DAGGER IN MY HEART

Rozdziały w każdą sobotę lub jeśli będą 4 komentarze, rozdział pojawi się wcześniej.

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 17

-I wtedy się zgodziłam!- Amy z podekscytowaniem opowiadała mi o oświadczynach. Chłopaki jeszcze śpią, a przynajmniej Jack śpi. Nie wiem czy Nathan nawet wczoraj wrócił do domu. Widząc reakcję blondynki i radość w jej oczach, uśmiechnęłam się ciepło.
-Ej, ty o tym wiedziałaś!- pokazała na mnie palcem wskazujący. Zacisnęłam usta, próbując powstrzymać śmiech i pokręciłam przecząco głową. Jednak jej niby surowa mina sprawiła, że zaczęłam się śmiać.
- No może wiedziałam. Cieszę, że jesteś taka szczęśliwa.
- Ja też. Zapamiętam to do końca życia,  zwłaszcza, że było takie całkowicie nie w stylu Jack’a. Zaskoczył mnie tym ogromnie- opowiadała dalej  z gigantycznym bananem na twarzy. – Bałam się, że jeśli kiedyś by mi się oświadczał, to że zrobi t przy obiedzie i pewnie pierścionka zapomni- o kurde, mój brat nie jest ani trochę romantyczny. Trzeba z nim pogadać. Jednak zachowam dla siebie jego pierwotne plany oświadczyn. Do kuchni przyszedł Jack. Ubrany, z mokrymi włosami po prysznicu i mocno zaspany, ale szczęśliwy. Czułym pocałunkiem przywitał się ze swoją narzeczoną. Podałam mu kawę i naleśniki, które wcześniej zrobiłam. Chłopak ochoczo zabrał się za jedzenie. Aż miło popatrzeć na ich radość. Nagle do domu wpadł wściekły jak osa Nathan i od razu poszedł do swojego pokoju. Za chwilę wrócił do kuchni i szepnął coś Jack’owi na ucho. Po mnie brata widziałam, że nie było to przyjemne. Amy ulotniła się do łazienki. W tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Jack zerwał się, żeby otworzyć. Trochę zdziwiło mnie jego zachowanie. Nathan zerknął na kupla, a kiedy tamten lekko skinął głową w jego stronę, złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę schodów. Wyrwałam rękę z jego uścisku.
- Co ty wyprawisz?
-Cholera, chociaż raz posłuchaj i rób co ci każę. Na górę!- ups, nieźle się wkurzył. Zszokowana patrzyłam na niego. Nathan zerknął jeszcze raz w stronę wejścia, a następnie wziął mnie ręce i skierował się na schody.
- Tylko cicho- nakazał głosem nietolerującym sprzeciwu. Pokiwałam tylko głową. Zaniósł mnie do pokoju, w którym jeszcze nigdy nie byłam. Zgaduje, że to jego sypialnia. Postawił mnie przy łóżku.
- Anie słowa, bo cię zaknebluję, jasne?- warknął i siadł przy laptopie. Podeszłam do okna.

*oczami Jack'a

-Cześć- Jay z charakterystycznym dla siebie uśmiechem podał mi rękę.
-Siema, co cię do nas sprowadza?- zapytałem wesoło, chociaż w środku aż się gotowałem.
-Jest Sykes?- zaczął zaglądać mi przez ramię, ale nie zamierzałme go wpuszczać, tak długo jak to możliwe.
-Nie ma.
-Gdzie jest?- nie był zadowolony.
-Bo ja wiem? Nie jestem jego aniołem stróżem.
-Przekaż, że wyjeżdżam i ma się wszystkim zająć......I jeszcze jedno, nie wiem kiedy wrócę, więc jak będzie coś chciał, to niech dzwoni. Na razie
- Cześć- .powiedziałem i z ulgą zamknąłem drzwi.


*oczami Nikki
Słysząc odjeżdżający samochód Nathan odszedł od komputera i popatrzył na mnie wrogo. Nie wiem, co on myślał. Że ucieknę czy coś?
-Może mi teraz wyjaśnisz swoje idiotyczne zachowanie?- zapytałam, widząc, że zmierza do drzwi.
-Zastanowię się- odparł chamsko i już wychodzić, gdy mu przerwałam.
- Nie! Chcę wiedzieć teraz!-  westchnął spojrzał na mnie dziwnie.
- Jak się tak rwiesz do poznania prawdy proszę bardzo, twoja sprawa.- odparł i usiadł na fotelu przeglądając coś w telefonie. – Może usiądziesz?
- Dzięki, postoję.
- W takim razie będę się streszczać . Co chcesz dokładnie wiedzieć?
-co?...jeszcze się pytasz?.....wszystko, bo kompletnie nie ogarniam waszego dziwnego zachowania.
-Wiesz, że Diaz jest płatnym mordercą? – pokiwałam głową opierając się o ścianę.
-Pamiętasz jak kilka dni temu jak wpadłaś do basenu? – znowu pokiwałam głową czując, że się rumienie. Cholera. Spuściłam głowę, żeby włosy zakryły mi twarz.
-Pojechałem wtedy do ciebie do domu, chociaż nie wiem czy willę Diaza można nazwać twoim domem, ale mniejsza o to ..... Podsłuchał rozmowę twojego ojca z Jay'em. Wiesz, kim jest Jay?- znowu pokiwałam głową z uwagą słuchając tych wszystkich informacji. -Z tej rozmowy wynikało, że Diaz jest winny Jay'owi jakieś duże pieniądze, których nie ma.
- Nadal nie rozumiem- przyznałam, gdy chłopak milczał dłuższą chwilę.
- To kurde daj mi skończyć. Jay powiedział, że nie dostanie forsy, to skrzywdzi jakąś bliską dla Diaza osobę, czyli ciebie.
- Skąd masz pewność, że chodzi o mnie? A Jac?- spytałam w w miarę opanowanym głosem, chociaż czułam, że robi mi się słabo.
- Jay nie wie, że Diaz ma syna. A o tobie wie. No i widział twoje zdjęcie jak wtedy był tam w domu. On nie odpuści i będzie chciał cię zabić.
- A… A jeśli ojciec odda te pieniądze?- głos zaczynał mi drżeć.
- Uwierz mi, że nie odda. Nie ma ich i nie szans, żeby je zdobyć, a nawet gdyby mu się udało, to Jay i tak będzie chciał się zemścić bo Dizaz zabił sporo jego ludzi. – Czyli ten Jay przy najbliższej okazji wpakuje mi kulkę w łeb. On mnie zabije. Zastrzeli. Już sama myśl o broni mnie przerażała. Nagle zrobiło mi się zimno. Zsunęłam się po ścianie podkulając nogi. Nathan kontynuował
- Jay jest najróżniejszym gangsterem w Londynie, a nawet w kraju. On zabija dla przyjemności. Kiedyś dla niego pracowałem, ale to nie był najlepszy wybór. W każdym razie podsumowując twój ojciec mocno podpadł Jay’owi, który upatrzył ciebie na cel i z pewnością będzie chciał cię zabić. Oczywiście Diaz nic z tym nie zrobi, bo jak sam powiedział „jesteś dla niego bezwartościowa.” No i Jay lubi się bawić ofiarami, ale to zależy od humoru- mówił tak, jakby opowiadał o nudnej pogodzie. Tego było dal mnie za wiele. I po co chciał znać prawdę? Lepiej było siedzieć cicho. Schowałam twarz w dłoniach, a do oczu napłynęły mi łzy. Moje życie jest do bani. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł Jack.

- Co tu się dzieje? Szukałem was- zaczął.
- Twoja siostra chciała znać prawdę, więc jej opowiedziałem o ….- zamilkł odwracając się w moją stronę.  Jack natychmiast mnie przytulił.
- Nikki, nic się nie stanie, obiecuję.
- Ale przecież…- szlochałam, a on mi przerwał.
- Nieważne, jak strasznie to brzmi, nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził

3 komentarze:

  1. Niech Nathan już trochę wyluzuje. Współczuję Nikki; nie tylko, dlatego że Jay chce ją zabić, ale też, dlatego że musi znosić towarzystwo Sykesa. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo *.* Omomom... Szkoda , że jest raz na tydzień , w dodatku dość krótki :((
    Współczuję dziewczynie z całego serducha . Gorzej trafić nie mogła !
    Niech Nath w końcu okaże jej trochę uczuć , a jeśli nie to żeby trochę się uspokoił ^^
    Jack - przykład prawdziwego brata . Tak troszczy się o swoją siostrzyczkę ♥
    Do zobaczenia ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki świetny ;)
    Coś czuję że Jay wykrył swoją ofiarę xD
    Czekam na next'a i zpodrawiam ♥♥ Weeeny !!!!!

    OdpowiedzUsuń