-Nikki ...-zawoła–chodź do nas.
Zrobiłam kwaśną minę, ale ona spojrzała się na mnie tak, jakby zaraz miał mi coś zrobić. Odwróciłam się od okna i siadłam na łóżku.
-Nikki, zejdź, bo pójdę po ciebie- krzyknęła wesoło. Nie chciałam się z nią kłócić, więc bez pośpiechu wyszłam na dwór.
-A widzę, że moja kochana zeszła- ucieszyła się Amy. Nie no, naprawdę ona jest gorzej pogrzana od mnie.
-Jak się czujesz?- spytał z troską Jack
-Dobrze- odparłam z lekkim uśmiechem, rozglądając się czy nie ma nigdzie Nathna. W rzeczywistości czuła się okropnie i miała już wszystkiego dość.
-Nie bój się, Nathana nie ma… umiesz jeździć na desce?-dodał. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Oszalałeś? Ja i deska to WIELKIE nieporozumienie.
-Aj, przesadzasz...każdy umie. To jest banalne.
-Ja nie umiem, bo nie jestem każdy.
- Nauczę cię – zdecydował z zadowoleniem, a Amy uśmiechnęła się z ciekawością nam się przyglądając.
*oczami Nathana*
Siedzę w tym cholernym samochodzie już dobre trzy godziny i słucham rozmowy Diaza z jakimś mężczyzna. Z tego, co się dowiedziałem, jak zwykle chodzi o kasę. W każdym razie uwielbiam podsłuchy... Teraz może być coś interesującego.
- O, widzę że masz kolejną dupę- powiedział znajomy głos.
-To moja córka- odparł Diaz z lekkim poirytowaniem.
-Nooo.... To jak nie oddasz kasy to tej twojej pięknej córeczce może stać się coś niedobrego- zaśmiał się drugi i już wiedziałem kto to jest. Kurwa! Nie wierzę, że to Jay. Jego obecność zawsze zwiastuje kłopoty.
-Rób sobie z nią co chcesz-oświadczył obojętnym tonem Diaz. Kochany tatuś, nie ma co. Jak można być takim dupkiem i nie przejmować się własnymi dziećmi?
-Skoro cię córeczka nie obchodzi to mogę zrobić z nią co chce?- upewnił się Jay.
-Głuchy jesteś czy co? Przecież mówię, że mnie nie obchodzi. Nicole jest taką samą szmatą jak jej matka
-Czyli córcia to Nicole....-Nie mogę tego słuchać. Diaz jest strasznym idiotą. Już wiem, dlaczego Jack chciał ją stąd jak najszybciej zabrać. A co do Jay'a… on jest najgroźniejszym gangsterem w całym Londynie. Dobra trzeba się zbierać i zawiadomić Jacka, co się święci.
Gdy wróciłem do domu usłyszałem śmiech Amy i Jacka oraz przerażony krzyk Nikki. Co się tam dzieje?
Wszedłem cicho do domu, a następnie na taras.
-JACK! Jak się tym skręca?!- wrzeszczała Nikki próbując skręcić na desce. Amy pokładała się ze śmiechu, a Jack nie był od niej gorszy.
-Lekko przenieś ciężar ciała na stronę, w którą chcesz skręcić- powiedział przez śmiech. W tym samym czasie zobaczyła mnie Amy. Pokazałem jej, żeby nic nie mówiła. Nagle Nikki wpadła do basenu razem z deską. Jej mina była bezcenna. Przerażenie i szok zmieszane ze wściekłym spojrzeniem na Jack’a. Nie mogłem się powstrzymać i wybuchłem śmiechem razem z resztą.
Siedzę w tym cholernym samochodzie już dobre trzy godziny i słucham rozmowy Diaza z jakimś mężczyzna. Z tego, co się dowiedziałem, jak zwykle chodzi o kasę. W każdym razie uwielbiam podsłuchy... Teraz może być coś interesującego.
- O, widzę że masz kolejną dupę- powiedział znajomy głos.
-To moja córka- odparł Diaz z lekkim poirytowaniem.
-Nooo.... To jak nie oddasz kasy to tej twojej pięknej córeczce może stać się coś niedobrego- zaśmiał się drugi i już wiedziałem kto to jest. Kurwa! Nie wierzę, że to Jay. Jego obecność zawsze zwiastuje kłopoty.
-Rób sobie z nią co chcesz-oświadczył obojętnym tonem Diaz. Kochany tatuś, nie ma co. Jak można być takim dupkiem i nie przejmować się własnymi dziećmi?
-Skoro cię córeczka nie obchodzi to mogę zrobić z nią co chce?- upewnił się Jay.
-Głuchy jesteś czy co? Przecież mówię, że mnie nie obchodzi. Nicole jest taką samą szmatą jak jej matka
-Czyli córcia to Nicole....-Nie mogę tego słuchać. Diaz jest strasznym idiotą. Już wiem, dlaczego Jack chciał ją stąd jak najszybciej zabrać. A co do Jay'a… on jest najgroźniejszym gangsterem w całym Londynie. Dobra trzeba się zbierać i zawiadomić Jacka, co się święci.
Gdy wróciłem do domu usłyszałem śmiech Amy i Jacka oraz przerażony krzyk Nikki. Co się tam dzieje?
Wszedłem cicho do domu, a następnie na taras.
-JACK! Jak się tym skręca?!- wrzeszczała Nikki próbując skręcić na desce. Amy pokładała się ze śmiechu, a Jack nie był od niej gorszy.
-Lekko przenieś ciężar ciała na stronę, w którą chcesz skręcić- powiedział przez śmiech. W tym samym czasie zobaczyła mnie Amy. Pokazałem jej, żeby nic nie mówiła. Nagle Nikki wpadła do basenu razem z deską. Jej mina była bezcenna. Przerażenie i szok zmieszane ze wściekłym spojrzeniem na Jack’a. Nie mogłem się powstrzymać i wybuchłem śmiechem razem z resztą.
*oczami Nikki
CHOLERA!!! Wypłynęłam z basenu i zobaczyłam jak Jack i Amy pokładają się ze śmiechu przed basenem, a w drzwiach stał Nathan. Też się ze mnie śmiał. Znowu wyszłam przed nim na ofiarę losu, która nic nie umie zrobić. Po prostu świetnie.
-Nic...ci nie jest....?- próbował powiedzieć Jack nieustannie się śmiejąc.
-Nie, ale deska nie jest dla mnie… Lepiej będzie jak pójdę do domu.- dodałam cicho i skierowałam się w stronę drzwi. –Dam Ci sukienkę- zaproponowała Amy i poszła razem ze mną.
Pożyczyła mi piękną miętową sukienkę z dużą kokardką. Nie do końca mój styl, ale nie protestowałam i założyłam ją. Schodząc po schodach słyszałam rozmowę Nathana i Jack'a. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie zmienili tematu na pogodę, gdy usłyszeli moje kroki.
-Jak tam moja słodka skeiterka?- powiedział Jack.
-Zabawne… Mówiłam, że nie umiem.- odparłam siadając obok niego.
-Ale i tak sobie dobrze radziłaś.
-Nie musisz mnie pocieszać, bo wiem, że to nieprawda.- powiedziałam
- Byłaś…- zaczął Sykes z wrednym uśmieszkiem, ale na szczęście przerwał mu dzwonek do drzwi. Nie sądziłam, że Sykes ma jakiś znajomych. Jack też był zdziwiony tą wizytą.
CHOLERA!!! Wypłynęłam z basenu i zobaczyłam jak Jack i Amy pokładają się ze śmiechu przed basenem, a w drzwiach stał Nathan. Też się ze mnie śmiał. Znowu wyszłam przed nim na ofiarę losu, która nic nie umie zrobić. Po prostu świetnie.
-Nic...ci nie jest....?- próbował powiedzieć Jack nieustannie się śmiejąc.
-Nie, ale deska nie jest dla mnie… Lepiej będzie jak pójdę do domu.- dodałam cicho i skierowałam się w stronę drzwi. –Dam Ci sukienkę- zaproponowała Amy i poszła razem ze mną.
Pożyczyła mi piękną miętową sukienkę z dużą kokardką. Nie do końca mój styl, ale nie protestowałam i założyłam ją. Schodząc po schodach słyszałam rozmowę Nathana i Jack'a. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie zmienili tematu na pogodę, gdy usłyszeli moje kroki.
-Jak tam moja słodka skeiterka?- powiedział Jack.
-Zabawne… Mówiłam, że nie umiem.- odparłam siadając obok niego.
-Ale i tak sobie dobrze radziłaś.
-Nie musisz mnie pocieszać, bo wiem, że to nieprawda.- powiedziałam
- Byłaś…- zaczął Sykes z wrednym uśmieszkiem, ale na szczęście przerwał mu dzwonek do drzwi. Nie sądziłam, że Sykes ma jakiś znajomych. Jack też był zdziwiony tą wizytą.
-Siema! -powiedział jakiś gość, którego nie znałam.
-Jay?!- Nathan chyba się go nie spodziewał. Jack gwałtownie zerwał się z kanapy stając przede mną jakby, chciała mnie zasłonić.
-Starego kumpla nie poznajesz? - Jack podał mi dyskretnie swoje okulary przeciwsłoneczne i kazał mi je założyć. W tym samym czasie z góry zbiegła Amy. Gdy zobaczyła tego całego Jay stanęła jak wryta. Czy tylko ja nie wiem, co tu jest grane?
-Dawno cię nie widziałem....Gdzieś ty się podziewał? -Spytał Nathan, jakby nie chciał wpuścić go do domu.
-Tu i tam.... Interesy po prostu, sam rozumiesz. Nie wpuścisz mnie?
- Niie no, jasne wchodź- zaprosił si do środka. Pięknie, kolejny świr. Nie zamierzam z nimi siedzieć, idę do siebie.
-Gdzie idziesz?- z niepokojem spytał Jack
-Położę się...na chwilę-odpowiedziałam chłopakowi i oddałam mu okulary.
-coś co jest?
-Trochę głowa mnie boli...a po za tym nic- uśmiechnęłam się lekko.
-Zaprowadzę cię
-Umiem trafić, braciszku...-klepnęłam go w ramie i poszłam.
-Jack... siema...- przywitał Jay
-Cześć...przywitali się i usiedli na kanapie. Gdy byłam już na schodach, dołączyła do mnie Amy.
-Czekaj idę z tobą...szepnęła.
-Jay?!- Nathan chyba się go nie spodziewał. Jack gwałtownie zerwał się z kanapy stając przede mną jakby, chciała mnie zasłonić.
-Starego kumpla nie poznajesz? - Jack podał mi dyskretnie swoje okulary przeciwsłoneczne i kazał mi je założyć. W tym samym czasie z góry zbiegła Amy. Gdy zobaczyła tego całego Jay stanęła jak wryta. Czy tylko ja nie wiem, co tu jest grane?
-Dawno cię nie widziałem....Gdzieś ty się podziewał? -Spytał Nathan, jakby nie chciał wpuścić go do domu.
-Tu i tam.... Interesy po prostu, sam rozumiesz. Nie wpuścisz mnie?
- Niie no, jasne wchodź- zaprosił si do środka. Pięknie, kolejny świr. Nie zamierzam z nimi siedzieć, idę do siebie.
-Gdzie idziesz?- z niepokojem spytał Jack
-Położę się...na chwilę-odpowiedziałam chłopakowi i oddałam mu okulary.
-coś co jest?
-Trochę głowa mnie boli...a po za tym nic- uśmiechnęłam się lekko.
-Zaprowadzę cię
-Umiem trafić, braciszku...-klepnęłam go w ramie i poszłam.
-Jack... siema...- przywitał Jay
-Cześć...przywitali się i usiedli na kanapie. Gdy byłam już na schodach, dołączyła do mnie Amy.
-Czekaj idę z tobą...szepnęła.
*oczami Nathana
-A gdzie twoja siostra? – spytał Jay
-Pewnie u siebie z... laptopem jak zwykle- cholera, niewiele brakowało, a wydałbym Nikki.
-To zawołaj ją tu do nas, nie będzie sama siedzieć- zaproponował. Od dawna wiem, że buja się w mojej siostrze. Nie jedna była już z nim i bardzo źle każda z nich kończyła. Nie pozwolę, żeby moją Amy spotkała to samo. A poza tym jest z Jackie'm i są szczęśliwi … w przeciwieństwie do mnie.
-Nie siedzi sama- powiedział Jack. Z daleka było widać, że nie toleruje Jay'a. Od samego początku tak było i pewnie tak zostanie.
-A właśnie, znalazłaś już tą swoją siostrzyczkę? -spytał chamsko Jay
-Nie- odpowiedział Jack, widać było, że ma ochotę go zabić.
-Uuu...Szkoda, może bym pomógł- no chyba na łeb upadł, sądząc, że się zgodzimy.
-Obejdzie się.
-Nie bądź taki chamski....-powiedział Jay i zadzwonił mu telefon.-Dobra ja spadam bo mam ważną sprawę do załatwienia. Cześć.
-A gdzie twoja siostra? – spytał Jay
-Pewnie u siebie z... laptopem jak zwykle- cholera, niewiele brakowało, a wydałbym Nikki.
-To zawołaj ją tu do nas, nie będzie sama siedzieć- zaproponował. Od dawna wiem, że buja się w mojej siostrze. Nie jedna była już z nim i bardzo źle każda z nich kończyła. Nie pozwolę, żeby moją Amy spotkała to samo. A poza tym jest z Jackie'm i są szczęśliwi … w przeciwieństwie do mnie.
-Nie siedzi sama- powiedział Jack. Z daleka było widać, że nie toleruje Jay'a. Od samego początku tak było i pewnie tak zostanie.
-A właśnie, znalazłaś już tą swoją siostrzyczkę? -spytał chamsko Jay
-Nie- odpowiedział Jack, widać było, że ma ochotę go zabić.
-Uuu...Szkoda, może bym pomógł- no chyba na łeb upadł, sądząc, że się zgodzimy.
-Obejdzie się.
-Nie bądź taki chamski....-powiedział Jay i zadzwonił mu telefon.-Dobra ja spadam bo mam ważną sprawę do załatwienia. Cześć.
*oczami Nikki
-Amy, powiedz mi kto to jest?-spytałam się blondynki, gdy byłyśmy już w pokoju.
-To jest Jay, najgroźniejszy gangster w całym Londynie- powiedziała prosto z mostu.
-Co?...i on siedzi z moim bratem w jednym pomieszczeniu? -Mówiłam pokazując palcem na podłogę.
-No to słuchaj... Najlepsze jest to, że oby dwaj się nie lubią bo kiedyś Jay próbował mnie poderwać- uśmiechnęła się na to wspomnienie- No i Nath kiedyś dla niego pracował.
-To sobie kumpla znalazł....nie ma co.
--------------------------------------------------------
Hej to znowu ja :P
jak wam się podoba ? piszcie w komentarzach......
nie rozpisuje się bardzo ponieważ źle się czuje
więc do następnego
kocham was i do zobaczenia
Świetny rozdział. Czekam na nn. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń