DAGGER IN MY HEART

Rozdziały w każdą sobotę lub jeśli będą 4 komentarze, rozdział pojawi się wcześniej.

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 29

Kilka dni później
(Nikki: Nathan..
-Nikki? Jak ty....?? Co ty ....???
Nikki: ciii....spokojnie......
-musze Ci coś powiedzieć.....
Nikki: Ja wiem.
-Nie tego nie wiesz...Ja musze Ci to powiedzieć...
Nikki; ja wiem ja wszystko słysze co do mnie mówicie. To że śpie nie znaczy ze nic nie wiem
- wróć do nas! Nie damy sobie bez ciebie rady...Ja nie dam sobie rady bez Ciebie.. Nikki: napewno dacie....NAPEWNO TY DASZ RADE! Odwruciła się za siebie i uśmiechneła się.
- Będzie dobrze zabaczysz. Powiedziała.)

W tym momęcie usłyszałem płacz. Co to było ??! Od Kąd Nikki jest w śpiączce to cały czas śnią mi sie takie sny. Mam już kurwa tego wszystkiego dość!!! Mogłem jej to powiedzieć już dawno. To nie ja jak zwykle kurwa nic nie zrobiłem, a teraz nawet nie wiadomo czy sie obudzi z tej cholernej śpiączki. Jest godzina druga nad ranem a ja już nie moge. Musze iść do kuchni musze sie czegoś napić. Schodząc widziałem zaświecone światło, to pewnie Amy lub Jakc by zrobić jeść małemu.
-Mały cie obudził ? Spytała Amy z Maco na ręlach
- nie. Powiedziłem - daj go bo widze że sobie nie możesz poradzić. Dodałem widząc jak dziewczyna nie radzi sobie z butelką.
-aaa....tak braciszku...ucz się ucz. Zarzartowała na co zgromiłem ją wzrokiem. Ona dobrze wie że ona może sie nigdy nie obudzić. Ale ciesze sie że próbuje mi poprawić humor. Bo od kąt Nikki jest w śpiączce Jack krąży ze szpitala do domu. Ja zamieniam sie z nim bo wiem że chłopak by nie wyrobił. Czasem jeździ tam Amy gdy tylko może. Dla wszyskich były by lepiej gdyby sie już obudziła. Tęsknie za nią jak cholera ! Za jej słodkim głosem, za jej spokojnym a za razem porywczym charakterem. Mam dość tego cholernego czekania!!!! Na następny dzień była moja kolej żebym ja jako pierwszy jechł do szpitala. Gdy ją widzę leżącą bez ruchu, myśle że byłoby lepiej jakbym ja tam leżał. Złapałem ją za rękę.
- śniłaś mi się dzisiaj. Powiedziałem
- miałaś na sobie taką ładną niebieską sukienke w kwiatki. Wygłądałaś ślicznie. Brakuje nam Ciebie wiesz? Mówiłem - nie mogę się doczekać gdy znowu zobacze twoje piękne niebieskie oczy.

*5miesięcy później
Nikki nadal sie nie obudziła. Jutro mija równe pięć miesięcy od postrzału. Lekarz powiedział, że jeżeli nie obudzi sie od porodu umrze ona i dziecko. Tej myśli ani ja, ani Jack, ani Amy nie możemy sobie tego wyobrazić. Najbardziej to wszystko przeżywa Jack. Jedyną osobą która próbuje wszystkich rozweselić to Amy ale widać że ona też już nie wyrabia. Przez ten czas co mnie nie pokoi ludzie Jaya nie pokazują się ani nie słychać o nich. To jest dziwne poniważ taki gang nie odpuści póki się nie dowie kto zabił jej lidera. A wracając do Nikki termim porodu mija za trzy dni. Wszyscy są bardzo podenerwowani. Nikt nie wie jak sie sprawy potoczą. Zawsze trzezba mnieć nadzije. Przez te długich pięć miesięcy Nikki śniła mi sie co noc. Ostatni sen utkwił mi w pamięci na zawsze. Šniła mi się Nikki ( jak zwykle z resztą ) na dodatek ten skuwysyn Jay gdźgał ją nożem a ja nic nie mogłem zrobić. To było straszne. W pewnej chwili poczułem lekki uścisk. Kurwa co ???!!!! Cały czas trzymałem Nikki za ręke a tu lekki uścisk. Musze biec po doktora!!
-Doktorze!!!! Ona.....ona sie chyba budzi !!!!!!! Zaczołem krzyczeć na cały szpital.

*oczami Nikki
Poczułam straszny ból brzucha....i...czyjąś ręke, która zaraz mnie póściała. Dopiero teraz przypomniałam sobie ostatnie wydarzenia.....ale.....nie tylko..... Ja słyszałam Nathana, Jacka i Amy. Powoli otwarłam oczy. Nad mną stało pełno lekarzy i pielęgniarek.....i....Nathan ? Nie rozumiem o co tu chodzi.? Nie miałam siły myśleć ponieważ strasznie bolał mnie brzuch. Ale zaraz... Dlaczego ja tak przytyłam?? O ile pamiętam......aaaaaa..już .....ała....rozumiem.
-słyszy mnie pani? Spytał jakiś starszy mężczyzna w okularach. Próbowałam sie odezwać ale nie miałam siły. -prosze zmrużyć oczy jeżeli tak. Powiedział natomiast zrobiłam to co kazał.
-boli....powiedziałam cicho.
-boli panią brzuch ? Spytał dokor na co ja pokiwałam głową.
- przewozimy ją na sale. Natychmiast. Dodł doktor.

*oczami Nathana
-moge wiedzieć co się dzieje? Spytałem
- jest możliwość że za kilka minut będzie pan ojcem. Powiedział dokotor i odszedł. O kurwa !!!! Musze jak najszybciej zawiadomić Jacka o tym wszystkim. Tylko gdzie ja mam telefon?? Aa chyba w kurtce. Kurwa......40 nie odebranych połączeń od Jacka.
-siema. Odezwał sie w słuchawce - czemu nie odbierałeś ?
- bo Nikki sie obudziła i ją gdzieś przewieźli. Powiedziałem
-COO??? i ty kurwa nie dzwonisz?????? !!!!!!!!!!!
- ty spokojnie! NIE WAŻ SIE WSIADAĆ DO SAMOCHODU Z TAKIMI "NERWAMI",bo jeszcze jakiś wypadek spowodujesz. Powiedziłem
-to Amy poprowadzi. A ty mnie nie zagaduj. Nara. Powiedział
-nara. Odpowiedziałem.

*20min później
- gdzie Nikki ??? Wbiegł Jack.
- nie mam pojęcia. Odpowiedziałem
- a gdzie Amy i Marco? Spytałem
-idą. Odpowiedział

*2godziny później Czekmy tu już tyle czasu u żaden lekarz nie łaskaw powiedzieć co z Nikki i dzieckiem.
- już dłużej nie wytrzymam! Powiedział Jack
- nie tylko ty. Więc sie ogarnij. Powiedziałem
- państwo z rodziny Pani Diaz ? Spytał lekarz
- tak a o co chdzi? Spytała Amy
- to gratulacije powiększyła się państwu rodzina. Powiedział
-można do niej wejść ? Spytał Jack
- nie .....dzisiaj jeszcze nie. Pacjentka musi odpocząć
-nawet jedna osoba? Dopytywał sie
-nie naprawde, bardzo mi przykro. Dopiero jutro.
- a można chociaż przez szybe zobaczyć dziecko? Spytałem.
-no dobrze. Ale przez szybe. Zaraz poprosze pielengniarke do państwa. Powiedział i odszedł. Po chwili przyszła do nas pielęgniarka.
-mają państwo szczęście. Akurat idę po malutką by zanieść ją do pacjentki. Po chwili bysliśmy już pod salą gdzie leży malutka. Gdy pielegniaraka wyniosła ją na korytarz, poprostu oniemiałem. Ona była taka malutka,niewinna,bezbronna. Ta świadomość że ona jest uzależniona od nas
- chce pan wziąść ją na rece? Spytała
- co ? Ja ? Ja nie umiem. Na co Jack i Amy sie uśmiechneli.
- to nie jest trudne. Powiedziała
- niech Pan weźmie pod głowke. Powiedziała. Ona jest taka śliczna. Jak malutki aniołek.
- i jak ? Jak sie czujesz w roli ojca ? Spytał Jack
- a jak mam sie czuć? Spytałem
-no ty chyba najlepiej wiesz. Powiedział Jack.

*oczmi Nikki
Nie moge uwierzć że tak szybko zostałam mamą. Pamiętam jak jeszcze zanim "poznałam" chłopkaów i Amy miałam plany,marzenia. Ale ok. Gdy bedą molgli do mnie przyjść musze sie ich wypytać co sie działo przez ten czas, gdy tu leżałam. Kompletnie nie wiem co sie wyadrzyło tuż po tym jak......Nathan wyzanła mi że mnie kocha. Pamiętam tylko że słyszałam co do mnie mówią, bardzo chciałam sie obudzić,odpowiedzić im, powiedzieć że wszystko w porządku.
-dzień dobry pani Diaz. Do sali weszła pielęgniarka z Mariną. Na co odrazu pojawił mi sie uśmiech na twarzy.
- dzień dobry. Powiedziałam
- przed momętem soptkałam pani rodzinę.powiedziała pielęgniaraka.
- mogą wejść ? Spytałam
-nie. Niestety pan doktor powiedział że dopiero jutro. Powiedziała
- ale oni naprawde panią kochają. Całe pięć miesięcy każdy z tej trójki, był u Pani. A najwięcej ten chłopak, co dziś trzymał malutlą.
- ktoś ją już widział? Spytałam
- tak. Pani brat, ta blądyneczka z dzieckiem i ten trzeci.
- Nathan. Tak ? Spytałam
-tak chyba tak. Powiedziała. W tym momęcie przypomniałam sobie coś bardzo ale to bardzo ważnego. Ostatnie słowa Nathana zanim........
-przyjde do Pani za trzy godziny.powiedziała i wyszła zabierając ze sobą Marine.
Leżę tu już dzień (znaczy 5miesiecy ale ja nie pamietam) ale wracając to strasznie mi się tu nudzi. A o ile mi wiadomo to jeszcze nikt sie o mnie nie pytał czyli nikogo u mnie jeszcze nie ma. No w sumie jest dziesiąta rano. A Jack lubi sobie pospać. Pielęgniarka powiedziała że Mariny już do inkubatora nie będą brać więcej. Więc będę miała ją cały czas przy sobie.
Jest 10:30 a ja umre z nudów. Mała śpi,a ja nie moge ponieważ Marinka śpi całą noc, nie budzi się gdy słyszy hałas i ogulnie to takie spokojne dziecko. Mam nadzieje że Nathan ją pokocha tak jak ja. A jeżleli nie to jakoś sobie poradze.
-można? Do sali wszedł Jack. Gdy go zobaczyłam od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-jasne wchodź. Powiedziałam - nawet nie wiesz jak się stęskniłam za tobą.powiedziałam
-nawet nie wiesz jak ja sie za tobą stęskniłem
- opowiadaj jak tam? Co się działo przez ten czas ? I gdzie reszta? Zaczełam dopytywać brata.
-po pierwsze to jak się czujesz? Spytał
- ja bardzo dobrze.aha uprzedze następne pytanie bo Marinka też jest zdrowa. A teraz opowiadaj.
-dobra już. Powiedział
- więc tak...po tym jak ciebie tu przywieźli, to cały czas krąrzyliśmy z domu do szpitala i na odwrót. Gdy sie obudziałaś to Nathan był przy tobie. Powiedział.
- Nathana i Amy nie ma tutaj ponieważ szukują dla Ciebie i małej niespodziankę. Powiedział
-uuu...a jaką tą niespodziankę ? Spytałam
-tego sie dowiesz jak wrócicie z malutlą do domu. Powiedział
-ale jesteś....i uwarzasz sie za mojego brata. Powiedziałam
-oj nie panikuj. Napewno Cie nie będą długo trzymać. Bo już Cie wytrzymali w tym szpitalu. Powiedział
-no racja pięć miesięcy to wcale krótko nie jest. Uśmiechnełam sie
- a dlaczego właśnie Mariana ? Spytał Jack
- a jak ma na imie babcia ? Spytałam
-aaaaa.....a ja zawsze myślałem że to Martina a nie Marina. Powiedział
- Jack serio ? Spyrałam z uśmiechem
-no tak.powiedział ze wstydem
- i nawet nie wiesz jak sie stęskinłam za tobą i resztą. Powiedziałam
- my za tobą też, a chyba najbardziej Nathan.


-----------------------------------
Hej ☺
Dzisiaj tak wcześnie ponieważ pierwszy raz dodaje rozdział przez blogera na telefon i kompletnie nie wiem jak to będzie wyglądać na witrynie komputerowej(czy jak to sie tam nazywa)
Mam dla was dobrą wiadomość :-)
Nie będę koñczyała bloga tylko zrobię drugą część. Ten pomysł natchnoł mnie jakoś w tygodniu. Mam nadzieje że cieszycie sie z tego powodu...
Aha bym zapomniała. Zasada o 4kom nadal jest. Więc przypominam jeżeli będą 4kom rozdział pojawi sie wcześniej ☺
No to chyba tyle.....do następnego
Kocham was  pa pa

1 komentarz:

  1. Awwww Nathan w roli tatusia. Cieszę się, że postanowiłaś zrobić drugą część. Na pewno będę czytać.
    Przepraszam, że taki krótki rozdział, ale nie mam za bardzo czasu na dłuższy. Życzę ci dużo weny i do następnego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń