Siedzieliśmy
w takiej pozycji jeszcze kilka minut. Nagle dzwonek do drzwi przerwał ten
pocieszycielski uścisk. Załzawionymi oczami spojrzałam na chłopaka.
- Zostań, a
ja sprawdzę kto przyszedł- szepnął i poszedł otworzyć. Po kilku sekundach
wrócił – Idź jak najszybciej do siebie i bądź cicho- mówił pomagając mi wstać. Nie sprzeczałam się i poszłam do swojego
pokoju.
*Oczami
Nathana*
-Hej...powiedziała
Ariana. Ona to na wyczucie....Ciekawe co tu robi?
-Czego
chcesz?- spytałem zdenerwowany.
- Miłe
powitanie, bardzo w twoim stylu. Nie zaprosisz mnie?- zrobiła smutną minkę.
- Nie mam ochoty. Po co przylazłaś?
- Stęskniłam
się!- niemal krzyknęła z głupim
uśmieszkiem.
- A ja nie-
mam już jej dość- gadaj po co tu jesteś albo się wynoś.
- Jay chce,
żebyś mu pomógł znaleźć córkę Diaza- powiedziała znudzonym głosem łaskawie
podając mi zdjęcie Nikki.
- A ja niby
co mam do tego?
- Jak ją
spotkasz, to masz ją dostarczyć do Jay’a albo załatwić.
- Jeśli to
wszystko, to żegnam- chciałem zamknąć drzwi, ale ta uparta suka zablokowała je
nogą.
- A nie
tęskniłeś za mną przez te kilka miesięcy?-
- Nawet
przez sekundę. Zajęty jestem. Nara!
- Ale
misiaczku….- Chciała coś jeszcze dodać, ale ją odepchnąłem i zamknąłem drzwi.
Ta zdzira to ostatnie na co mam ochotę i nienawidzę jak wpierdala się w moje
sprawy, a poza tym mam większe problemy na głowie. Rzuciłem zdjęcie, które mi
dała i poszedłem zobaczyć co z Młodą.
*Oczami
Nikki*
Czułam się
coraz gorzej, nawet nie mam siły ruszyć ręką. Ostatnio tak poważnie chorowałam,
jak byłam mała. I nie miałam ochoty tego powtarzać.
-Żyjesz?!- nie wiadomo skąd nagle pojawił się
przy mnie Nathan. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Głowa mi pękała i co
gorsza nie wiedziałam, co się dzieje. Chłopak podszedł do mnie i położył rękę
na moim czole.
-Cholera! Ty
masz gorączkę!
-Co...z
Jack'iem?-spytałam resztkami sił, ignorując jego wcześniejszą wypowiedź.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie dał mi zacząć.
-Nie wiem...-
wzruszył ramionami- jak się czegoś dowiem, to ci powiem. Weź się lepiej połóż,
prześpij czy coś, bo mam jeszcze parę spraw do załatwienia- powiedział kierując
się w stronę wyjścia.
-Nathan?-
zaczęłam niepewnie, a on spojrzał na mnie znudzony i jakby z pogardą. Spuściłam
wzrok.- Nieważne już.
- Jak
zaczęłaś to skończ- zainteresował się z
błyskiem w oku.
-Mógłbyś
przynieść mi coś do picia?
-A co będę z
tego miał?-Zerknął na mnie z głupim uśmieszkiem ja. Idiota. Posłałam mu
spojrzenie pełne dezaprobaty i położyłam się na łóżku .No co on sobie myśli?
Zboczeniec jeden! Cały czas nie daje mi spokoju myśl o tym, co usłyszałam rano
w telewizji Skuliłam się do pozycji embrionalnej i odwróciłam głowę w stronę
okna. Martwię się o nich i nie chcę, żeby coś im się stało.
- Masz- do
pokoju wszedł Nathan i postawił na szafce obok gorącą herbatę.- Nie wychodź
nigdzie, nie będzie mnie w domu, bo muszę coś załatwić i nie wiem kiedy wrócę-
wytłumaczył i zniknął tak szybko jak się pojawił. Po chwili usłyszałam
odjeżdżający samochód. Był już wieczór, słońce powoli zachodziło, a w pokoju
panował półmrok. Jedynie intensywny
zapach herbatki owocowej świadczył przypominał, że chłopak tu przed chwilą był.
***
*oczami
Nathana*
Wróciłem do
domu jakoś przed północą. Sądziłem, że
Nikki już dawno zasnęła, więc mogłem do niej zajrzeć. Kiedy jednak wszedłem do
jej pokoju, doznałem lekkiego szoku. Dziewczyna siedziała na łóżku, cała
rozpalona. Nocna lampka dawała niewiele
światłą, ale z daleka było widać, że ma zaszklone oczy i jest ledwo żywa.
-Czemu nie
śpisz?- spytałem, podchodząc bliżej.
-A od kiedy
się tym interesujesz?
- Ok, jak
nie chcesz ze mną gadać i usłyszeć czego się dowiedziałem- odparłem wzruszając
ramionami. Miałem wychodzić, ale dziewczyna mnie zatrzymała.
- O Amy i
Jack’u?- spytała cicho?
-Teraz nagle
chcesz ze mną gadać?- postanowiłem ją nieco podrażnić.
-Powiedz,
czego się dowiedziałeś- spróbowała wstać z łóżka, ale była tak osłabiona, że od
razu jej się zakręciło w głowie i… Odruchowo ją złapałem, chroniąc przed
upadkiem. Przypomniały mi się pierwszy dni.
-Znowu ratuję cię przed zderzeniem z podłogą-
rzuciłem, sadzając ją na łóżku.
- Dziękuję,
ale powiedz wreszcie
- Już,
spokojnie. Złość piękności szkodzi- Nikki przewróciła oczami- Byłem na
lotnisku.
Zrobiłem
krótką przerwę, żeby zobaczyć jej reakcję. Nawet choroba nie zamaskowała tego,
jak bardzo bała się brata i Amy.
- Byłem na
lotnisku, pogadałem z kim trzeba i samolot, o którym mówili w wiadomościach to
nie ten, którym lecieli Jack i Amy.
Zgadza się godzina i cała reszta, ale to na szczęście nie oni. I jeszcze jedno, rano jedziemy do
lekarza.
*oczami
Nikki
Wczesnym
rankiem obudził mnie Sykes każąc się szybko ogarnąć przed wyjazdem. Źle się w nocy czułam i usnęłam dopiero po
piątej, więc wstawanie o siódmej wcale nie należało do najprzyjemniejszych
rzeczy. Jakieś dwadzieścia minut później w ślimaczym tempie zeszłam do
przedpokoju. Oczywiście Nathana nie było, czekał na mnie w samochodzie.
Podczas
drogi panowała cisza. Nie przeszkadzało mi to, nie chciałam gadać i mogłam
wykorzystać ten czas na drzemką.
-
Cholera!!!- nagle wrzasnął chłopak, a ja spojrzałam na niego pytającym
wzrokiem.- Gliny nad gonią.
Musiałam się powstrzymywać, żeby się nie
uśmiechnąć. Odwróciłam głowę w drugą stronę, a po niecałej minucie staliśmy już
na poboczu. Widać było, że Nathan jest wściekły, ale powoli odsunął szybę.
-Dzień dobry,
starszy aspirat Jochan Brown. Poproszę dokumenty, panie Sykes.- Co? Skąd oni
się znają? Chłopak z z grymasem na
twarzy podał mężczyźnie dokumenty.- Trzeci raz w tym tygodniu się widzimy.
Na te słowa
o mało nie wybuchłam śmiechem. Sykes, groźny gangster, król na drogach,
zatrzymany przez policję. W ostatniej chwili zakryłam usta dłonią, lekko się
uśmiechając. Chłopak wrogo się na mnie spojrzał.
- Po co mnie
pan zatrzymał?
- Dzisiaj
tylko rutynowa kontrola.
- Czyli
możemy już jechać?
- Chyba tak.
Pańskiej dziewczynie coś się dzieje? -spytał zerkając na mnie. O nie, tym razem
nie dam się wrobić. Sykes chciał coś powiedzieć, ale go uprzedziłam.
-Nie
dziewczyna, tylko znajoma.
-W takim
razie możecie już jechać.
Jak się
okazało, lekarz, który mnie bada… od ponad piętnastu minut, to wujek Sykesa!
Jak się o tym dowiedziałam, \ o mało co nie padłam.
- A tak
między nami Nicole, nie sądzisz, że Nathan czasem nierozgarnięty?
-
Słucham?-nie miała pojęcia, o co mu chodzi.
- Wiesz,
niedawno rozmawiałam z siostrą i pochwaliła mi się, że jesteście razem-
powiedział z uśmiechem, a ja rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Zaraz cały świat
dowie się, że z nim niby jestem. W duchu policzyłam do dziesięciu, a doktor
kontynuował- zastanawiam się czy ci nie przeszkadzają bójki Natha. On czasem
jest taki dziecinny… O głupoty bije się w klubach i jak zwykle przychodzi potem
do mnie. Nie podoba mi się to no i może coś na to poradzisz, skoro….
-I co z
nią?- zapytała Sykes wchodząc do gabinetu. Słysząc go, natychmiast się
wyprostowałam i odetchnęłam z ulgą.
-Nathuś,
spokojnie. To zwykły paskudny wirus- Nathuś? Czy ja jeszcze czegoś nie wiem?
-Wuuujku
- Wolisz,
żebym nazywał cię…
- NIE!
Wszystko z nią w porządku?
-Prawie. Jak
nie będziesz pilnował swojej dziewczyny, to lada chwila złapie zapalenie płuc.
-Ale mogę
zabrać ją do domu?
-Poczekaj,
jeszcze recepta.- szybko wypisał lekarstwa wręczył Nathanowi karteczkę.- I
najlepiej zapytaj co lubi jeść, bo musi się zdrowo odżywiać. No i pilnuj, żeby
na dwór nie wychodziła, nie marzła i brała leki.
Super. O
mnie chyba już całkowicie zapomnieli. Przecież też słyszę, więc doktor równie
dobrze mógł mi o tym wszystkim powiedzieć.
-Idziemy-
zakomunikował Nathan, na co ja wstałam i wyszliśmy. W samochodzie nie mogłam
się powstrzymać i musiałam powiedzieć z lekkim uśmiechem:
-Tylko
uważaj, żeby cię znowu policja nie załapała. -Chłopak spojrzał na mnie ze
złością.
-Nie
pozwalaj sobie! Jak zaraz cię tu wysadzę, to zobaczymy czy będziesz taka
wyszczekana -warknął, na co przewróciłam oczami i odwróciłam się w stronę okna.
_________________________
Małe ogłoszenie:
Ze względu na to, że zaczęła się szkoła, trochę brakuje mi czasu na pisanie, więc pojawia się pytanie:
Czy chcecie rozdziały tylko w soboty? Czy mam dodawać w soboty lub jak są 4 komentarze, ale wtedy notki będą krótsze?
CUDO!
OdpowiedzUsuńO matko! <3
Uff, z Jack'iem i Amy wszystko dobrze
Ach ten Nath <3
Weny i do nn ;*
Jak to dobrze, że z Jackiem i Amy wszystko dobrze. Ach ten Nathuś... Niech już trochę wyluzuje. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiech będzie tak jak teraz :))
OdpowiedzUsuńDobrze , że ONI zyją :)) !
Biedna Nikki :"(
Nathuś i policja ? :D Ulala ^^
Do następnego Kochana
Meega !
OdpowiedzUsuńŚwietny *.*
OdpowiedzUsuńPrzed chwilką weszłam na tego bloga , no i jest :))
Niech będa co 4 komy , bo chyba to jest sprawiedliwe ;)
Tak się cieszę , że to nie był ich samolot :D / Lenka