DAGGER IN MY HEART

Rozdziały w każdą sobotę lub jeśli będą 4 komentarze, rozdział pojawi się wcześniej.

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 5

*oczami Nikki*
Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Miałam wrażenie, że zaraz rozsadzi mi czaszkę. Kiedy powoli otwierałam oczy, zorientowałam się,  co się stało. Znajdowałam się w nieznanym mi pokoju, a obok łóżka siedział jakiś chłopak czytający gazetę czy coś tam. Gdy zobaczył, że już nie śpię, powiedział kpiącym głosem.
-No, myślałem n że się nigdy nie obudzisz.
-Gg...gdzie ja jestem? -spytałam z trudem i spróbowałam wstać. To jednak nie było takie łatwe.
-Nie wstawaj, bo jesteś jeszcze za słaba- zaczął spokojnie.
-Sama wiem, co mam robić-przerwałam mu schodząc z łóżka, ale moje nogi nie utrzymały równowagi i upadłabym, jakby on mnie nie złapał. Jakim cudem tak szybko znalazł się obok mnie?
-A nie mówiłem- powiedział, kładąc mnie ponownie na łóżku.
-KIM jesteś?-spytałam ciekawa.
-Dowiesz się w swoim czasie- odparł z dziwnym uśmieszkiem i wyszedł. Nie wiem, co się ze mną dzieje, gdzie jestem i kim on jest. Chociaż mogłabym go nazywać porywaczem i niewiele bym się myliła, ale to określenie brzmi trochę strasznie. W każdym razie uwięziono mnie i pozbawiono kontaktu ze światem. No porostu świetnie! Nie miałam nawet sił myśleć o czymkolwiek innym. Zmęczona zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy znowu zasnęłam.
                                    ***
Gdy się przebudziałam, nikogo tym razem przy mnie nie było. Nie wiedziałam, która jest godzina, ale pewnie coś około wieczoru, bo przez okno wpadały promienie zachodzącego słońca. Pomalutku wstałam z łóżka. Trochę kręciło mi się w głowie, jednak już mogłam sama się poruszać. Widok okolicy był przecudowny. Na zewnątrz znajdował duży basen, mała altana, a jakieś kilkanaście metrów dalej duże jezioro. Nic mi to jednak nie mówiło i nadal nie wiedziałam, gdzie jestem, i co ze mną będzie. Moje rozmyślanie przerwał głos przekręcania klucza. Gwałtownie odwróciłam się w stronę drzwi.
-No, wiedzę, że już wstałaś- powiedział ten sam chłopak, którego widziałam wcześniej. Dopiero teraz zauważyłam, jakie on ma boskie oczy.
-Gdzie ja jestem?-spytała się patrząc na niego jak na idiotę.
-Daleko!
-Tyle to ja wiem- odparłam zrezygnowana- chciałbym konkretnie wiedzieć.
-Ty lepiej nie pyskuj, bo to się może źle dla ciebie skoczyć. -odpowiedział głosem, jakby miał mnie zaraz zabić. No super!trafiłam do kolejnego czubka!!! Najpierw Oscar, a teraz on.
-To może powiesz mi chociaż, po co ja tu jestem?
-Jesteś tu, ponieważ muszę wyrównać rachunki z twoim ojcem-uśmiechnął się czerpiąc satysfakcję z mojej dezorientacji.
-Z tatą? Co on ci zrobił?!-zdziwiłam się tym, co usłyszałam on chłopaka. I właśnie mnie olśniło- To z tobą rozmawiał tata wtedy przez telefon...-powiedziałam, pochodząc do chłopaka.
-No proszę ! To ślicznotka słyszała moją rozmowę?- 
 Zaczął palcem gładzić mój policzek. Szybko odchyliłam głowę z kwaśną miną. Miał on coś powiedzieć, ale przerwał mu głos jakieś dziewczyny.
-NATHAN!!!
-Już idę!-spojrzał na mnie i wyszedł. Czyli on ma na imię Nathan. Przynajmniej tyle wiem. Ale o co chodzi mu z tymi porachunkami z tatą? Nie mam na to wszystko siły. Najpierw rozstanie rodziców, później palant Dick, a teraz to. Ciekawe, co będzie za tydzień? Pewnie mnie wywiozą do lasu, podetną gardło i zostawi na pożarcie jakimś dzikim zwierzętom. Czemu ja zawsze mam takiego cholernego pecha!!! Czemu zawsze ja?!Nie wytrzymałam i pierwsza łza spłynęła mi po policzku.
Podeszłam do okna. Zobaczyłam drobną blondynkę i Tego całego Nathana rozmawiających o czymś. Po jakiejś chwili podszedł do nich pewien chłopak. Przywitał się on z Nathanem, a później dał całusa dziewczynie, która bardzo się ucieszyła na jego widok. Dyskutowali i co jakiś czas się śmiali.  Miałam już dość patrzenia na ich szczęście. Dlaczego wszyscy inni mogą mieć normalne życie, rodzeństwo, przyjaciół, zwykłą rodzinę, a mnie to omija. Za każdym razem, gdy myślę, że los się do mnie uśmiechnął, w rzeczywistości jest jeszcze gorzej niż było.
Siadłam sobie na łóżku, czas strasznie mi się dłużył. W pewnym momencie słyszałam głos tej samej dziewczyny, co wołała Nathana kilkanaście minut wcześniej. Drzwi otwarły się jeszcze raz i ujrzałam  w nich blondynkę mniej więcej mojego wzrostu.
-Hej jestem Ami.Dziewczyna uśmiechała się i podał mi rękę. - Spojrzałam na nią nieufnie, ale po chwili cicho odpowiedziałam:
-Nikki.
-Chodź na dół do kuchni, bo na pewno jesteś głodna.-popatrzyła się na mnie jak na laskę, która nic nie je i wiecznie jest na głupich dietach. I po części ma rację. Dick niezmiernie dbał, żeby w lodówce nie było nic innego niż piwo.W dodatku w szkole zapisałam się na kilka zajęć sportowych, byle jak najpóźniej wracać do domu. W efekcie mam teraz dość szczupłą figurę, ale jakim kosztem...
-Nie jestem głodna-powiedziałam  ostrożnie.
-Aj...nie przesadzaj! Od wczorajszego śniadania nic nie jadłaś. Na pewno jesteś głodna- szczerze? To nie było dla mnie czymś nowym, jednak dziewczyna złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stroną drzwi. Jak na taką kruszynę była bardzo silna i uparta.Nie miałam wyjścia i poszłam za nią. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam.
---------------------------------------------------------------------------------------------
  Komentujcie komentujcie bo dla was kilka liter a dla mnie źródło inspiracji :-)
Mała zmiana planów.
pod wcześniejszym postem napisałam że 3kom i następny rozdział ale lekko pozmieniam i będę 4 komentarze i następny rozdział w tym komentarze moje i Viki.  się nie liczą.
kocham was i do zobaczenia =D 

2 komentarze: