-Jesteś
pewna, możemy jechać?- pyta się Jack po raz tysięczny.
-Tak, jestem
pewna- powtarzam zdecydowanie.
-Na
pewno?-dopytuje, a mi chyba zaraz puszczą nerwy. Spokojnie Nikki. Wdech,
wydech.
-Idź
już-zaczęłam lekko wypychać go z domu- i mnie nie denerwuj, bo jak ci zaraz
kopa zasadzę, to wylądujesz prosto na
lotnisku- śmiałam się z zachowania brata. Nie powiem, bo Nathan też od
rana jest w świetnym humorze. Wydaje mi się, że go ktoś podmienił. To jednak
nie zmienia faktu, że nadal się go trochę boję.
- I ty Nikki
przeciwko mnie?
-Ja?
Nieeee...- odparłam z uśmiechem.
-Dobra,
koniec tych pogaduszek- przerwał Nathan
-Okej, okej...
- Pa pa
kochana- Amy rzuciła mi się na szyję- tylko bądź ostrożna.
-Spróbuję i ty też na siebie uważaj-
odwzajemniłam uścisk.
-Do
zobaczenia wkrótce Jack- pożegnałam się z bratem.
-Nikki,
jesteś pewna, że...- chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam:
-Jedź już!
Bo zaczynasz mnie denerwować- powiedziałam z uśmiechem.
-Jak sobie
życzysz. Pa pa Nikki- odparł i wyszli z domu. Co za upierdliwiec. Chyba
porządnie muszę się zastanowić, czy to rzeczywiście mój brat. Chociaż z drugiej strony jesteśmy tak samo
opiekuńczy i dlatego on się tak o mnie martwi. Wtedy przypomniała mi się mama.
Gdybym rzeczywiście się nią interesowała, nie doszłoby do wypadku i mama by
teraz żyła... Mój humor momentalnie się pogorszył i nieco rozbolała mnie głowa.
- Nad czym
tak medytujesz?- z rozmyślań wyrwał mnie głos osoby, która szczerze mnie nienawidzi,
a ja muszę z nim spędzić całe dwa tygodnie.
- Nic
ważnego- odparłam i chciałam odejść, ale Sykes nagle złapał mnie za ramię i
odwrócił w swoją stronę tak, że nasze twarze dzieliły dosłownie trzy
centymetry. Przez chwilę badawczo mi się przyglądał, a ja, pod wpływem jego
spojrzenia, skuliłam się w sobie.
-Odzywaj się
normalnie, bo chyba nie chcesz spędzić dwóch tygodni zamknięta w pokoju-
warknął. Dobra, stop. Nie mogę mu pokazać, że się boję, ponieważ będzie miał z
tego dużą satysfakcję. Ale... Jeju, jak on bosko pachnie i te jego oczy... Nie,
wróć!
-Słyszysz,
co mówię!?- złapał mocniej moją rękę.
-Tak,
słyszę... mógłbyś mnie puścić?
-Mógłbym,
ale nie muszę - odparł chamsko z tym swoim wrednym uśmieszkiem. Nie miałam
innego wyjścia i wyrwałam swoją rękę z uścisku chłopka. Ten najwidoczniej się
tego nie spodziewał.
-Oooo...
Niunia się zdenerwowała?- dodał, a ja
przewróciłam oczami i poszłam na górę.
-Za 15 minut
widzę cię na dole- krzyknął za mną. Co on sobie myśli? Że będę na każde jego skinienie? Nigdy w
życiu. Zejdę kiedy będę chciała.
*oczami
Nathana
-Cholera!
Mówiłem ci że masz być na dole za 15 minut!-wszedłem do jej pokoju i zobaczyłem
śpiącą Nikki. Trochę głupio mi się zrobiło no ale cóż....Zmuszony jestem zjeść
sam. Może i jestem dla niej nie miły i chamski, ale lubię ją.
***
Siedziałem w
salonie i z braku lepszego zajęcia oglądałem jakiś nudny film. Nawet bym się
nie zorientował, że Nikki schodzi na dół, gdybym nie usłyszał jej kichnięcia.
-Ooo.... widzę,
że księżna raczyła wyjść z pokoju- powiedziałem chcąc się z nią podrażnić. Dziewczyna
jednak nie zareagowała.
- Masz coś
na gardło?- spytała, a raczej wyszeptała z trudem. Kiedy się tak załatwiła?
- W kuchni
poszukaj. Gdzie się tak przeziębiłaś?
- Nie wiem-
odparła cicho i znowu kichnęła. Swoją drogo słodko kicha i tak zabawnie się
przy tym marszczy.
- Na
zdrowie.
- Dziękuję-
odpowiedziała ledwie słyszalnym głosem i skierowała się do kuchni.
*Oczami
Nikki
Strasznie
bolała mnie głowa i wszystkie mięśnie, a poruszanie się sprawiało mi nie mniej
trudności niż gdybym miała chodzić po linie na wysokości kilkudziesięciu metrów
będąc zdrowa. Jednak nie mogę pokazać Sykesowi jak beznadziejnie się czuję. Muszę
jeszcze trochę się pomęczyć i znaleźć coś na gardło. Gdzie są te cholerne
leki?! W kuchni? Kurde, ciekawe gdzie…
-Znalazłaś?-
zza ściany dobiegł mnie głos chłopaka.
-Nie…-
odparłam trudem, ale wątpię, że to
usłyszał.
- Czy tobie
trzeba wszystko palcem pokazywać?- wpadł wściekły do kuchni- idź do pokoju i
się połóż, to ci zaraz przyniosę.- Od tych jego wrzasków jeszcze bardziej
rozbolała mnie głowa. Zanim dojdę do swojego pokoju w takim stanie, miną wieki,
ale trudno… Nie mam siły się z nim sprzeczać.
-Albo idź do
salonu na kanapę- dodał szukając w szafce odpowiednich leków. Nic nie mówiąc poszłam
do pokoju.
W połowie
drogi tak bardzo zakręciło mi się w głowie, że na chwilę straciłam równowagę i
gdyby nie stolik, leżałbym plackiem na podłodze. Przez moment musiałam stać w
bezruchu, żeby dojść do siebie. Gdy było już lepiej, ruszyłam dalej. Tyle co
usiadłam na kanapie, Nathan wyszedł z kuchni z tacą i jakimiś lekami.
-Chyba
wyraźnie kazałem Ci się położyć?!
-Tak…. I
właśnie to robię- powiedziałam z trudem.
-Weź to i
popij, a później to i się połóż- podał mi szklankę z wodą i tabletkę słoniowych
rozmiarów.
-Nie dam
rady tego połknąć- mój głos, który na
początku wypowiedzi przypominał skrzek, przerodził się w szept.
-Biery i
mnie nie denerwuj.
-To jest…
za… duże- ledwo z siebie wydusiłam .
-To mam ci
to jeszcze pogryźć?!- zdenerwował się.- Daj- powiedział znudzonym głosem i przełamał
tabletkę na pół. -Ja idę na górę, jak
coś ci będzie potrzebne, to idź do kuchni.
***
Gdy się
obudziłam, w dom panowała cisza. Chłopak chyba jeszcze siedział u siebie. Nie
miałam siły podnosić się z kanapy, a nie zamierzałam bezczynnie leżeć. Moim
jedynym ratunkiem był telewizor. Z moim szczęściem musiałam trafić na coś tak
ekscytującego jak wiadomości, w których akurat pokazywali jakiś reportaż z…
katastrofy dwóch samolotów, a JEDNYM Z NICH LECIELI AMY I JACK!!!!!!!
-NATHAN!!!-
Zawołałam chłopaka tak głośno jak tylko potrafiłam w moim obecnym stanie.
- Kurwa,
czego znowu?! Nie jestem Twoim służącym!- specjalnie szedł super wolno, żeby
mnie zdenerwować. Gdy wreszcie doczłapał się do kanapy, pokazałam mu na
wiadomości.
-No i ….
Tylko po to mnie wołałaś? – zapytał niezadowolony, że musiał tu przyjść.
- Obejrzyj to-
powiedziałam cicho, a w moich oczach zaczęły się zbierać łzy.
-Ale wielkie
halo. Samolocik zrobił bum. Codziennie są tego typu katastrofy.
-Ale
przecież jeden z tych samolotów to …. – nie skończyłam, bo Nathan szybko mi
przerwał.
-Nawet tak
nie myśl. Pewnie w tv się pomylili, a ty panikujesz. Zaraz zadzwonię i
zobaczysz, że jest ok.
-Mam
nadzieję…- dodałam cicho do siebie.
- Cholera,
odbierz – Sykes zaczął niecierpliwie chodzić po pokoju. Kilka razy dzwonił do
Amy i Jack’a.
- I… ?
- Nie
odbierają- powiedział krótko.
- Czy to znaczy,
że oni...- nie mogłam tego dokończyć. To było zbyt straszne.
- Nie, na
pewno tak się nie stało- usiadł obok
mnie, a ja wtuliłam się w niego i rozpłakałam jak małe dziecko.
-Ciiii….
Pewnie telefony mają wyłączone. Wszystko z nimi okej- powiedział spokojnie
przytulając mnie mocnej i głaszcząc po
głowie. Zaskoczył mnie tym gestem, ale
nie miałam siły protestować.
Bardzo was przepraszam za brak notek ale komputer mi się zepsuł i nie mam jak pisać . Rozdziały dodaje mi przyjaciółka.....
OdpowiedzUsuńwiec siedzie teraz przez telefon komórkowy nie wiem czy ten komentarz się doda.
Tu obiecany rozdział za 4 kom . Dziękuję bardzo was kocham i pozdrawiam♥♥♥♥
Nie masz za co dziękować Kochaniutka ♥
OdpowiedzUsuńRozdział boski ♥♥
Nathan taki .. Hm... Czuły ? I ten jego komplement o jej nosku *.*
Oby oni żyli ! :( cO TO BĘDZIE BEZ NICH ?
Dodawaj szybciutko następny ♥♥
Cudowny *.*
OdpowiedzUsuńAle niech Jack i Amy żyją .
To nie może się tak skończyć !
:(( Tak bardzo ich kochałam
Kto się zajmie Nikki ?
Weny i czekam na next'a
P.s. Właśnie przed chwilka tu weszłam ,a to taka niespodzianka :***
Takiego obrotu sytuacji to się nie spodziewałam. Mam nadzieję, że to jednak jest jakaś pomyłka. Nikki się załamię, jeśli jest to prawda, bo tylko Jack jej został. To miło ze strony Nathana, że się zachował w taki sposób jak się dowiedzieli o katastrofie. Przez te dwa tygodnie na pewno się do siebie zbliżą. Świetny rozdział i super, że jest dłuższy od pozostałych. Nie mogę się doczekać następnego. Życzę went. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJakie piękny , a zarazem smutny rozdział :(
OdpowiedzUsuńNiech oni przeżyją !
Nikki został tylko Jack :"(( A Amy to jest przyajciółka !
Czekam na następny i mam nadzieję , że wszystko potoczy się dodrze :))
Megaśny *.*
OdpowiedzUsuńKiedy 20 ? / Lenka;*