DAGGER IN MY HEART

Rozdziały w każdą sobotę lub jeśli będą 4 komentarze, rozdział pojawi się wcześniej.

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 19


-Jesteś pewna, możemy jechać?- pyta się Jack po raz tysięczny.
-Tak, jestem pewna- powtarzam zdecydowanie.
-Na pewno?-dopytuje, a mi chyba zaraz puszczą nerwy. Spokojnie Nikki. Wdech, wydech.
-Idź już-zaczęłam lekko wypychać go z domu- i mnie nie denerwuj, bo jak ci zaraz kopa zasadzę, to wylądujesz prosto na  lotnisku- śmiałam się z zachowania brata. Nie powiem, bo Nathan też od rana jest w świetnym humorze. Wydaje mi się, że go ktoś podmienił. To jednak nie zmienia faktu, że nadal się go trochę boję.
- I ty Nikki przeciwko mnie?
-Ja? Nieeee...- odparłam z uśmiechem.
-Dobra, koniec tych pogaduszek- przerwał Nathan
-Okej, okej...
- Pa pa kochana- Amy rzuciła mi się na szyję- tylko bądź ostrożna.
 -Spróbuję i ty też na siebie uważaj- odwzajemniłam uścisk.
-Do zobaczenia wkrótce Jack- pożegnałam się z bratem.
-Nikki, jesteś pewna, że...- chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam:
-Jedź już! Bo zaczynasz mnie denerwować- powiedziałam z uśmiechem.
-Jak sobie życzysz. Pa pa Nikki- odparł i wyszli z domu. Co za upierdliwiec. Chyba porządnie muszę się zastanowić, czy to rzeczywiście mój brat.  Chociaż z drugiej strony jesteśmy tak samo opiekuńczy i dlatego on się tak o mnie martwi. Wtedy przypomniała mi się mama. Gdybym rzeczywiście się nią interesowała, nie doszłoby do wypadku i mama by teraz żyła... Mój humor momentalnie się pogorszył i nieco rozbolała mnie głowa.
- Nad czym tak medytujesz?- z rozmyślań wyrwał mnie głos osoby, która szczerze mnie nienawidzi, a ja muszę z nim spędzić całe dwa tygodnie.
- Nic ważnego- odparłam i chciałam odejść, ale Sykes nagle złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę tak, że nasze twarze dzieliły dosłownie trzy centymetry. Przez chwilę badawczo mi się przyglądał, a ja, pod wpływem jego spojrzenia, skuliłam się w sobie.
-Odzywaj się normalnie, bo chyba nie chcesz spędzić dwóch tygodni zamknięta w pokoju- warknął. Dobra, stop. Nie mogę mu pokazać, że się boję, ponieważ będzie miał z tego dużą satysfakcję. Ale... Jeju, jak on bosko pachnie i te jego oczy... Nie, wróć!
-Słyszysz, co mówię!?- złapał mocniej moją rękę.
-Tak, słyszę... mógłbyś mnie puścić? 
-Mógłbym, ale nie muszę - odparł chamsko z tym swoim wrednym uśmieszkiem. Nie miałam innego wyjścia i wyrwałam swoją rękę z uścisku chłopka. Ten najwidoczniej się tego nie spodziewał.
-Oooo... Niunia się zdenerwowała?- dodał,  a ja przewróciłam oczami i poszłam na górę.
-Za 15 minut widzę cię na dole- krzyknął za mną. Co on sobie myśli?  Że będę na każde jego skinienie? Nigdy w życiu. Zejdę kiedy będę chciała.
                                   
*oczami Nathana
-Cholera! Mówiłem ci że masz być na dole za 15 minut!-wszedłem do jej pokoju i zobaczyłem śpiącą Nikki. Trochę głupio mi się zrobiło no ale cóż....Zmuszony jestem zjeść sam. Może i jestem dla niej nie miły i chamski, ale lubię ją.

                                    ***
Siedziałem w salonie i z braku lepszego zajęcia oglądałem jakiś nudny film. Nawet bym się nie zorientował, że Nikki schodzi na dół, gdybym nie usłyszał jej kichnięcia.
-Ooo.... widzę, że księżna raczyła wyjść z pokoju- powiedziałem chcąc się z nią podrażnić. Dziewczyna jednak nie zareagowała.
- Masz coś na gardło?- spytała, a raczej wyszeptała z trudem. Kiedy się tak załatwiła?
- W kuchni poszukaj. Gdzie się tak przeziębiłaś?
- Nie wiem- odparła cicho i znowu kichnęła. Swoją drogo słodko kicha i tak zabawnie się przy tym marszczy.
- Na zdrowie.
- Dziękuję- odpowiedziała ledwie słyszalnym głosem i skierowała się do kuchni.

 *Oczami Nikki
Strasznie bolała mnie głowa i wszystkie mięśnie, a poruszanie się sprawiało mi nie mniej trudności niż gdybym miała chodzić po linie na wysokości kilkudziesięciu metrów będąc zdrowa. Jednak nie mogę pokazać Sykesowi jak beznadziejnie się czuję. Muszę jeszcze trochę się pomęczyć i znaleźć coś na gardło. Gdzie są te cholerne leki?! W kuchni? Kurde, ciekawe gdzie…
-Znalazłaś?- zza ściany dobiegł mnie głos chłopaka.
-Nie…- odparłam  trudem, ale wątpię, że to usłyszał.
- Czy tobie trzeba wszystko palcem pokazywać?- wpadł wściekły do kuchni- idź do pokoju i się połóż, to ci zaraz przyniosę.- Od tych jego wrzasków jeszcze bardziej rozbolała mnie głowa. Zanim dojdę do swojego pokoju w takim stanie, miną wieki, ale trudno… Nie mam siły się z nim sprzeczać.
-Albo idź do salonu na kanapę- dodał szukając w szafce odpowiednich leków. Nic nie mówiąc poszłam do pokoju.
W połowie drogi tak bardzo zakręciło mi się w głowie, że na chwilę straciłam równowagę i gdyby nie stolik, leżałbym plackiem na podłodze. Przez moment musiałam stać w bezruchu, żeby dojść do siebie. Gdy było już lepiej, ruszyłam dalej. Tyle co usiadłam na kanapie, Nathan wyszedł z kuchni z tacą i jakimiś lekami.
-Chyba wyraźnie kazałem Ci się położyć?!
-Tak…. I właśnie to robię- powiedziałam z trudem.
-Weź to i popij, a później to i się połóż- podał mi szklankę z wodą i tabletkę słoniowych rozmiarów.
-Nie dam rady tego połknąć-  mój głos, który na początku wypowiedzi przypominał skrzek, przerodził się w szept.
-Biery i mnie nie denerwuj.
-To jest… za… duże- ledwo z siebie wydusiłam .
-To mam ci to jeszcze pogryźć?!- zdenerwował się.- Daj- powiedział znudzonym głosem i przełamał tabletkę na pół. -Ja idę na górę,  jak coś ci będzie potrzebne, to idź do kuchni.

                                   ***

Gdy się obudziłam, w dom panowała cisza. Chłopak chyba jeszcze siedział u siebie. Nie miałam siły podnosić się z kanapy, a nie zamierzałam bezczynnie leżeć. Moim jedynym ratunkiem był telewizor. Z moim szczęściem musiałam trafić na coś tak ekscytującego jak wiadomości, w których akurat pokazywali jakiś reportaż z… katastrofy dwóch samolotów, a JEDNYM Z NICH LECIELI AMY I JACK!!!!!!!
-NATHAN!!!- Zawołałam chłopaka tak głośno jak tylko potrafiłam w moim obecnym stanie.
- Kurwa, czego znowu?! Nie jestem Twoim służącym!- specjalnie szedł super wolno, żeby mnie zdenerwować. Gdy wreszcie doczłapał się do kanapy, pokazałam mu na wiadomości.
-No i …. Tylko po to mnie wołałaś? – zapytał niezadowolony, że musiał tu przyjść.
- Obejrzyj to- powiedziałam cicho, a w moich oczach zaczęły się zbierać łzy.
-Ale wielkie halo. Samolocik zrobił bum. Codziennie są tego typu katastrofy.
-Ale przecież jeden z tych samolotów to …. – nie skończyłam, bo Nathan szybko mi przerwał.
-Nawet tak nie myśl. Pewnie w tv się pomylili, a ty panikujesz. Zaraz zadzwonię i zobaczysz, że jest ok.
-Mam nadzieję…- dodałam cicho do siebie.
- Cholera, odbierz – Sykes zaczął niecierpliwie chodzić po pokoju. Kilka razy dzwonił do Amy i Jack’a.
- I… ?
- Nie odbierają- powiedział krótko.
- Czy to znaczy, że oni...- nie mogłam tego dokończyć. To było zbyt straszne.
- Nie, na pewno tak się nie stało- usiadł obok  mnie, a ja wtuliłam się w niego i rozpłakałam jak małe dziecko.

-Ciiii…. Pewnie telefony mają wyłączone. Wszystko z nimi okej- powiedział spokojnie przytulając  mnie mocnej i głaszcząc po głowie. Zaskoczył mnie tym gestem,  ale nie miałam siły protestować. 

6 komentarzy:

  1. Bardzo was przepraszam za brak notek ale komputer mi się zepsuł i nie mam jak pisać . Rozdziały dodaje mi przyjaciółka.....
    wiec siedzie teraz przez telefon komórkowy nie wiem czy ten komentarz się doda.
    Tu obiecany rozdział za 4 kom . Dziękuję bardzo was kocham i pozdrawiam♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie masz za co dziękować Kochaniutka ♥
    Rozdział boski ♥♥
    Nathan taki .. Hm... Czuły ? I ten jego komplement o jej nosku *.*
    Oby oni żyli ! :( cO TO BĘDZIE BEZ NICH ?
    Dodawaj szybciutko następny ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny *.*
    Ale niech Jack i Amy żyją .
    To nie może się tak skończyć !
    :(( Tak bardzo ich kochałam
    Kto się zajmie Nikki ?
    Weny i czekam na next'a
    P.s. Właśnie przed chwilka tu weszłam ,a to taka niespodzianka :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Takiego obrotu sytuacji to się nie spodziewałam. Mam nadzieję, że to jednak jest jakaś pomyłka. Nikki się załamię, jeśli jest to prawda, bo tylko Jack jej został. To miło ze strony Nathana, że się zachował w taki sposób jak się dowiedzieli o katastrofie. Przez te dwa tygodnie na pewno się do siebie zbliżą. Świetny rozdział i super, że jest dłuższy od pozostałych. Nie mogę się doczekać następnego. Życzę went. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie piękny , a zarazem smutny rozdział :(
    Niech oni przeżyją !
    Nikki został tylko Jack :"(( A Amy to jest przyajciółka !
    Czekam na następny i mam nadzieję , że wszystko potoczy się dodrze :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Megaśny *.*
    Kiedy 20 ? / Lenka;*

    OdpowiedzUsuń