- To wy porozmawiajcie. Powiedziała Diana i wzieła dzieci i razem z Oscarem i Babcią wyszli. O fuck!! To teraz sie zacznie. Wdech, wydech,wdech i wydech
-czy ja dobrze słyszałem ?! Spytał dezoriętowany Jack.
-yyyyyy.....tak.....
-co? Z kim ? jak? Kiedy? zaczoł wypytywać.
-to ten ja pójde. A wy sobie gadajcie. Prubował wyjść Nathan.
-NIE ! Ty tu Zastajesz. Powiedziałam
-a ty od kiedy ja mam cie słuchać ? ! Powiedział z wyżutem
-lepiej zostań, bo jak dorwe tego gnoja to.....
-Jack spokojnie ! Krzykneła Amy
-jak spokojnie ?! Gadał jak nienormalny
-jak sie nie uspokoisz to ci nic nie powiem i gówno sie dowiesz.
-ale jak ja mam sie nie wkurwiać? Powiec mi ?!
- uspokuj sie ! I obiecaj że ze względu na wszystko sie nie wkurzysz i nie zrobisz nic głupiego. Jasne? Spytałam
-ale....
-jasne ? Sputałam ponownie
-tak. Powiedział
-co chcesz wiedzieć? Spytałam już spokojniejszym głosem
-kto jest ojcem? Spytał a ja spojżałam na Nathana, później na Amy która sie uśmiechneła.
-yyyy.....to Ci powiem na Końcu inne pytanie poprosze. Zarzartowałam
A Jack spojrzał sie na mnie jak na idiotke
-który to jest miesiąc i czy to bedzie dziewczynka czy chłopczyk? Spytał już z lekkim uśmiechem.
-ooo i jak ty ładnie wygladasz jak się uśmiechasz. Prubowałam wkraść sie w jego łaski. On sie tylko uśmiechnoł i pokazał ręką żebym mówiła.-dobra juz..... Jestem w 4miesiącu i będziesz wujkiem małej Mariny. Powiedziałam z uśmiechem.
- czyli dziewczynka. Powiedział z uśmiechem. Amy podeszła i mnie przytuliła. -będą dwie mamy. zarzartowała
- Nathan my chyba sie wyprowadzimy gdzieś puki nie urodzą. Powiedział Jack
- ja moge nawet dzisiaj. Powiedział z wyrzutem
- aha. Kto jest ojcem dziecka ? Znowu powturzył pytanie. Wiedziałam że teraz będzie armagedon ale musze im to powidzeć.
- no to ten .......yyyyyy......ojcem jest.......yyyyy.....Nie mogłam wyduść słowa
- Nikki ? !
- Nathan jest ojcem Mariny.... Powiedziałam szybo
-cooooo????? Krzykneli Jack i Nathan
- ty sobie jaja robisz ? Spytał Jack
- nie !
- Nathan !!! Zabije cie!! Zaczoł krzyczeć Jack
- jack spokojnie ! Zaczełam mówić do brata
- to był tylko jeden raz !!! Kurawa byliśmy pijani! Ja też nic nie wiedziałem ! Gadał Nathan
- kiedy chciałaś nam to powiedzeć ? Spytał Jack
- nigdy ! Warknełam
- coo ?
- no tak Było by najlepiej. Nie było by problemu. Powiedziałam
- nie było by problemu jakbyś z nim nie spała ! Krzyczał
- Jack spokojnie ! Prubowała uspokoić Jacka Amy ale bez skutecznie. Nawet nie wiem kiedy zaczeli sie szarpać.
- chłopaki spokojnie !!! Jack Nathan prosze was! Zaczełam gadać ale jak do ściany
- nigdy nie widziałam go takiegi wściekłego. Powiedziała Amy
- dalatego nie chciałam nic wam mówić bo nie chciałam niszczyć ich przyjaźmni. Powiedziałam do Amy.
- chodź trzeba ich rozdzielić, bo sie zaraz pozabijają.
- chłopki !!! Uspokujcie sie !
