DAGGER IN MY HEART

Rozdziały w każdą sobotę lub jeśli będą 4 komentarze, rozdział pojawi się wcześniej.

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 12

Perspektywa Nathana*

No dobra, może to i moja wina, że Nikki sobie poszła. Niby wiedziałem, czego możemy się spodziewać po przylocie, ale jakoś się tym nie przejąłem. Dziewczyna długo nie wracała, a Jack i Amy zaczęli się o nią martwić. Kiedy siostra posłała mi spojrzenie mówiące „Zrób coś”, z ociąganiem wstałem i wyrzucając po drodze kubek po kawie, poszedłem w kierunku, gdzie biegła dziewczyna. Długo nie mogłem jej znaleźć. Powoli zapuszczałem się w jakiś opuszczony korytarz, znaczy się nie było tu żadnych sal, a jedynie jakieś schowki na różne sprzęty. Gdy usłyszałem dziwne szmery, przyspieszyłem.
- Zobaczymy czy będziesz się rzucać jak mamusia. Dla niej się źle skończyło- dobiegło mnie zza rogu. Ostrożnie wyjrzałem, żeby sprawdzić o co chodzi. To, co zobaczyłem, mocno mną wstrząsnęło. Jakiś skurwiel bił Nikki. Dziewczyna kuliła się na ziemi i była ledwo żywa. Zakrwawiona i zapłakana. Zrobiło mi się jej szkoda. Niby nie powinienem być dla nie miły, ale ze względu na Jack’a i Amy i muszę jej pomóc. Taaa… Świetna wymówka. Nie ze względu na blablabla… Po prostu polubiłem ją i nie chcę, żeby coś jej się stało, a tym bardziej, żeby cierpiała przeze mnie. No właśnie. Nawaliłem. Ale nie mogę jej pokazać, że mi na niej zależy. To zbyt skomplikowane.
-Proszę... nie...- z trudem szeptała dziewczyna. Ten dupek zaraz ją zabije, jeśli czegoś nie zrobię.
- NIKKI!!!- starałem się odwrócić jej uwagę, zanim straci przytomność. Na próżno. Byłem wściekły. Facet najwidoczniej nie spodziewał się mnie zobaczyć, dlatego wykorzystałem jego nieuwagę i szybko powaliłem go na ziemię. On był kompletnie pijany. Gdy upadał, wypadł mu z ręki nóż. Szybko zabrałem przedmiot i go schowałam. Kiedy ten dupek próbował się podnieść, wziąłem dziewczynę i jak najszybciej chciałem ją zanieść do jakiejś sali. Kto wie, co mógł jej zrobić.  Na szczęście po drodze natknąłem się na lekarza.
- Boże Święty! Co jej się stało?!- zaczął panikować, gdy ją zobaczył.
- Została pobita- a widząc badawcze spojrzenie lekarza, dodałem- ja tego nie zrobiłem. Znalazłem ją w takim stanie.
- Dobrze, że się pan nią zajął- powiedział i rozejrzał się, szukając wolnej sali. Po chwili Nikki leżała na łóżku. Zostawiłem z nią lekarza, żeby ją zbadał, a sam poszedłem do Amy i Jack’a.
  - Wreszcie jesteś? Gdzie się tyle włóczyłeś? I gdzie jest Nikki?- Amy zasypała mnie pytaniami. Jack natomiast siedział
zgarbiony. Nie sądziłem, że śmierć matki tak na niego wpłynie. Niby nie widzieli się kilkanaście lat, a mimo to w wolnej chwili starł się sprawdzić, co się dzieje w domu.
- Lekarz teraz ją bada. Może lepiej chodźcie- zaproponowałem i zaprowadziłem ich do sali, gdzie leżała dziewczyna. Kiedy wchodzili, Amy od razu rzuciła się do łóżka, a Jack najwidoczniej nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Najpierw matka, teraz siostra. Zostałem nieco z tyłu. Lekarz właśnie wychodził.
- Co z nią?- spytał Jack.
- A pan to kto?
- Jestem jej bratem. Proszę powiedzieć, co z Nikki- naciskał chłopak.
-Pańska siostra została dość mocno pobita. Może wygląda to niewesoło, ale proszę wierzyć, że miała dużo szczęścia. Rozcięta warga i krwotok z nosa to nic takiego. Bałem się, że ma uszkodzone narządy wewnętrzne lub coś gorszego. To naprawdę cud, że jest tylko mocno poobijana. Na dodatek jest bardzo osłabiona, dlatego kiedy się obudzi, proszę niezwłocznie mnie zawołać.- Gdy skończył mówić, Jack odetchnął z ulgą. Nie jest najgorzej. Chłopak siadł z drugiej strony łóżka i ze smutkiem popatrzył na Nicole.
- Co się w ogóle stało?- zapytała Amy.
- No jak po nią poszedłem, to długo jej nie mogłem znaleźć. W końcu zawędrowałem w trochę dziwny zaułek i zobaczyłem jak jakiś pijany facet ją bije. Szybko go unieszkodliwiłem i zabrałem ją do lekarza.
- Zabiję skurwiela!- zdenerwował się Jack.- Jak go dorwę, to go zabiję!
- Ciszej, Nikki się budzi- zwróciła mu uwagę Amy.

*Perspektywa Nikki*
- Ciszej, Nikki się budzi- usłyszałam głos Amy i powoli otworzyłam oczy. Wszystko mnie bolało, zwłaszcza brzuch. Zobaczyłam siedzących obok Jack’a i Amy. Przy drzwiach stał Nathan i patrzył za okno. Dziewczyna wyciągnęła go z sali i poszli po lekarza.
-Jak się czujesz?- spytał troskliwie Jack.
- Pomijając fakt, że nie mogę się ruszyć i zrobić głębszych oddechów, bo mnie boli, to nie jest…- ucichłam nagle i z przerażeniem wpatrywałam się w drzwi. Jack najpierw zerknął na mnie, a potem na wejście.
- Tu się chowasz suko!- Dick był wściekły. Odruchowo chciałam się cofnąć, ale nagle przeszyła mnie fala bólu, a w oczach pojawiły się łzy. Jack wstał.
- Teraz sobie ochroniarza znalazłaś, co?- Mężczyzna zaczął zbliżać się do łóżka. W tym samym czasie chłopak zagrodził mu drogę.
- Zostaw moją siostrę w spokoju i lepiej wyjdź teraz zanim będą cię stąd wynosić- zagroził Dickowi. Ten dupek się uśmiechnął i próbował ominąć Jack’a, jednak chłopak jednym uderzeniem go zatrzymał. Facet złapał się za rozwalony nos i popatrzył na mnie ze złością.
- I tak cię dorwę mała dziwko!!! Ode mnie nie uciekniesz!- powiedział na odchodne, a Jack bez zastanowienia kilka razy mu przyłożył.
- Nigdy więcej nie mów tak do mojej siostry- wysyczał  i wyrzucił go z sali. Dosłownie kilka sekund później weszli Amy, lekarz i Nathan.
- Co się stało Nikki?- zapytała blondynka, a ja po raz któryś już tego dnia się rozpłakałam.
- To był Dick- Widząc, że niewiele jej to mówi, dodałam- on... on za-zabił…- Nie skończyłam. Dziewczyna szybko mnie przytuliła. Teraz brzuch zaczął mnie boleć jeszcze mocnej.  Lekarz natychmiast podał mi środki przeciwbólowe i mnie zbadał.
- Jest pani bardzo osłabiona i przez kilka dni może panią boleć brzuch. Wtedy proszę brać te leki- podał mi receptę- Gdyby pojawiły się jakieś komplikacje, proszę się natychmiast ze mną skontaktować. Natomiast teraz nie widzę sensu trzymania pani w szpitalu, dlatego kiedy zadziałają środki przeciwbólowe, może pani wracać do domu- oznajmił z uśmiechem na twarzy i wyszedł. Jack się chyba bardziej ucieszył tymi informacjami niż ja. Posiedzieliśmy jeszcze pół godziny, aż stwierdziłam, że mogę się w miarę normalnie poruszać. Z pomocą brata wyszłam ze szpitala i pojechaliśmy do hotelu. Tam odpoczęliśmy, chociaż to nie było konieczne i Amy stwierdziła, że muszę coś zjeść. W sumie miała rację, bo nawet śniadania nie zjadłam.
- Nikki, chciałabyś jechać do domu?- spytał Jack.
- Do domu?- powtórzyłam niepewnie.
- Zabrać rzeczy. Więcej nie musiałabyś tam wracać.- Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Z jednej strony bardzo chciałam tam wrócić. Chociaż na chwilę, żeby posiedzieć w swoim pokoju i zabrać kilka drobiazgów. Z drugiej strony bałam się tego. Dom kojarzył mi się z mamą. Nie wiem jak to zniosę. Tyle wspomnień. Dobrych i złych. A co jeśli spotkam Dick’a? Dzisiaj pokazał swoją drugą naturę. Jeśli mnie tam zobaczy… Wolę o tym nie myśleć.
- Nikki? Słuchach mnie w ogóle?
- Tak. Nie. Zamyśliłam się- przyznałam niechętnie i kątem oka dostrzegłam wredny uśmieszek Sykes'a.
- Chcesz tam jechać?
- Tak, ale dopiero po pogrzebie.

-----------------------------------------------------------------------------------
 Hej miśki  :DDD
wróciłam  cieszycie się?
bardzo ale to bardzo was przepraszam za moją nieobecność aloe po prostu nie miałam dostępu do internetu i małe problemy rodzinne.Ale już jestem i wszystko w jak najlepszym porządku i za zadość uczynienie jutro dodam następy cieszycie się?
mam do was małe pytanko...podoba mi się pewien chłopak który mnie nie zna....i ja kompletnie nie wiem  jak się z nim zapoznać.Pomożecie?
A wracając do bloga zastanawiam się czy go nie usunąć ponieważ bardzo mało osób go czyta i nie wiem czy jest sens pisania dalej.Jak myślicie piszcie swoje opinie w komętarzach.
Pozdrawiam i do następnego :)

2 komentarze:

  1. Nathan i tak jest zakochany w Nikki ja to wiem..
    Bardzo się cieszę że wróciłaś i że już jutro dowiem się czegoś nowego :)
    Co do opowiadania jest super i muszę wiedzieć jak się skończy więc PROSZĘ Cię nie usuwaj go!!!
    A co do Twojej pytania to może napisz do tego chłopaka na fb w ten sposób poznacie się chyba najlepiej :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuuuuu Nathan polubił Nikki. Ciekawe czy ją lubi czy tak lubi, lubi. Dick to jest po prostu... Nawet nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa, aby go opisać. Świetny rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń