*5mies. Później
Cała sie trzęse i jak zaraz nie zemdleje to będzie cud. Amy układa mi wlosy i już mnie pomalowała.
-Nikki coś Ci jest ? Spytała
-zaraz bede miła zawał a ty sie pytasz? Powiedziałam
-nie denerwoj sie. To nie jest takie straszne. Zaraz Ci przejdzie. Powiedziała
-nie. Zaraz to ja zemdleje. Uśmiechnełam sie.
-spokojnie masz jeszcze 1 godzine. Powiedziała
-godzine???!!!! Wystraszyłam sie
-nie panikoj. Spokojnie. Wdech,wydech,wdech i wydech. Mówiła
-Amy! Prosze Cie. Powiedziałam
-przepraszam. Powiedziała
-a właśnie gdzie Marina? Spytałam
-z mamą. Powiedziała. Ja sie tylko uśmiechnełam. Zaraz mnie nerwy od środka rozniosą. W życiu się tak nie stresowałam jak dzisiaj. Masakra jakaś.
Nawet nie wiem kiedy już musiałam zejść. W między czasie była u mnie Karen z Marinką. Kobieta jest świetna ale wydaje mi się że coś ukrywa. Ale pewnie mi się zdaje bo jestem troszke przewrażliwiona na tym punkcie.
-i co gotowa? Spytał Jack. To właśnie on poprowadzi mnie do ołtarza.
-chyba tak. PowiedPowiedział śmiechem.
- spokojnie bedzie dobrze. Powiedział
-wiem Jack. Wiem. Powiedziałam. Idąc widziałam tylko to co przed mną. Byłam tak zestersowana że nie mogłam ruszyć głową. Gdy podeszliśmy pod ołtarz Jack mnie póścił. Uśmiechnoł sie. Odszedł.
Moją rękę wzioł Nath i podeszliśmy bliżej ołtarza. Ksiądz zaczoł mówić. Szczerze to ja nawet nie wiem co. Ogarnełam sie odpiero przed przysięgą. Po przysiedze znowu coś tam gadał. Zawsze myślałam że ślub to to coś a tu nawet nie wiem co gadał ksiądz. W tym dniu brakuje mi mamy. Wiem że mineło już dużo czasu. Ale to nadal boli. Nie! Stop! Przestań! To jest wyjątkowy dzień! Nie myśl o tym!!! Przyszedł czas n życzenia. Większość osub byla z rodziny Nathan'a. Ale oczywiście nie zapomnieliśmy zaprosić Diny i babci. Gdy podeszedł do mnie ojciec Nathan'a. Ciarki przeszły mi po plecach.
-ostrzegałem Cie. Szepnoł mi do ucha i odszedł. Zamarłam ale nie na długo ponieważ zaraz po tym zobaczyłam babcie.
-moja kochana malutka wnusia. Powiedziała i mnie przytuliła.
- a ty masz o nią dbać. Pokazała palcem na Nathan'a. Ja się uśmiechnełam.
-wiem o tym. Powiedział uśmiechając sie.
-a gdzie moja prawnusia? Spytała.
-a gdzieś z mamą chodzi. Powiedział Nathan. -pójde po nią. Powiedział i poszedł.
-no no. Pwowiedziała Diana. -a ja jeszcze pamiętam jak dziś co mi mówilaś. Powiedziała z usmiechem.
-oj tam. To bylo dawno. Powiedziałam z uśmiechem. -chidzicie usiąść. Powiedziałam prowadząc moich gości do stolika.
-już jesteśmy. Powiedział Nath.
-o jaka śliczna. Powiedziała babcia.
-teraz zapraszamy młodą pare na pierwszy taniec. Powiedziała jakiś tam z orkiestry. Poszliśmy i tańczyliśmy.
Wesele trawalo i trwało a ja już nie mam siły a jest dopiero 22. Masakra.
-Moge? Spytał ojciec Nathan'a. On uśmiechnoł sie tylko i oddał mnie w jego ręce a on sam poszedł zatańczyć z Karen.
-mówiłem Ci że robisz błąd. Powiedział
-nie rozumiem.
-od dzisiaj twoje życie zamieni sie nie do poznania. Powiedział poważnie
-mogłby pan jaśniej? Spytałam
-ryzykujesz życie swoje i dziecka. Nitk już Cie nie uratuje. Powiedział. Na co sie wystraszyłam a moje serce zaczeło bić jak oszalałe.
