Leżałam na łóżku i oglądam zdjęcie, które znalazłam rano. Myślałam też nad tym, co powiedział mi Nathan. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Chciałam szybko schować zdjęcie, ale nie miałam szans. Na szczęście to nie był Nathan tylko Jack. Teraz miałam okazję spytać się, o co chodzi z tym "moim bratem".
-Co porabiasz? –zapytał, siadając obok mnie
-Jak myślisz, co mogę robić zamknięta jak Fiona w wieży? Oczywiście czekam Shreka- zironizowałam, a Jack lekko się uśmiechnął.
-To może inaczej. Nad czym tak myślisz?
-Nad kopertą od mamy, a dokładniej nad zdjęciem-powiedziałam, patrząc się na niego ze smutkiem. Jack zerknął na fotografię, a po chwili powiedział.
- Nikki, muszę ci coś powiedzieć- mówił powoli wpatrując się w kopertę. Oparłam się wygodniej o zagłówek łóżka i przytuliłam się do poduszki. W ciszy czekałam na to, o czym chce mnie poinformować Jack.
- Wiesz kto jest na tym zdjęciu? Oprócz ciebie i rodziców oczywiście.- Pokręciłam przecząco głową. Wtedy chłopak zaczął czegoś szukać w kieszeniach, a po chwili wyciągnął małą złożoną karteczkę i podał mi ją. Niepewnie ją wzięłam i otworzyłam, a moim oczom ukazała się identyczna fotografia. Nie mogłam w to uwierzyć. Czyżby Jack był tym chłopcem ze zdjęcia? Ale jakim cudem? Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Nikki, jestem twoim bratem- powiedział cicho, a nie wiedziałam jak zareagować. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Jack mnie objął ramieniem, a ja jeszcze mocniej się w niego wtuliłam i płakałam jak małe dziecko. Chłopak kontynuował- bo wiesz....kiedy miałem siedem lat, ojciec zabrał mnie do miasta. Mieliśmy odebrać jakiegoś jego znajomego z dworca. To był tylko pretekst, żeby mnie tam zostawić. Chciałem go szukać, ale to było bezskuteczne.
W końcu zainteresowała się mną policja. Byliśmy kilka tygodni po przeprowadzce. Okazało się, że adres, pod którym rzekomo mieszkaliśmy, nie istnieje tak samo jak X Y Z Diaz. Trafiłem do domu dziecka, a kiedy stamtąd wyszedłem, poznałem Nathana i Amy. W Amy się zakochałem, zwłaszcza przez jej charakter, który tak bardzo przypominał mi ciebie. Spokojna, a jednocześnie porywcza. Odważna, walcząca o swoje i także czuła i współczująca- zamilkł na chwilę. Wszystkie te informacje sprawiały, że robiło mi się słabo. Jednak się nieco uspokoiłam i już nie płakałam. Nie rozumiałam tylko jednej rzeczy.
- Dlaczego tata to zrobił?- zapytałam słabym głosem. Jack westchnął.
-Ojciec to straszny tyran...- zawahał się, jakby rozważał czy powiedzieć mi resztę. -Może to był powód rozstania rodziców. On... zdradzał mamę i na każdym kroku ją poniżał. A najgorsze było to, że jak chciałem coś zrobić, to on był jeszcze bardziej brutalny. Już wtedy, gdy mnie się urodziłaś, był zamieszany w najgorsze przekręty i oszustwa w kraju.
Rodzina zaczęła mu przeszkadzać. Zostawił nas.
- Ale niby dlaczego do mnie pisał po wyjeździe?- ta kwestia mnie nurtowała.
- Nikki, pomyśl. Przed tobą tylko zgrywał idealnego tatusia. Zostawił ciebie i mamę, ale i tak zamierzał cię później przeciągnąć na swoją stronę- tłumaczył Jack.
- A dlaczego mnie porwaliście?
-Żeby cię chronić- tu się lekko uśmiechnął- chociaż sprawa wyglądała na początku zupełnie inaczej. Kiedy
dowiedzieliśmy się On zamierza odebrać jakąś panienkę z lotniska, stwierdziliśmy, że to będzie doskonała okazja do zemsty. Nie pytaj, kiedyś indziej ci wytłumaczę. Wtedy, w galerii, nie wiedziałem jeszcze kim jesteś, chociaż miałem wrażenie, że cię znam.Dopiero później Nath mi powiedział. Kiedy już znalazłaś się tutaj, Nath mimo wszystko chciał zrealizować swój plan, jednak z Amy przekonaliśmy go, że nie możesz wrócić do ojca. Gdyby tak się stało,
stracilibyśmy cię na zawsze.
- Jak? Dlaczego?
- Dlatego, że ojciec...- Jack nie mógł się zebrać, że mi to powiedzieć.
- Wyduś to z siebie do cholery- nie mogłam już wytrzymać.
- Ojciec jest płatnym zabójcą- powiedział z odrazą.
-Co?!-wstałam i podeszłam do okna. Na zewnątrz widziałam Ami opalającą się nad basenem i bawiącą się pistoletem oraz Nathana czyszczącego kilka innych broni?! Nie, tego już za wiele.
- Nikki, to dla twojego dobra. On prędzej czy później by cię zabił. Średnio co miesiąc sobie kogoś sprowadza do pomocy, a potem zabija. Kiedy przyleciałaś, był akurat termin, jak ktoś nowy miał się zjawić.
- Serio? I to porwanie ma mnie chronić? Czy ty wiesz, co ja przechodziłam przez ostatnie dziesięć lat? Czy chociaż przez chwilę pomyślałeś jak ja się czuję z tym wszystkim!? I co? Wy też nie jesteście święci!
- Nikki, spokojnie. Wytłumaczę ci wszystko- próbował uspokoić mnie Jack.
-Spokojnie?! Jak ja mam być spokojna, skoro najpierw mówisz mi, że chcesz mnie chronić przed płatnym zabójcą, a kilkanaście sekund później widzę chłopka, który mnie nienawidzi i czyści sobie pistolety! To ma mnie uspokoić?
Dzięki temu ma wam zaufać?- pytałam, a mój głos robił się coraz słabszy. Oparłam się o ścianę, ale nie miałam siły stać. Powoli osuwałam się na podłogę.
-Nikki, w porządku? NIKKI?!-wołał Jack. To było ostatnie, co zapamiętałam.
----------------------------------------------------------------------------------
Hej :) to znowu ja
Przepraszam was za ostatniego posta ponieważ zapomniałam że to była sobota.Mam nadzieje że mi wybaczycie :p
Czytajcie, komentujcie pozdrawiam i do następnego :)
P.S. Mam jutro zawody więc jakby moglibyście trzymać kciuki za moich chłopaków. :P
Świetny rozdział czekam na naxta > Weny ! :**
OdpowiedzUsuń