Uciekłam szybko przez drugie wyjście
prowadzące na korytarz. Nie myliłam się, typując, że to właśnie Dick wrócił z
nie wiadomo skąd. Chcąc uniknąć spotkania, zwłaszcza po tym, co działo się rano, pobiegłam
najciszej jak umiałam, do swojego pokoju. Zamknęłam na wszelki wypadek drzwi i
usiadłam na łóżku. Długo wpatrywałam się w karteczkę z numerem, zastanawiając
się czy zadzwonić. Bolało mnie, że matka miała kontakt z ojcem i nie
powiedziała mi, chociaż wiedziała jak bardzo mi na tym zależy. Wzięłam telefon,
wpisałam rządek cyferek, ale bałam się
nacisnąć zieloną słuchawkę. Najzwyczajniej w świecie tchórzyłam przed rozmową z
własnym ojcem... Przypomniałam sobie o
kartonie z listami i kilkoma paczkami.
Wyciągnęłam pudło na łóżko i zaczęłam przeglądać listy. Przy okazji posegregowałam
je według dat. Wszystkie miały tego
samego nadawcę- tatę. Z każdą kolejną kopertą, którą brałam do ręki, miałam co
raz większą ochotę płakać. Pierwszy list został wysłany kilkanaście dni po
wyprowadzce. Zaczęłam go czytać. W
pewnym momencie przyłapałam się na tym, że od jakiegoś czasu gapię się na jedną
linijkę i nie jestem w stanie czytać dalej, ponieważ oczy mam całe mokre id łez. Płakałam jak małe
dziecko długo nie mogąc się uspokoić, a to dopiero pierwszy list. Kiedy się
trochę uspokoiłam, wróciłam do lektury, jednak kolejne zdania wywoływały nową
falę łez. Przez tyle lat żyłam w kłamstwie, mama powtarzała, że ojciec mnie już
nie kocha, nie interesuje się mną, że o mnie zapomniał...
Listów było mnóstwo. Na urodziny,
koniec roku szkolnego, święta... Na początku były wysyłane często- co dwa
tygodnie, później już rzadziej. Przez ostatnie dwa lata tata pisał raz na dwa miesiące. Ostatni
korespondencja miała datę sprzed trzech tygodni, czyli nie tak dawno. Tata
mówił, że się przeprowadza do Londynu i zaprasza mnie do siebie!!! Jak to
przeczytałam, nie miałam już wątpliwości czy dzwonić. Przez dziewięć lat ojciec
próbował się ze mną skontaktować, a matka z Dickiem utrudniali mu to. Teraz
już nie mam wątpliwości wyjeżdżam do ojca. Chociaż zegar wskazywał dwudziestą
drugą, chwyciłam komórkę i tym razem z uśmiechem na twarzy wcisnęłam zieloną
słuchawkę. Z napięciem oczekiwałam na połączenie.
-Halo- odezwał się znajomy głos, a ja
nie mogłam nic z siebie wydusić.- Linda?
- Z tej strony Nikki- powiedziałam niepewnie, ale odpowiedziało mi milczenie. Ze smutkiem
chciałam już zakończyć rozmowę, gdy usłyszałam:
-Nikki? Tyle lat... Dziecko, co się
stało?-zapytał tata. Chyba się cieszył, że dzwonię, jedna w jego głosie dało
się też wyczuć pewną obawę. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam wszystko
opowiadać. O tym, co się stało rano, jak znalazłam karton, jak poznałam prawdę. Najpierw głos
nieco mi drżał, ale po kilku minutach mój monolog przerodził się w płynną
rozmowę. Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech i swobodnie nagadałam się z
tatą nadrabiając te wszystkie stracone lata.
-Nikki, jesteś pewna, że widziałaś
już wszystkie przesyłki?- zapytał niespodziewanie.
-Myślę, że tak...
- A kiedy przyszła ostatnia?-
spojrzałam szybko na kopertę i odpowiedziałam.- W takim razie zajrzyj jeszcze
raz do pudełka.
Zrobiłam jak kazał. Niby nic nie
było, ale gdy odwróciłam karton w drugą
stronę, wypadła z niego malutka
paczuszka. Szybko ją otwarłam i ponownie tego dnia się rozpłakałam. W środku
była delikatna srebrna bransoletka z zawieszką w kształcie pianina, z z tyłu
napis "Dla Nikki, tata".
- Słonko, wszystko w porządku? Czemu
płaczesz?
- Bo to jest śliczne i... i tyle
wrażeń jak na jeden dzień to dla mnie zdecydowanie za dużo- przyznałam zgodnie z
prawdą.
- To może chciałabyś trochę odpocząć
i przyjechać do mnie?
- Tato...Tak szczerze, to chciałabym
się do ciebie wyprowadzić.- wstrzymałam oddech. Bałam się odpowiedzi.
- Jasne, kiedy by ci pasowało?
-Jak najszybciej.
- W takim razie najbliższy lot jest...Momencik...
Jutro w południe. Pasuje?
- Oczywiście.
-Prześlę ci bilety i widzimy się
jutro na lotnisku w stolicy.
- Dzięki.
Pożegnałam się z tatą i mega
szczęśliwa wyciągnęłam walizkę. Nie brałam dużo rzeczy. Raz, bo nie miałam,
dwa, bo nie potrzebuję. Jedna walizka i bagaż podręczny w zupełności mi
wystarczą. Gdy skończyłam pakowanie,
było prawie w pół do drugiej. Napisałam sms do Emilly, co i jak, i rano
pożegnamy się na lotnisku. Po cichu zeszłam do kuchni. Myślałam, że jestem
jedyną osobą, która nie śpi, ale się myliłam. Przy stole siedziała mama. W
sumie nie powinno mnie dziwić, bo od kilku lat ma problemy ze snem.
-Mamo? – szepnęłam, żeby jej nie
wystraszyć.
-O co chodzi Nikki?
-Wyprowadzam się do taty!- oznajmiłam
z entuzjazmem, ale po widząc minę mamy, mój uśmiech zniknął.
-Co proszę? To żart, prawda?-
powiedziała niespokojnie, ale rozumiałam ją.
-No… wyprowadzam się do taty. Dłużej tu
nie wytrzymam! -powiedziałam chyba ciut za głośno. Chciałam wyjść, jednak mama
złapała mnie za rękę.
- Ty nie wiesz jakim on jest
człowiekiem.
-Na pewno lepszym niż Dick!-
odgryzałam się.
-Nicole! Proszę, zostań!
-Nie mamo, podjęłam decyzję. Nie
zostanę tu dłużej!- Wyrwałam się z uścisku mamy i poszłam do pokoju. Miałam nadzieję,
że ta rozmowa będzie wyglądać inaczej. Myliłam się
***
Wstałam o 7.50 i od razu skierowałam
się do łazienki. Prysznic, ubieranie… zajęło mi to nie całe pół godziny. Napisałam
jeszcze Emi, żeby się nie spóźniła na
lotnisko, bo o 10 będę już na odprawie. Wzięłam walizkę, ostrożnie zeszłam do
holu i już miałam opuszczać dom, ale nie udało mi się- Dick nie spał.
-Gdzie ty się kurwa wybierasz?!-spytała
wściekły.
-Jak najdalej od ciebie!!!-wykrzyczałam
mu prosto w twarz.
-Nikki!- wtrąciła się mama.
-Tak?- zwróciłam się do niej
przyjaznym tonem.
-Będę tęsknić-powiedziała i
przytuliła mnie. Czułam, że włożyła mi coś do torebki.
-Ja za tobą też-odparłam i
uśmiechnęłam się otwierając drzwi.
-Jak teraz stąd wyjdziesz, to możesz
tu nie wracać!!!- jak zwykle wydarł się Dick. On nie umie mówić jak człowiek?
-Żebyś wiedział, że tu nie wrócę póki
ty tu jesteś!!!- wywrzeszczałam na pożegnanie zatrzaskując drzwi tuż przed jego
nosem. Taksówka już czekała. .Kierowca włożył moje rzeczy do bagażnika.
Ruszyliśmy w kierunku lotniska. Czułam się wspaniale.
***
Emi czekała na mnie przy wejściu. Rzuciła
mi się na szyję i zaczęła płakać.
-Hej laska! Co się stało? -zapytałam
przytulając przyjaciółkę.
-Przecież więcej się nie zobaczymy
się!- powiedziała przerażona blondynka.
-Ale ja lecę tylko do Londynu! To
jest jakieś 250 km stąd- powiedziałam przyjaciółce na pocieszenie. Poskutkowało,
bo na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
-Ale będziesz dzwonić, prawda?
- Dzwonić, pisać, wszystko! Pod
warunkiem, że będziesz do mnie przyjeżdżać.
***
Wyszłam z samolotu, wzięłam bagaże i
zaczęłam rozglądać się po lotnisku. Szukałam znajomej twarzy, ale na próżno. Patrzyłam
we wszystkie strony jednak taty nie było. Postanowiłam do niego zadzwonić.
-Tato, jestem już na lotnisku
-Już jadę, czekaj przy wyjściu 3, dobrze?
- Okej.
*oczami Nathana*
Gdzie ten idiota jedzie? Śledzę
go już ponad 2 godziny, a on tylko jeździ i jeździ kółko po całym, mieście. Niestety,
mnie nie tak łatwo się pozbyć. Zdziwiłem się trochę, kiedy zobaczyłem, jak
wjeżdża na lotnisko. Nie mogłem się zbytnio zbliżyć, żeby mnie nie widział. Postanowiłem
poczekać na niego tutaj, ale od czego jest podsłuch? Tak, wiem… Jestem najlepszy
w tym, co robię.
*Oczami Nikki*
-Nikk!!!- usłyszałam znajomy głos i odwróciłam
się w drugą stronę.
-Jeju, tata!!!!- krzyknęłam szczęśliwa
i przytulałam się do niego.
-Jak ty wyrosłaś…Moja mała córeczka...-
powiedział, oglądając mnie od góry do dołu.
-Przesadzasz. Mam dziewiętnaście lat-
powiedziałam z udawanym oburzeniem, ale po chwili się roześmiałam.
-Chodźmy lepiej do do samochodu.-
Oznajmił, wziął moje rzeczy i ruszyliśmy w kierunku auta.
Nie mogę uwierzyć że jestem teraz z
tatą. Coś czuję, że moje życie zmieni się nie do poznania.
*oczami Nathana*
-Nikki!!!- Do kogo on woła? Nic mi nie
wiadomo, że się z kimś umawiał na lotnisku.
-Jeju, tata!!!!- CO KURWA!!!! ON MA
CÓRKĘ!!!! Cholera, niezła akcja się szykuję. W dodatku dziewczyna ma
dziewiętnaście lat…
O, nareszcie wychodzą. Teraz nic tu
po mnie. Muszę wracać do domu i poinformować o tym zdarzeniu Jacka i Amy. Niech
wiedzą, co się dzieje.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Komentujcie komentujcie bo dla was kilka liter a dla mnie źródło inspiracji :-)
Hej =D macie tutaj 2.
otóż pojawił się Nathan.Mam nadziej ze cieszycie się z tego powodu, bo ja bardzo !!!<3
U mnie w szkole masakra dostałam dwa buty za nic!!! no jak tak można?ja nie rozumiem?ta baba uwzięła się na mnie i na koleżankę która siedzi za mną. Dobra nie wkręcam się w opowiadanie moich przeżyć bo jak zacznę to nie skończę :P Więc czytajcie i komentujcie.
Do następnego :*
kocham <3
POZDRAWIAM :D
Jeju super rozdział czekam na nexta ! :D
OdpowiedzUsuńRobi się, co raz ciekawiej. Czekam, na nn. Dużo weny życzę.
OdpowiedzUsuńDwa buty? To teraz masz parę butów xD A tak na poważnie Sun, piszesz dobrze i miałam tu nie komentować, ale nie mogłam się powstrzymać. Ja ci się mogę pochwalić 3+ za CV z wosu. Dlaczego? Bo zrobiłam przecinki. Life is brutal jak to mówi nam nauczycielka na angielskim =P
OdpowiedzUsuń