-przepraszam. Powiedziałam i odeszlamze spuszczoną głową by nie bylo widać łez. Idąc otarłam je i podeszłam do brata który trzymał moje maleństwo.
-daj mi ją. Powiedziałam
-już sie stęskniłaś? Spytał z udawanym
uśmiechem.
-a żebyś wiedział. Pojde ją położyć. Powiedziałam
-ja to zrobie. Wstała Ami
-dzięki za chcęci ale nie. Musze odpocząć. Pwiedziałam. Wziełam dziecko. Idąc kolejna parita łez,poleciała mi z oczu. Na szczęście bylam już w w pokoju. Po sekundzie poczulam że ktoś dotyka mnie w tali. Gwaltownie sie odwruciłam.
-wystraszyłem Cie ? Za mną stał Nath
-troszke. Powiedziałam
- co sie stało! Dlaczego płaczesz!!? Spytał - to ze szczęścia. Powiedziałam
-nie. To nie są łzy szczęścia. Co sie stało mi możesz powiedzieć. Mowił
-Nathan ni.....
-mów! Powiedział. Nie miałam wyjścia i opowiedziałam mężowi wszystko. Jak to dziwnie brzmi. Mąż. Moj mąż.
- On kurwa oszalał ! Zdenerwował sie Nath.
-spokojnie. Jutro z nim pogadasz. A po za tym to twoj ojciec. Powiedziałam.
-ojciec sie tak nie zachowuje. Powiedział podenerwowany.
-ale coś w tym jest. Powiedziałam - czy ty mi powiedziałeś wszystko? Spytałam niepewnie
-czy ty sugerujesz że ja Cie okłamałem ?! Spytał podenerwowany
-Nathan! Ja sie tylko pytam. Powiedziałam
-to może było pomyśleć jeszcze kilka godzin temu ! Krzyknoł
-Nathan! Idioto! Kocham Cie ze względu na wszystko! Powiedziałam kładąc dłonie na jego policzkach. Kładąc lekki pocałunek na jego ustach.
-przepraszam. Szepnoł
-a was gdzie wcieło ??! Do pokoju wszedł Jack -tort czeka. Powiedział
-Nikki coś Ci jest ? Spytała
-zaraz bede miła zawał a ty sie pytasz? Powiedziałam
-nie denerwoj sie. To nie jest takie straszne. Zaraz Ci przejdzie. Powiedziała
-nie. Zaraz to ja zemdleje. Uśmiechnełam sie.
-spokojnie masz jeszcze 1 godzine. Powiedziała
-godzine???!!!! Wystraszyłam sie
-nie panikoj. Spokojnie. Wdech,wydech,wdech i wydech. Mówiła
-Amy! Prosze Cie. Powiedziałam
-przepraszam. Powiedziała
-a właśnie gdzie Marina? Spytałam
-z mamą. Powiedziała. Ja sie tylko uśmiechnełam. Zaraz mnie nerwy od środka rozniosą. W życiu się tak nie stresowałam jak dzisiaj. Masakra jakaś.
Nawet nie wiem kiedy już musiałam zejść. W między czasie była u mnie Karen z Marinką. Kobieta jest świetna ale wydaje mi się że coś ukrywa. Ale pewnie mi się zdaje bo jestem troszke przewrażliwiona na tym punkcie.
-i co gotowa? Spytał Jack. To właśnie on poprowadzi mnie do ołtarza.
-chyba tak. PowiedPowiedział śmiechem.
- spokojnie bedzie dobrze. Powiedział
-wiem Jack. Wiem. Powiedziałam. Idąc widziałam tylko to co przed mną. Byłam tak zestersowana że nie mogłam ruszyć głową. Gdy podeszliśmy pod ołtarz Jack mnie póścił. Uśmiechnoł sie. Odszedł.
Moją rękę wzioł Nath i podeszliśmy bliżej ołtarza. Ksiądz zaczoł mówić. Szczerze to ja nawet nie wiem co. Ogarnełam sie odpiero przed przysięgą. Po przysiedze znowu coś tam gadał. Zawsze myślałam że ślub to to coś a tu nawet nie wiem co gadał ksiądz. W tym dniu brakuje mi mamy. Wiem że mineło już dużo czasu. Ale to nadal boli. Nie! Stop! Przestań! To jest wyjątkowy dzień! Nie myśl o tym!!! Przyszedł czas n życzenia. Większość osub byla z rodziny Nathan'a. Ale oczywiście nie zapomnieliśmy zaprosić Diny i babci. Gdy podeszedł do mnie ojciec Nathan'a. Ciarki przeszły mi po plecach.
-ostrzegałem Cie. Szepnoł mi do ucha i odszedł. Zamarłam ale nie na długo ponieważ zaraz po tym zobaczyłam babcie.
-moja kochana malutka wnusia. Powiedziała i mnie przytuliła.
- a ty masz o nią dbać. Pokazała palcem na Nathan'a. Ja się uśmiechnełam.
-wiem o tym. Powiedział uśmiechając sie.
-a gdzie moja prawnusia? Spytała.
-a gdzieś z mamą chodzi. Powiedział Nathan. -pójde po nią. Powiedział i poszedł.
-no no. Pwowiedziała Diana. -a ja jeszcze pamiętam jak dziś co mi mówilaś. Powiedziała z usmiechem.
-oj tam. To bylo dawno. Powiedziałam z uśmiechem. -chidzicie usiąść. Powiedziałam prowadząc moich gości do stolika.
-już jesteśmy. Powiedział Nath.
-o jaka śliczna. Powiedziała babcia.
-teraz zapraszamy młodą pare na pierwszy taniec. Powiedziała jakiś tam z orkiestry. Poszliśmy i tańczyliśmy.
Wesele trawalo i trwało a ja już nie mam siły a jest dopiero 22. Masakra.
-Moge? Spytał ojciec Nathan'a. On uśmiechnoł sie tylko i oddał mnie w jego ręce a on sam poszedł zatańczyć z Karen.
-mówiłem Ci że robisz błąd. Powiedział
-nie rozumiem.
-od dzisiaj twoje życie zamieni sie nie do poznania. Powiedział poważnie
-mogłby pan jaśniej? Spytałam
-ryzykujesz życie swoje i dziecka. Nitk już Cie nie uratuje. Powiedział. Na co sie wystraszyłam a moje serce zaczeło bić jak oszalałe.
-przepraszam. Powiedziałam i odeszlamze spuszczoną głową by nie bylo widać łez. Idąc otarłam je i podeszłam do brata który trzymał moje maleństwo.
-daj mi ją. Powiedziałam
-już sie stęskniłaś? Spytał z udawanym
uśmiechem.
-a żebyś wiedział. Pojde ją położyć. Powiedziałam
-ja to zrobie. Wstała Ami
-dzięki za chcęci ale nie. Musze odpocząć. Pwiedziałam. Wziełam dziecko. Idąc kolejna parita łez,poleciała mi z oczu. Na szczęście bylam już w w pokoju. Po sekundzie poczulam że ktoś dotyka mnie w tali. Gwaltownie sie odwruciłam.
-wystraszyłem Cie ? Za mną stał Nath
-troszke. Powiedziałam
- co sie stało! Dlaczego płaczesz!!? Spytał - to ze szczęścia. Powiedziałam
-nie. To nie są łzy szczęścia. Co sie stało mi możesz powiedzieć. Mowił
-Nathan ni.....
-mów! Powiedział. Nie miałam wyjścia i opowiedziałam mężowi wszystko. Jak to dziwnie brzmi. Mąż. Moj mąż.
- On kurwa oszalał ! Zdenerwował sie Nath.
-spokojnie. Jutro z nim pogadasz. A po za tym to twoj ojciec. Powiedziałam.
-ojciec sie tak nie zachowuje. Powiedział podenerwowany.
-ale coś w tym jest. Powiedziałam - czy ty mi powiedziałeś wszystko? Spytałam niepewnie
-czy ty sugerujesz że ja Cie okłamałem ?! Spytał podenerwowany
-Nathan! Ja sie tylko pytam. Powiedziałam
-to może było pomyśleć jeszcze kilka godzin temu ! Krzyknoł
-Nathan! Idioto! Kocham Cie ze względu na wszystko! Powiedziałam kładąc dłonie na jego policzkach. Kładąc lekki pocałunek na jego ustach.
-przepraszam. Szepnoł
-a was gdzie wcieło ??! Do pokoju wszedł Jack -tort czeka. Powiedział
*2tyg później
Sidzimy na sofie z Nathan'em a razej leżymy,znaczy on leży a ja sie opieram o niego. Jack biega za Marco. Mały już tak zasuwa że chłopaki śmieją sie że bedzie lekkoatletą. A nasza Marina ledwie co siedzi. A Amy rozmawia przez telefon z moją teściową.
