DAGGER IN MY HEART

Rozdziały w każdą sobotę lub jeśli będą 4 komentarze, rozdział pojawi się wcześniej.

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 7



Kilka dni później…
Od ostatniej sprzeczki z Nathanem nie wychodzę z pokoju. Wiem, że jest w domu, i że nadal jest na mnie zły, ale na szczęście nie widuję go. Nie chce mu znowu podpaść. Jedyne na co czekam, to na powrót do domu, chociaż z każdą godziną spędzoną tutaj, wydaje mi się to tylko nierealnym marzeniem. Zupełnie jakby kłótnia z Dickiem, rozmowa z ojcem, pożegnanie z mamą było wieki temu. Właśnie, mama! Kiedy opuszczałam dom, coś schowała mi do torebki, a ja zupełnie o tym zapomniałam.  Szybko wzięłam torebkę i wyciągnęłam białą kopertę. Powoli ją otwarłam, ponieważ nie wiedziałam, czego się mogę spodziewać w środku. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam małe zdjęcie przedstawiające mnie (maiłam dwa albo trzy latka), rodziców i jakiegoś chłopaka. Kim on był? Długo mu się przyglądałam i odniosłam wrażenie, że gdzieś już widziałam ten uśmiech, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Na odwrocie było kilka słów. Widać, że mama pisała je w pośpiechu: Drogie dzieci, zawsze was będę kochać. Że co proszę?! Ten chłopak to mój brat? Niby jak? Przecież chyba by mi powiedzieli, gdybym miała rodzeństwo. Niby czemu rodzice mieli to przede mną ukrywać? Nic z tego nie rozumiałam. Nagle usłyszałam, jak ktoś wchodzi na piętro. Szybko wrzuciłam zdjęcie do torebki i odłożyłam ją na komodę. Gdy siadłam na łóżku, drzwi się otworzyły.
-Gotowa?!-do pokoju wpadał Amy.
-Yyy-… na co?-zapytałam. Nie do końca zrozumiałam, o co jej chodzi. -Idziemy się przejść- oznajmiła wesoło dziewczyna.
-My  mamy   gdzieś  wyjść?- powtórzyłam powoli. Nie spodobał mi się ten pomysł, bo wiedziałam jak Sykes na to zareaguje.
-No nie daj się prosić- nalegała Amy.
-Ale ja nie...- nie mogłam skończyć, ponieważ dziewczyna załapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć za rękę.
-Nie...puść!!!-próbowałam wyrwać się z uścisku.
-Chodź i nie marudź.
-Nie!... Przecież Nathan
-Aaa… Nath? Przesadzasz, on nie jest taki zły.- powiedziała dziewczyna z uśmiechem.
-Nie... proszę!- nie poddawałam się.
-Nie marudź tylko chodź!!!!- naciskała jeszcze bardziej. Spuściłam głowę i poszłam za dziewczyną. Nie wiem kiedy wróci Nathan, ale wiem, że nie będzie wtedy przyjemnie. W duchu cieszyłam się, że mogę wyjść, jednak cena tego spaceru mnie przerażała.
-Grzeczna dziewczynka- dodała Amy z wielkim uśmiechem na twarzy. Ja się tak nie byłam taka zadowolona jak ona, bo czuję, że to będzie jeden wielki Armagedon, ale  jak się nie zgodzie, to mi nie da spokoju.
                          
     ***
Spacerowałam z  Amy po okolicy jakieś pół godziny. Ślicznie tu było. Zadbane trawniki i rabatki z kwiatami. Dalej las i jakaś droga, na którą wystarczy tylko raz spojrzeć, żeby stwierdzić, że nikt tędy nie jeździ. A jeśli jeździ, to bardzo rzadko. Nie było żadnego śladu obecności innych domów w pobliżu.  Według mnie ta okolica była nieco dziwna, ale piękna. Wielkie jezioro po drugiej stronie wspaniale odbijało promienie słoneczne i dodawało temu miejscu jeszcze więcej uroku.
-Wracamy?-spytała Amy. Ja tylko pokwikiwałam głową. Musiałam przygotować swoją psychikę na wkurwionego Nathana, chociaż w duchu modliłam się, żeby go nie spotkać. Kiedy o nim pomyślałam, mój humor szybko się pogorszył, a cała radość z powodu spaceru momentalnie się ulotniła.
                                ***
Nie zdążyłyśmy jeszcze wejść do domu, a już z daleka widziałam na maksa wkurwionego Nathana. Uuuu…. Teraz to się zacznie. Głęboki wdech.
-Co ty kurwa sobie wyobrażasz!!!!-zaczął się naprawdę głośno drzeć, a ja spuściłam głowę. Bałam się na niego spojrzeć  -Ty nie masz prawa wychodzić z pokoju, a co dopiero z domu!!!
-Nathan, przestań się na nią drzeć!!!-stanęła w mojej obronie Amy.-To ja ją na to namówiłam!
- Żartujesz sobie Amy?!
- NIE!!! Zresztą Nikki może to potwierdzić, co nie Nikki?- zwróciła się do mnie, a ja tylko pokiwałam głową.
-Co? Bo nie słyszę!!!-nachylił się nad mną Sykes.
-Tak, to prawda-podniosłam wzrok. W drzwiach dostrzegłam lekko uśmiechającego się Jacka i w tym samym momencie przypomniałam sobie o zdjęciu, które znalazłam w pokoju.
-Czy ty mnie słuchasz?!- Nathan dalej krzyczał.
-Ta...znaczy nie-odpowiedziałam, próbując zorientować się, o co chodzi. Jacka nie wytrzymał i wybuchną śmiechem, na co Nathan spojrzał się na niego tak, jakby chciał go zabić. Amy również się śmiała, a ja? Jedynie kąciki moich ust się lekko podniosły.
-Sorry!!-wykrzyczał Jack, na co Nath machnął ręką i złapał mnie za nadgarstek.
-Idziemy!-zaczął ciągnąć mnie w stronę schodów. Wiedziałam, że zaraz zamknie nie w pokoju. Gdy weszliśmy do sypialni, puścił mnie.
-Jesteś taka sama jak twój barat-powiedział  wrednie i wyszedł. Jaki brat? Co to znaczy? Może to ma coś wspólnego z tym zdjęciem? Już wiem, kogo o to zapytam. Na pewno Jack będzie coś o tym wiedział, bo skoro Nathan wie to on też powinien o tym coś wiedzieć. Żałuję, że nie wyjechałam z babcią do tych cholernych Niemiec, kiedy mi to proponowała dwa lata temu. Miałabym chociaż spokój z Dickem i z tymi tutaj...

1 komentarz: