Siedzimy sobie na
kanapie w salonie i oglądamy jakiś horror. Amy przerażona wtula się w Jack'a,
Sykes ogląda z zainteresowaniem, a ja
cholernie się nudzę bo ten film oglądałam już dobre kilkanaście razy. W sumie znam go na pamięć i w
najstraszniejszym momencie zebrało mi się na ziewanie. Szybko zakryłam usta
dłonią.
-Nie rusza cię to?!-
spytała ze zdziwieniem dziewczyna, podczas sceny scenie kiedy seryjny zabójca z
szalonym uśmiechem i wielką radością tępym nożem odcina bardzo powoli
zakładnikowi palce u rąk.
-Nie- powiedziałam ze
spokojem- już to oglądałam.
-To powiedz jak się
skończy i będziemy mogli to wyłączyć- ucieszyła się Amy.
-NIE!!!-wykrzyczeli
równocześnie Jack i Nathan, na co ja lekko się uśmiechnęłam. Groźny pan Sykes
uwielbia filmy. Ciekawe.
-Przykro mi Amy,
zostałaś przegłosowana- dodałam z udawanym smutkiem, ale w duchu śmiałam się z tej całej sytuacji.
- Dziękuję braciszku-
zwróciła się chamskim głosem do Nathna.
-A, drobiazg
siostrzyczko- odparł nie odrywając oczu od filmu.
-Idziesz ze mną na
górę?-spytała
-Jasne- cicho ruszyłam
za dziewczyną. Weszłyśmy do jej sypialni. Miała całkiem ładny pokój. Ściany
pomalowane na jasny fiolet. Na prawo od drzwi znajdowało się ogromne okno i
wyjście na taras, a po drugiej stronie stało ogromne łózko. Natomiast na wprost
ustawiono meble. Wszystkie utrzymano w białych kolorach, które
fantastycznie kontrastowały z
fioletowymi ścianami.
-Jak można oglądać takie
dziwactwa? – zastanawiała się głośno Amy siadając na łóżku
-Normalnie, ale trzeba
mieć mocne nerwy i… - ups, zagalopowałam się- eee… czasem jest to ciekawe-
wymyśliłam na poczekaniu, ale dziewczyna zbyt dobrze mnie już znała i niestety
nie uwierzyła.
- I… co? Bo słyszę, że
coś kręcisz- usiadłam obok niej na łóżku opierając się o zagłówek. Wziełam
głęboki oddech i nie patrząc na nią, wytłumaczyłam:
- Jest to fajna
odskocznia od rzeczywistości. Przy takich filach musisz trochę wytężyć umysł i
dzięki temu nie myślisz o własnych problemach. Przy nudnych komediach czy
romansidłach nie trzeba się skupiać nad akcją. Zawsze z Emy oglądałyśmy horrory
jak uciekałam z domu przed…
- Wystarczy, rozumiem-
przerwała Amy i nagle na jej twarzy się szeroki uśmiech. Podeszła do szafy.
Wyjęła z niej duże pudełko.
-Co to jest- spytałam z
ciekawości.
-Zrobię ci paznokcie! –
oznajmiła radośnie. Że co proszę?- Oj, Nikki, zgódź się. Od dawna mam ochotę się
pobawić czyimiś paznokciami, ale nie ma nikogo odpowiedniego.
-No skoro tak ładnie
prosisz, to nie ma sprawy. Tak właściwie sporo tego masz- Amy uśmiechnęła się
radośnie i przystąpiła do zabawy. Była w swoim żywiole. Cały czas gadała o
lakierach, ozdobach, wzorach, pomysłach… Całkiem miło się jej słuchało, a poza
tym nie musiałam nic mówić. Kilkadziesiąt minut później mogłam podziwiać
wspaniałe efekty
je pracy
-Wyszło lepiej niż
myślałam- stwierdziła z zadowoleniem.
-Żartujesz? Są śliczne.
Dziękuję- przytuliłam się do blondynki.
-Nie ma za co.- odparła
odwzajemniając uścisk.-Chodź, pokarzemy chłopakom- Na mojej twarzy pojawił się
grymas, ale dziewczyna go nie dostrzegła, bo złapała mnie za rękę i pociągnęła
na schody. Z takim pośpiechem zbiegała do salonu, że nagle na jednym stopniu
się poślizgnęła i pociągnęła mnie za sobą, nadal trzymając moją dłoń w żelaznym uścisku. Przestraszona pisnęła
głośno i w ostatniej chwili chwyciła się poręczy, ratując się przed upadkiem z
niemal z połowy schodów. Niestety ja nie miałam tyle szczęścia i kiedy Amy
chwyciła barierkę, wypuściła mnie. Wiedziałam, że za sekundę zderzę się z
podłogą i przerażona, zamknęłam oczy. Kiedy zamiast twardych paneli, poczułam
jak ktoś mnie łapie. Powoli podniosłam powieki i doznałam szoku.
Pan-Nienawidzę-Nikki mnie złapał. Po nim prędzej spodziewałabym się, że pozwoli
mi upaść i będzie się za mnie nabijał jak zwykle.
- Nic ci nie jest?-
spytał uważnie mi się przyglądając, na mojej twarzy od razu pojawiły się
rumieńce.
- Nie, dzięki- odparłam
cicho- Możesz już puścić?
- Tak, jasne- szybko.
Natychmiast mnie postawił, a ja się lekko od niego odsunęłam. Może i nasze
relacje nie były tak lodowate jak na początku znajomości, ale nadal traktowałam
go chłodno, a po tym jak zabił Dick’a, trochę się go bałam i wolałam unikać przebywania
z nim sam na sam. Jack już tulił Amy.
-Nikki, tak bardzo cię
przepraszam, cała jesteś?- dziewczyna od razu do mnie podbiegła, a Sykes
poszedł na piętro.
- Spokojnie, nadal
jestem w jednym kawałku. – powiedziałam z uśmiechem i skierowaliśmy się do kuchni.
Jack zajadł się ciastkami, więc szybko mu kilka podwędziłam.
- A Nath to gdzie
spytała Amy?
- U siebie, przecież
przed chwilą go widziałaś- stwierdził Jack. Dziewczyna uśmiechnęła się w
zabawny sposób i poszła do brata.
-Jack...coś się dzieje?-
spytałam chłopaka.
-Nie, a dlaczego pytasz?
-Jesteś jakiś dziwny-
powiedziałam niepewnie.
-Wydaje ci się – odparł
z uśmiechem w stylu „wszystko jest dobrze” i przytulił mnie- Ale czasem to mam
ochotę na wakacje.
-Wiesz co? Może
zabrałbyś Amy na jakiś wyjazd kilkudniowy czy coś- zaproponowałam z uśmiechem i
w tym momencie weszła dziewczyna.
- Co się tak
szczerzycie?
- Moja siostra wysyła
nas na urlop- wytłumaczył chłopak, a Amy uśmiechnęła się szeroko i
klasnęła w dłonie jak małe dziecko.
- Ale ja nie mogę nigdzie
jechać- stwierdził Jack, a widząc pytające spojrzenie swojej narzeczonej,
dodał- chodzi o sprawę z Jay’em, a pyzatym Nikki i Nath się pozabijają razem…-
Amy zachichotała.
- Masz rację, ale pomysł
z wyjazdem mi się podoba- przyznała dziewczyna.- I widzisz Nikki jakiego masz
kochającego brata?
- Tak, dzięki, że się
tak o mnie martwicie, ale czasem prze….
- Wiem, co chcesz
powiedzieć. Uwierz mi Nikki, ale my nie przesadzamy. Tak trzeba i my po prostu…
- nie skończyła, ponieważ do pomieszczenia padł Nathan trzaskając drzwiami.
-Cholera!!! Pojebane
psy!!!- zaczął wrzeszczeć.
-Nath? Co się stało?-
spytała Amy
- Pięć stów mandatu, bo
kierunkowskazu nie było kurwa- Wściekał się chłopak, a na moich ustach pojawił
się lekki uśmiech, natomiast Jack, widząc moją reakcję, roześmiała się na
całego.-Ciebie to kurwa śmieszy?-spytał Jacka
-No....przecież nie
pierwszy raz cię złapali za to samo. W tym miesiącu to będzie już chyba- Jack
udawał, że głęboko na czymś myśli. Nathan mnie zauważył. Niedobrze.
-Ooo… Nicol....Nie
wiedziałem cię i się kurwa nie śmiej, bo to nie jest śmieszne!-mówił nachylając
się nade mną. Momentalnie zamilkłam i skuliłam się unikając jego spojrzenia.
-No między innymi
dlatego nie chcę jechać- stwierdził Jack.
-Czy ja o czymś nie
wiem?-zainteresował się Sykes, odsuwając się ode mnie.
- Nikki chciała zachęcić
mnie i Amy do urlopu rzucił beztrosko Jack.
-I dlaczego nie chcecie
jechać? – spytał zaskoczony. Kompletnie mnie zamurowało.
-CO?!-zakrztusił się
Jack
-Jakie co? Pytam się
czemu nie chcecie jechać.
-Bo się pozabijacie bez
opieki.
-Ha ha ha. Bardzo
śmieszne. O swoją siostrzyczkę nie musisz się bać- powiedział głaskając mnie po
głowie jak małe dziecko. Szybko
odchyliłam głowę uciekając przed jego dotykiem.
-Ale…- Amy chciała
zainterweniować.
-Żadne „ale”. Jak wrócicie, będziemy żywi i postaram się
nie wydrapać mu oczu...- odparłam, na co Sykes bardzo dziwnie się na mnie
spojrzał.
-Jesteście pewni? –
spytał Jack.
- Tak! A teraz pakować
się!- zarządził Sykes.
Uuuuuuu.... Nikki i Nath sami zostają na parę dni. Ciekawe, co się będzie działo. Super rozdział. Niech oni już będą razem, co? Czekam na nn. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietny ♥♥
OdpowiedzUsuńJak fajnie , Nathan i Nikki zostaną sami ... Sami ! :D
Czekam na next'a ☻
Omomom ♥♥
OdpowiedzUsuńMegaśny Kochaniutka :)
Natha i Nikki sam na sam :D
Będzie się działo !
Czekam na następny rozdział :33
Rozdział taki świetny ;3
OdpowiedzUsuńAmy i Jack wyjeżdżają
Będzie się działo
Do nn <3