- Nathan ... Chodź ! Prosze Cie !! Chodź ! Daj spokuj ! Prosze! Załapałam chłopaka za ręke i próbowałam go odciągnąć od Jacka. Naszczęście się udało. Lecz Nathan spojrzał sie na mnie z pogardą i wyszedł z domu. Zrobiło mi się głupio. Ja jak zwykle musiałam wszystko spierdzielić.
- a ty ! Wracasz z nami do Londynu ! Powiedział wściekły Jack.
- myślałam że jesteś mądrzejszy ! Warknełam. Wziełam płaszcz. Otworzyłam drzwi.
- a ty gdzie? Krzyknoł Jack
- daleko! Powiedziałam i wyszłam. Szłam w strone parku. Po drodze spotkałam wracającą rodzinkę. Opowiedziałam im wszystko i poszłam dalej. Nie wiedziałam gdzie,po co ale szłam przed siebie. Dlaczego ja zawsze musze wszystko zjebać ? Dlaczego jak sie wszystko układa ja to rozpiepszam?! Jestem nie normalna !!!! Ja zawsze mam pecha !! Nawet nie wiem jak ja sobie poradze gdy sie urodzi maleństwo. Wiem że nie będe mogła liczyć na wsparcie Nathana. On nie jest typem miłego odpowiedzialnego ojca. Lekko mówiąc to jest "bad boy".
-Nikkki !!! Zza siebie usłyszałam znajomy głos.
- czego Jack? Spytałam z wyrzutem
- chodź do domu.....powiedział
- a niby po co ? Żebyście sie znowu pobili ? Ja wiedziałam że tak bedzie i właśnie dla- tego nie chciałam wam mówić. Mówiłam
-wiem. Przepraszam poniosło mnie. To było niepotrzebne. Ale poprostu nie mogłem uwierzyć że mój najlepszy kumpel przespał sie z moją siostrą. Mówił
-ale ty nie przepraszaj mnie tylko Nathana. To ty go praktycznie pobiłeś.
-jak tylko wruci,to go przeprosze. Zarzekał sie Jack. - Ciebie też bardzo przepraszam że tak na ciebie naskoczyłem. -wybaczam. Zaśmiałam i przytuliłam się brata.
- wracamy ? Spytał
-wracamy. Powiedziałam
- ale naprawde lepiej bedzie jak wrucisz z nami do Londynu. Powiedział
-ja nie wiem, jak będe mogła mieszkać z Nathanem pod jednym dachem. Powiedziałam bratu.
- Jakoś bedziesz musiała. To jest ojciec twojego dziecka. Powiedział
-wiem braciszku, wiem. -a kiedy wracamy? Spytałam
- chyba jutro. Powiedział -bo na czwartek Amy ma do szpitala. Dodał.
-aaaaa....bo Amy ma niedługo rodzić.
-aaaa....brawo geniuszu. Zaśmiał sie Jack
Resztę drogi szliśmy w ciszy.
Na zajutrz porzegnaliśmy sie ze wszystkimi i wyruszyliśmy do Londynu. Całą droge panowała napięta atmosfera. Jack obiecał przeprosć Nathana ale kiedy to już nie powiedział. Moim zadaniem Nathan zasługuje na przeprosiny, to nie jego wina, tylko moja. Ja zepsułam relacje między nimi. Jakbym się tu nie pojawiła nic by sie nie stało. A ja nie będe ukrywać że go polubiłam. ( tylko polubiłam NIC więcej). W pewnym momęcie nie wytrzymałam i szturchnełam brata w ramie i wskazałam na Nathana.
- Zatrzymamy sie? Bo głodna jestem. Odezwała się Amy. A następnie puściła mi oczko. Chłopak zjechał do najbliższej knajpki. Ja i Amy poszłyśmy zamuwić coś do jedzenia. Mam nadzieje że chłopaki się pogodzą. Z Amy siedzimy i jemy zamuwione naleśniki.
-mówiłam Ci że się między tobą a Nathanem sie coś dzieje. A ty mi nic nie powiedziałaś ! Udawała obrażoną.
