Sykes 'a. Co ja mam zrobić jak nie pojadę to rodzice Sykes' aZaczną coś podejrzewać , a jak pojadę to z nim nie wytrzymam. - Nikki żyjesz? Zaczął wymachiwać ręką przed moimi oczami Jack. - tak i bierz tą rękę. Uderzyłam go w rękę bo nie Na widzę jak ktoś tak robi. - Nikki nie daj się prosić i jedz z nami. Należała kobieta. - właśnie nie daj się prosić. Dodała Amy. Głęboki wydech-ok mogę jechać. Próbowałam się uśmiechnąć ale tylko lekko konciki ust lekko się ruszyły. - to jedziemy. Powiedział pan Carl-tylko wezmę dokumenty. Powiedział Nathan. - dziękuję Amy ! Powiedziałam z wyrzutem-pamiętasz co mówiłam. ...- tak pamiętam i wiem że nie odpuścisz póki nie postawisz na swoim zgadłam? -kochana czytasz mi w myślach. Uśmiechnęła się- idziesz ? Spytał Syke- a mam wybór? Spytałam - nie! Krzyknela Amy. Przrwrucilam oczami i ruszylam za Sykes 'em. Jestem Po prostu przeszczesliwa że jadę zaraz zacznę skakać z radości. Do połowy drogi była cisza co mi się podobało. No ale nic co dobre nie trwa wiecznie. - kochani coś się stało ?pokucilscie się ? Zaczęła pani Sykes bo nadal nie wiem jak ma imię. - nie dlaczego tak myślisz? Spytał Sykes- siedzicie tak cicho . Jakby co się stało. Mówiła- nie nic się nie stało . Gadał Sykes. Po dotarciu na dworzec pożegnaliśmy się i wracaliśmy do domu. W samochodzie panowała napięta atmosfera Nathan gapił się na mnie jakby zaraz miał mi coś zrobić. Nie na widzę tego uczucia! ! Zaraz? ! Jestem genialna !!-Nathan? Spytałam- czego? Odezwał się tak jakbym mu coś zrobiła. - mam pomysł...Powiedziałm niepewnie- a co mnie to. Warknoł- nie to nie nie będę się prosić . I cały plan poszedł się jebać, bo szanowny pan Sykes ma zły Chumor (znowu ). On jest naprawdę jakiś dziwny raz miły raz tak wkurwiony że bez kija nie podchodz. - musimy się zatrzymać na stacji , bo jak nie zatankuje to ...- nie musisz się tłumaczyć. Powiedziałam i odwróciłam głowę w stronę szyby. Jak on coś chce to jest miły a jak ja coś chce to to nie. Mam go dość! ! -a tobie co znowu? Zapytał po powrocie- jeszcze przed chwilą nie chciałeś mnie słuchać ! - oj pani się obraziła jak mi przykro. Gadał wielce obrażony. - zatrzymaj samochód. Krzyknęłam- po cholerę ? Spytał zdziwiony- chce wysiąść !- z radością bym cie wypuścił ale nie zrobię tego przez Amy i Jack'a . Bo nie mam zamiaru się przed nimi tłumaczyć . Powiedział- i nie musisz! Warknelam. Reszta drogi minęła w ciszy. Po wejściu domu Weszłam do domu jakieś kilka sekund po mnie wszedł Sykes trzaskajac drzwiami .- a wam co znowu? Spytał Jack - nie Na widzę go ! Wrzasnąłam - a i przy najbliższej okazji wyjeżdżam do cioci A następnie chyba do babci i zdania nie zmienię! Warknelam i poszłam do góry. Po tej całej przejażdżce zrobiło mi się bardzo słabo . ----------------------------------------------------------------------------------------
hej to znowu ja
:)
Przepraszam was za błędy ale ostatnio kompletnie nie mam czasu by je poprawiaćJakby jakieś linki nie działały to piszcie :) Miłego dnia :****
Ile się wydarzyło w tym rozdziale. Amy bawiąca się w swata no normalnie super. Czekam na następny rozdział. Życzę weny.
OdpowiedzUsuń