1) Chciałam wam BARDZO podziękować za czytanie tego opowiadania i znoszenie tych moich błędów XD
2) Nie moge uwierzyc że to juz koniec.....
3) Prezpraszam ze nie dodałam wcześniej ale nie miałam internetu :\
4) Bolg nie zostanie usunięty!
To chyba tyle i jeszcze raz wam BARDZO BARDZO dziękuje za ten czas spędzony z Nathanem i Nikki :* Życze miłego czytania !
-Nathan!!! Gdzie zanisołeś pódła z pokoju Mariny ? Pytam sie chłopaka po raz setny
-zaniosłem do samochodu a co ? Spytał
-bo nie moge znaleść Mariny miśka. Powiedziałam
-miśkiem sie przejmujesz ? Spytał rozbawiony
-to powiec to Marinie. Powiedziałam
- to poznoś te pódła z gory a ja do niej pojde. Powiedział
-za ciężkie są. Powiedziałam niechętnie.
Na co chłopak przewrócił oczami
-no co ? Spytałam
-nic,nic. powiedział
-aaaa....właśnie, wieczorem Ci coś powiem. Odwrociłam sie w stone małej i wyszłam.
Wspomnienia z tego domu pozostaną nam do końca życia. Mamy juz wychochodzić, ostatni raz zamknąć te drzwi i nigdy tu nie wrócić. Ostatni raz obejrzałam sie, popatrzyałam na dom. Nathan objoł mnie ramieniem i wyszliśmy. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Zaczynamy mowe życie.
Siedzimy w salnie. Do okoła mnustwo pódeł, ale co tam. Dzis to ja nic nie zrobie, tak sie masakrycznie źle czuje że zaraz padne.
-kochanie dobrze sie czujesz ? Spytał Nathan
-zmęczona jestem. Powiedziałam
-właśnie widać cała blada jesteś. Powiedział
- pojde sie położe. A ty mogłabyś zobaczyć jak tam Marinka? Spytałam
-idz,leż i nie panikuj. Powiedział. Ja wyszłam a Nathan jak zwykle włączył telewizor i zaczoł oglądać mecz. Mialam wrażenie że nie dojde po tych schodach. Juz na drugim schodku zakręciło mi sie w głowie. Cofneałm się i wrociłam do salonu.
-miałaś sie położyć. Powiedział
-nie mam ochoty siedzieć sama. Powiedziałam
-oj Nikki Nikki... Zaśmiał sie
-a wlaśnie! Powiedziałam
-coś sie stało? Spytał
-powiecmy...powiedziałam
-Nikki?! Spytał zaniepokojony
-oj no.... Powiedziałam
-coś Ci jest ? Spytał -chora jesteś? Spytał jeszcze powažniej
-o ile ciąża to choroba to tak. Zaśmiałam sie
-aaaa...to ok. Powiedział -CO?! Spytal po chwili
-tak Nathan... Jestem w ciąży ! Powiedziałam z usmiechem. Chłopak zerwał sie z sofy i podszedł do mnie. Pocalował mnie.
-kocham Cie!!! Krzyknoł
-ja Ciebie też, ale obudzisz Marinke...powiedziałam z uśmiechem. Na co chłopak zrobił dziwną mine.
-to nie to ja sie zamkne. Powiedział. Na co ja sie uśmiechnełam.
Na zajutrz powiedzieliśmy nowine. Obydwoje zaczeli sie śmiać.
-zostawić was samych....zaczoł nawijać Jack. Spojarzałam na niego zabujczym wzrokiem.
Reszte dnia sprzątaliśmy, ustawialiśmy, a nie przepraszam Nathan sprzątał, ustawiał. Jedyne na co mi pozwolił po poukładać ubrania. Lepsze to niż nic. Najśmieszniejsze jest to że nawet nie pozwolił mi ność Marinki. Ja rozumiem że ona juz prawie chodzi. Ale no bez przesady żebym nie mogła własnego dziecka nosić...
Jak on to mowi "Kochanie nie możesz dźwigać." Weś tu go zrozum
Tak James to ukochany synek tatusia, no nie powiem bo Marina też jest jego ukachaną córeczką. Z tego co zauważyłam Marinka jest bardzo ale to bardzo podobna do Nathan'a tak jak i James,tylko że James też ma taki charakter. Już teraz widać że James bedzie taki sam jak Nathan wręcz inentyczny. Ale to nie wszystko.
Amy i Jakc śmieli sie z nas, ale chyba pozazdrościli i rok po urodzeniu Jamesa urodziły im sie bliźniaki Aria i Tom. Kto by sie tego spodziewał. Od pieciu lat jest cisza i spokoj. Zero gangów,mafi,broni,nielegalnych wyścigów. Poprostu zaczeliśmy nowe życie. Z ktorego jestem bardzo zadowolona.
Kilka miesiecy po urodzeniu Jamsa, doszły mnie słuchy że Eric Diaz "tata" został zamordowany przez jakiś tam gang ktoremu wisiał pieniadze. Miał szanse sie zmienić, a tego nie zrobił wiec zapłacił za wszystkie swoje błędy. Koniec o przykrych żeczach, teraz trzeba sie cieszyć. Musze wapomnąć że Luke i Viki za kilka dni biorą ślub. Wiec chłaopaki juz sie nastawili na zabawe. Z dziećmi ma zostać Karen ale nie mam pojecia jak ona sobie poradzi z piątką dzieci, bardzo ruchliwych dzieci.
Nasze zycie jest teraz normalne i bardzo sie z tego Ciesze. Mam przeczucie że wyszycy bedą szczęśliwi aż do końca życia.