- a co Ci miałam powiedzieć? Hej Amy przespałam się się z twoim bratem. Aha i jestem z nim w ciąży. Tak? Spytałam
- tak to miałaś mi powiedzieć. Zaśmiała się. Po chwili przyszli chłopcy. Już w normalnych nastrojach. Gdy zjedli wyruszyliśmy w dalszą droge. Tylko Nathan się nie odzywa. W sumie mu się nie dziwie. Ale mam nadzieje że zaakceputuje Marine. Nie chce utrudniać im kontaktu ze sobą.
***
W domu jestem tylko z Nathanem, ponieważ Jack pojechał odwiedzić Amy w szpitalu. Postanowiłam zagadać do niego i rozprostować sytułacje.
- Nathan ? Spytałam
spojrzał na mnie i zapanowała niezręczna cisza. Dopiero po chwili sie odezwał.
-kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć? Spojrzał na mnie.
-szczerze ? Spytałam a on kiwnoł głową - wogule nie chciałam nic mówić.
- i co ty sobie myślałaś że sie nie wyda ? Spytał
- nie chciałam wam mówić bo wiedziałam że.......
-wróciłem! Do salonu wszedł Jack. Nie zdążył nic powiedzieć bo zadzwonił mu telefon.
- Amy urodziła ! Krzyknoł
-serio ?! To jedziemy ! Powiedział Nathan.
W szpitalu było mało osób, no w sumie się nie dziwie o tej porze. Na sale mógł wejść tylko Jack. No sie nie dziwie. My znaczy ja i Nath będziemy mogli wejść dopiero jutro, by Amy i maleństwo mogli odpocząć.
- może dokończymy naszą wcześnijszą rozmowe? Spytał Nathan. A ja spojrzałam się na niego ze zdziwieniem.
- już nie pamiętasz? Strasznie krutką masz pamieć. Stwierdził -to może wkońcu powiesz mi dlaczego nic nie mówiłaś? Spytał
- nie chciałam wam mówić bo wiedziałam że sie przyjaźnicie i nie chciałam niszczyć tego wszystkiego. Powiedziałam
-jakaś ty szlachetna. Powiedział sarkastycznie. Na co ja przewruciłam oczami. I zignorowałam chłopaka. Po chwili wrucił Jack i pojechaliśmy do domu. Całą droge gadał tylko o Marco (tak właśnie na imie ma mój brataniec)
Widać że od czasu pobytu w szpitalu Nathana coś gryzie. Ja też nie czuje sie najlepiej.
-Nikki dobrze sie czujesz? Spytał Jack
- tak, tak wszystko w porządku. Odpowiedziałam bratu. - może Ci w czymś pomoge? Spytałam
- zaniesiesz mi nosidełko do samochodu..... A nie ty nie możesz dźwigać. Powiedział po chwili. Na co popatrzyłam na niego z pogardą.
-nosidełko wcale nie jest ciężkie i nie przesadzaj. Powiedziałam bratu. Wziełam rzecz. Po spakowaniu kilku żeczy dla Amy i maleństwa poszłam sie położyć. Po chwili stwierdziłam że będe musiała poważnie porozmawiać z Nathanem.
------------------------------
Obiecany rozdział
bardzo mnie to smuci że tylko jedna osoba komutuje tego bloga :((((
a tak z innej beczki założyłam nowego bloga: http://oczamisun.blogspot.com/
mam nadzieje że wam się spodoba no i do zobaczenia za tydzień :*****
Może jedna osoba tylko komentuje, ale za to, jaka? Nie no żartuję :D Nie martw się brakiem komentarzy. Jak ludzie zmądrzeją to zaczną komentować. Cieszę się, że jednak postanowiłaś dodać rozdział dzisiaj, bo jest 3 w nocy a ja jestem pełna energii, nie chce mi się spać i strasznie mi się nudzi. Nieźle się porobiło między Jackiem i Nathanem, ale na szczęście się już pogodzili. No i Amy już urodziła! Ile się wydarzyło w tym rozdziale. A co do Nathana to myślę, że coś w nim pękło po tym jak się dowiedział, że będzie ojcem i zabolało go to, że Nikki chciała to przed nim ukryć. A po wizycie w szpitalu to już w ogóle chyba go ruszyło. No dobra to ja jeszcze zajrzę na twojego nowego bloga. To ja się z tobą żegnam i życzę weny. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń