Obudziłam sie około 9:00 nawet może troche wcześnie. Nie spałam całą noc, ponieważ Marinka nie spała. Wiec byłam strasznie niewyspana. Wstałam. Marinka spała więc szybo poszłam wziąść prysznic. Po lekkim ogarnięciu sie zeszłam do kuchni. Amy robiła kanapki.
-hej. Powiedziałam
-hej. Odpowiedziała -jade do sklepu za jekieś pół godziny. Nie pojechałabuś ze mną. Spytała
-nie no jasne. Tylko bede musiała powiedzieć Nathan'owi żeby na Marine uważał. Powiedziałam
- to idz go obudź bo jeszcze śpi. Powiwdziała
-dobrze. Od razu zajrze do małej i sie ogarne. Powiedziałam i poszłam do siebie by zobaczyć czy Miarinka śpi. Tylko weszłam do pokoju mała sie obudziała. Więc wziełam ją na ręce i poszłam do pokoju Nathan'a. Chłopak spał w najlepsze. Delikatnie siadłam obok śpiącego chłopaka. Nachyliłam sie i dałam mu buziaka w policzek. Lekko zdezoriętowany Nathan obudził sie i od razu się uśmiechnoł.
-jaką ja mam świetną pobudkę,dzisiaj. Powiedział z uśmiechem.
- no to bardzo sie cieszemy z tego powodu. A teraz wstawaj bo ja zaraz z Amy do sklepu jedziemy i musisz sie Marinką zająć. Powiedziałam. Na co spokrzał sie na mnie ze zdziwieniem.
-no co ? Wstawaj! Powiedziałam
-coś za coś. Powiedział
-aha...ciekawe co ? Spytałam
-daj buziaka. Powiedział z uśmiechem. Pokiwałam lekko głową i pocałowałam chłopaka.
- masz ją. Ja musze sie jeszcze ogarnąć. Powiedziałam i dałam dziecko chłopakowi. -dla mnie możesz i tak jechać. Powiedział -daj spokuj. Powiedziałam i wyszlam z pokoju chłopaka. Pomalowałam sie,przebrałam i zeszłam na dół. Na dole była tylko Amy.
-a gdzie reszta? Spytałam
-Jack z Marco na tarasie, a Nath jeszcze nie zszedł. Powiedziała
-to ja jeszcze skocze zobaczyć co on robi z tym moim dzieckiem. Powiedziałam z uśmiechem.
-to leć. Ja jeszcze sie pomaluje. Powiedziała. Amy weszła do łazięki, a ja weszłam do pokoju chlopaka. Moim oczom ukazał sie śpiący Nath i machającą nóżkami Marinke.
-Nath. Szturchełam chłopaka. On obudził sie przestraszony.
-chyba usnołem. Powiedział dezoriętowany.
-chyba tak. Powiedziałam z uśmiechem.
-już wstaje. Powiedział i wstał.
-a ja już jade, więc nie śpij już. Powiedziałam i wyszłam nie zwracjąc uwagi na chłopaka.
-to jedziemy? Spytała
-jedziemy. Powiedziałam. Jadąc do sklepu całą droge Amy mówiła mi jakby fajnie byłoby gdynym była z Nathan'em.
-Amy prosze Cie. Powiedziałam
- no co ? Ja mówie tylko co myśle. Powiedziała.
- No bo ty i Nath naprawde pasujecie do siebie. Dodała
-Amy błagam Cie nie podpuszczaj mnie. Bo poźniej bede załować tego co powiem.
-aha. Czyli coś......ty i Nathan. Powiedziała śmiejąc sie.
-Amy!
-no mow ja nic nie powiem nikomu. Powiedziała
-nie podpuszczaj! Powiedziałam
-no prosze. Mi nie powiesz?
-no dobra! Ja i Nathan spotykamy sie. Pasuje? Powiedziałam
-aaaa!! Serio? Jejku nawet nie wiesz jak ja sie ciesze! Powiedziała.
-dobrze,dobrze, ale Jack'owi nic nie mów! Ok ? Spytałam
-no dobrze. Odopwiedziała. Chwile potem weszłyśmy do sklepu.
*oczami Nathan'a
Dziewczyny pojechały jakieś pół godziny temu. A Jack już może sie pochwalić rozwalona ręką. Idiota chciał skręcić chodzik dla Marco i podchnoł sie o pudło które sam postawił na środku tarasu i sie wywalił na śrubokręt ktory wbił mu sie w rekę. Pół domu krwią zalał, to teraz musi sprzątać. Ja mu nie pomoge, bo karmie Marine. On ma szczęście że Marco śpi. Na całe szczęście rodzice mają przyjechać za jakieś 4godziny. Więc jest dobrze. Gdy tylko Jack skończył sprzątać zadzwonił dzwonek. Czyli pewnie dziewczyny wróciły ze sklepu i zapomniały kluczy. Więc musiałem podejść do drzwi. Bardzo dziwnie otwiera sie drzwi z dzieckiem na rękach.
-czemu tak.........Co ???
- cześć mamo.powiedziałem
-cześć Nath. Powiedziała przyglądając sie małej.
-yyy....wejdź. Powiedziałem
-gdzie tata ? Spytałem
-w samochodzie. Zaraz przyjdzie. Powiedziała
-a teraz wytłumacz mi co ta za dziecko. Powiedziała -to jest twoja wnuczka. Powiedziałem pewnie. Mamy mina była bezcenna.
-ale mówiłeś że.... Powiedziała
-wiem co mowiłem. Powiedziałem
-skączmy temat. Dodałem
-dobrze. A gdzie dziewczyny? Spytała
-dziewczyny w sklepie. Powiedziałem
-cześć synu. Wszedł do domu ojciec
-co ta za dziecko? Spytał ze zdziwniem
-to jest nasza wnuczka. Powiedziała mama
-słucham? Spytał
-tak. To jest wasza wnuczka Marina. Powiedziałem
-jezu! Synu! Gratulacje! Powiedział klepiąc mnie w ramie.
-dzień dobry! Z tarasu wszedł Jack.
-cześć Jack. Powiedział ojciec.
-cześć. Powiedziała mama.
-to ja zadzwonie do dziewczyn że przyjachaliście. Powiedział. Posadził Marco w chodziku. Już złożonym chodziku. -zerknijcie na niego. Powiedział i poszedł. -mieliście przyjechać za cztery godziny. Powiedziałem
-tak wiemy, ale dach nam przecieka bo u sąsiada nad nami pękła rura i nam mieszkanie zaloło. Czy możemy zostać u was przez te kilka dni ? Spytała mama
-no tak. Jasne. Powiedziałem.
-a co ci się stało ? Spytała mama.
-z kumplem sie pobiłem. Powiedziałem tak jakby prawde.
-Nathan...... Masz dziewczyne i dziecko i jeszcze ci głupoty w głowie. Powiedziała mama.
-daj już spokuj. Powiedziałem. Mama tylko pokiwała głową i dołączyła do Marco.
-dlaczego nic nie mówiłeś że ojcem jesteś.? Spytał po cichu ojciec
-chcieliśmy z Nikki zrobić wam niespodzianke Powiedziałem.
-Dziewczyny już wracają. Wszedł Jack.
*oczmi Nikki
Jezu rodziece Amy i Nathan'a rodzice już przyjechali. Przecież mieli być znacznie później.
-Ciekwe co ja ugotuje na szybko? Marudzi Amy.
-pomoge Ci. Spokojnie. Zrobimy Leczo. Powiedziałam
-no w sumie.
-spokojnie. Powiedziałam
-łatwo Ci mówić. Powiedziała
-ja mam gorzej bo dowiedzieli sie o Marinie.
-i zaraz będą pytania kiedy ślub. Powiedziała ze śmiechem
-hahah dokładnie. -ale Jackowi nic nie.... -nic mam nie mówić. Powiedziała
-dokładnie. Dodałam
-to idziemy. Powiedziała
-niestety. Powiedziałam. Wziełyśmy zakupy i weszlyśmy do domu.
-cześć. Pierwsza weszła Amy. Ja tuż za nią.
-dzień dobry. Powiedziałam i weszłam do kuchni. Po wypakowaniu wszystkich zakupów. Poszłyśmy do salonu. Nathan woził w wozku małą a na sofie siedziała reszta "rodzinki".
-siadaj ja sie nią zajme. Powiedziałam do Nathan'a. Chłopak odszedł.
-zajecie coś ?spytała Amy.
-nie chcemy robić kłopotu. Powiedziała Mama Sykes'a
- nie robicie. Powiedziała i poszła do kuchni.
-pomogę Ci. Powiedział Jack. Więc zostałam z Nathan'em i jego rodzicami
-to kiedy ślub ? Spytała Mama Sykes'a.
-co ? Spytał Nathan
-no jezeli jest dziecko to musi być ślub. Mam madzieje że nie bedziecie żyli bez ślubu. Powiedziała
-co ? Nie ! Poprostu ostatnio nie mamy czasu, nawet o tym myśleć. Powiedział
-prawda kochanie? Spytał
-tak. Dokładnie. Powiedziałam
- to kiedy ? Spytał jego ojciec
- tato daj spokój. Jeszcze nic nie planujejmy. Powiedział Nath.
-dobra. Powiedział. Mała zaczeła sie wiercić, wiec musiałam szybko iść do kuchni żeby zrobić jej jeść.
-Nath, popatrz na nią ja jej butelkę przyniose. Powiedziałam chłopakowi. Na co uśmiechnoł sie i podszedł do wózka.
-dobrze. Powiedział. Ja poszłam do kuchni, gdzie Amy i Jack zamiast robić jedzenie to nie szczędzili sobie czsu z czułościami.
-mhhhhm............ Oparłam sie o futrynę. - Nikki, a co ty tu robisz ? Spytał Jack
-nie przeszkadajcie sobie. Zaśmialam sie
- ja za minutke uciekam. Powiedziałam
- zabawne siostra, bardzo zabawne. Powiedział Jack.
-ja uciekam. A wy sobie nie przeszkadajcie. Powiedziałam z usmiechem na co Amy sie uśmiechneła, zaraz po tym usłyszeliśmy krzyki z salonu, znaczy kłutnie. Spojrzeliśmy sie na siebie i postanowiliśmy pojść tam.
----------------------------------
Hej :-)
To już kolejny rozdział :)
Notki pod rozdziałem nie bedzie. Ponieważ nie mam co napisać.
Pozdrowienia dla wszystkich i do następnego :-****
Uuuuuu ciekawe, co to za kłótnia. No i nadal mnie zastanawia, z kim pobił się Nathan. Sykes powinien zainwestować w pierścionek i klęknąć na kolanie przed Nikki. Powinni wziąć ten ślub, o którym wszyscy mówią, ale jednak najpierw powinni wszystkim powiedzieć, że są razem. Pozdrawiam i do następnej soboty.
OdpowiedzUsuń