-Głodny jestem. Powiedział Nath
-jak zwykle. Powiedziałam przewracając karteke książki.
-ide może znajde coś w lodówce. Powiedział
-to mozesz iść zobaczyć czy mała śpi. Powiedziałam i wróciłam do czytania. Chłopak poszedł po schodach. Po chwili przyszedł przyniusł mi telefon.
-ktoś dzwonił do Ciebie chyba z pietnaście razy. Wziełam telefon. Odblokowałam. Numer który dzwonił wydał mi sie bardzo znajomy. Odłożyłam telefon na stolik obok.
-kto dzwonił? Spytał sie.
-nitk ważny. Powiedziałam -Marinka śpi? Dodałam
-tak śpi. Powiedział i usiadł obok mnie.
-głodny byłeś. Powiedziałam wracając do lektury.
-byłem. I nadal jestem. Ale mam ochote na ...yyyy....na Ciebie mam ochote. Powiedział i zaczoł mnie całować.
-Nathan! Przestań !! Na tarasie jest moj brat! Piszczałam i uderzałam go książką.
-no i co ? Teraz to ty jesteś moja i Jackowi nic do tego. Powiedział z uśmiechem. Na szczęście moj telefon zaczoł dzwonić.
-halo? Odezwałam sie z uśmiechem
-cześć Nikki. Tytaj Emma. Powiedziała na co mój uśmiech od razu żrzedł.
-cześć. Powiedziałam oschle
-słuchaj, wiem że nie odzywałam sie bardzo długo. Wiem że wyjechałaś. Ale bardzo dużo listwów przychodzi na twoj dawny adres i nikt nie płaci za media i chyba komornik i policja tam była. Powiedziała
-nie rozumiem. Powiedziałam
-czy mogłabyś przyjechać. Po za tym jak tam u Ciebie? Spytała
- jeżeli chodzi o przyjazd to przyjade. Powiedziałam
-to sie ciesze. Moze spotkałybyśmy sie. Spytała
-no wiesz co że nie wiem czy dam rade bo teraz mam dużo obowiązków i wogule. Powiedziałam
-kto dzwoni? Szepnoł Nath. Ja tylko pokiwałam tylko głową i rozmawiałam dalej.
-jasne rozumiem. To do zobaczenia. Pa. Powiedziała i sie rozłączyła. Aha super teraz nagle sobie o mnie przypomniała ? Po tak długim czasie ? Jeszcze ta nasza ostatnia razmowa na pogrzebie.
-kochanie? Spytał Nathan
-tak!?
-kto to był ? Spytał
-stara znajona. Nitk ważny. Powiedziałam
-napewno? Dopytywał
-napewno. Tylko musze jechać do....mojego dawnego domu. Powiedziałam
-do B........
- tak. Powiedziałam
-dlaczgo? Spytał. Zaczełam mu wszystko tlumaczyć. Chłopak powiedzial ze mną pojedzie. Ja nie wiem jakbym sobie poradziała bez niego.
----------------------------------------------------------------------------
Wróciłam :D
wiec jak mówiłam że rozdział będzie opóźniony tak jest. Przepraszam za błędy ale rozdział pisany dzisiaj, ponieważ po tym weselu nie mogę się ogarną A na dodatek 21 czerwca mam zawody i te treningi :\\\\ Właśnie wróciłam z jednego z nich i umieram i muszę się szybko umyć i uciekam do cioci :( A co do rozdziału przepraszam że nie opisywałam wesela ale jak mówiłam rozdział pisałam dzisiaj i chciałam sie pośpieszyć.
To tyle.
Komutujcie, obserwujcie i do następnego :*
Ps. Dziękuje za przekroczenie 3tyś :******************
Ps. Dziękuje za przekroczenie 3tyś :******************
Fajnie, że wróciłaś, bo w tamtym tygodniu brakowało mi twojego opowiadania. Ta cała rodzina Sykesów coś ukrywa, co mi się nie podoba. Wybacz, ale nie mogę sobie przypomnieć, kim jest Emma, więc nie mam pomysłów, dlaczego tak nagle powróciła. Ale to przynajmniej będę miała niespodziankę.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w zawodach i do następnego.