DAGGER IN MY HEART

Rozdziały w każdą sobotę lub jeśli będą 4 komentarze, rozdział pojawi się wcześniej.

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 5

*oczami Nikki*
Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Miałam wrażenie, że zaraz rozsadzi mi czaszkę. Kiedy powoli otwierałam oczy, zorientowałam się,  co się stało. Znajdowałam się w nieznanym mi pokoju, a obok łóżka siedział jakiś chłopak czytający gazetę czy coś tam. Gdy zobaczył, że już nie śpię, powiedział kpiącym głosem.
-No, myślałem n że się nigdy nie obudzisz.
-Gg...gdzie ja jestem? -spytałam z trudem i spróbowałam wstać. To jednak nie było takie łatwe.
-Nie wstawaj, bo jesteś jeszcze za słaba- zaczął spokojnie.
-Sama wiem, co mam robić-przerwałam mu schodząc z łóżka, ale moje nogi nie utrzymały równowagi i upadłabym, jakby on mnie nie złapał. Jakim cudem tak szybko znalazł się obok mnie?
-A nie mówiłem- powiedział, kładąc mnie ponownie na łóżku.
-KIM jesteś?-spytałam ciekawa.
-Dowiesz się w swoim czasie- odparł z dziwnym uśmieszkiem i wyszedł. Nie wiem, co się ze mną dzieje, gdzie jestem i kim on jest. Chociaż mogłabym go nazywać porywaczem i niewiele bym się myliła, ale to określenie brzmi trochę strasznie. W każdym razie uwięziono mnie i pozbawiono kontaktu ze światem. No porostu świetnie! Nie miałam nawet sił myśleć o czymkolwiek innym. Zmęczona zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy znowu zasnęłam.
                                    ***
Gdy się przebudziałam, nikogo tym razem przy mnie nie było. Nie wiedziałam, która jest godzina, ale pewnie coś około wieczoru, bo przez okno wpadały promienie zachodzącego słońca. Pomalutku wstałam z łóżka. Trochę kręciło mi się w głowie, jednak już mogłam sama się poruszać. Widok okolicy był przecudowny. Na zewnątrz znajdował duży basen, mała altana, a jakieś kilkanaście metrów dalej duże jezioro. Nic mi to jednak nie mówiło i nadal nie wiedziałam, gdzie jestem, i co ze mną będzie. Moje rozmyślanie przerwał głos przekręcania klucza. Gwałtownie odwróciłam się w stronę drzwi.
-No, wiedzę, że już wstałaś- powiedział ten sam chłopak, którego widziałam wcześniej. Dopiero teraz zauważyłam, jakie on ma boskie oczy.
-Gdzie ja jestem?-spytała się patrząc na niego jak na idiotę.
-Daleko!
-Tyle to ja wiem- odparłam zrezygnowana- chciałbym konkretnie wiedzieć.
-Ty lepiej nie pyskuj, bo to się może źle dla ciebie skoczyć. -odpowiedział głosem, jakby miał mnie zaraz zabić. No super!trafiłam do kolejnego czubka!!! Najpierw Oscar, a teraz on.
-To może powiesz mi chociaż, po co ja tu jestem?
-Jesteś tu, ponieważ muszę wyrównać rachunki z twoim ojcem-uśmiechnął się czerpiąc satysfakcję z mojej dezorientacji.
-Z tatą? Co on ci zrobił?!-zdziwiłam się tym, co usłyszałam on chłopaka. I właśnie mnie olśniło- To z tobą rozmawiał tata wtedy przez telefon...-powiedziałam, pochodząc do chłopaka.
-No proszę ! To ślicznotka słyszała moją rozmowę?- 
 Zaczął palcem gładzić mój policzek. Szybko odchyliłam głowę z kwaśną miną. Miał on coś powiedzieć, ale przerwał mu głos jakieś dziewczyny.
-NATHAN!!!
-Już idę!-spojrzał na mnie i wyszedł. Czyli on ma na imię Nathan. Przynajmniej tyle wiem. Ale o co chodzi mu z tymi porachunkami z tatą? Nie mam na to wszystko siły. Najpierw rozstanie rodziców, później palant Dick, a teraz to. Ciekawe, co będzie za tydzień? Pewnie mnie wywiozą do lasu, podetną gardło i zostawi na pożarcie jakimś dzikim zwierzętom. Czemu ja zawsze mam takiego cholernego pecha!!! Czemu zawsze ja?!Nie wytrzymałam i pierwsza łza spłynęła mi po policzku.
Podeszłam do okna. Zobaczyłam drobną blondynkę i Tego całego Nathana rozmawiających o czymś. Po jakiejś chwili podszedł do nich pewien chłopak. Przywitał się on z Nathanem, a później dał całusa dziewczynie, która bardzo się ucieszyła na jego widok. Dyskutowali i co jakiś czas się śmiali.  Miałam już dość patrzenia na ich szczęście. Dlaczego wszyscy inni mogą mieć normalne życie, rodzeństwo, przyjaciół, zwykłą rodzinę, a mnie to omija. Za każdym razem, gdy myślę, że los się do mnie uśmiechnął, w rzeczywistości jest jeszcze gorzej niż było.
Siadłam sobie na łóżku, czas strasznie mi się dłużył. W pewnym momencie słyszałam głos tej samej dziewczyny, co wołała Nathana kilkanaście minut wcześniej. Drzwi otwarły się jeszcze raz i ujrzałam  w nich blondynkę mniej więcej mojego wzrostu.
-Hej jestem Ami.Dziewczyna uśmiechała się i podał mi rękę. - Spojrzałam na nią nieufnie, ale po chwili cicho odpowiedziałam:
-Nikki.
-Chodź na dół do kuchni, bo na pewno jesteś głodna.-popatrzyła się na mnie jak na laskę, która nic nie je i wiecznie jest na głupich dietach. I po części ma rację. Dick niezmiernie dbał, żeby w lodówce nie było nic innego niż piwo.W dodatku w szkole zapisałam się na kilka zajęć sportowych, byle jak najpóźniej wracać do domu. W efekcie mam teraz dość szczupłą figurę, ale jakim kosztem...
-Nie jestem głodna-powiedziałam  ostrożnie.
-Aj...nie przesadzaj! Od wczorajszego śniadania nic nie jadłaś. Na pewno jesteś głodna- szczerze? To nie było dla mnie czymś nowym, jednak dziewczyna złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stroną drzwi. Jak na taką kruszynę była bardzo silna i uparta.Nie miałam wyjścia i poszłam za nią. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam.
---------------------------------------------------------------------------------------------
  Komentujcie komentujcie bo dla was kilka liter a dla mnie źródło inspiracji :-)
Mała zmiana planów.
pod wcześniejszym postem napisałam że 3kom i następny rozdział ale lekko pozmieniam i będę 4 komentarze i następny rozdział w tym komentarze moje i Viki.  się nie liczą.
kocham was i do zobaczenia =D 

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 4

Obudziły mnie promienie słoneczne delikatnie łaskoczące moją twarz. Zapowiadał się piękny dzień, a ja nie zamierzałam go marnować. Wstałam, zabrałam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Biorąc prysznic długo myślałam nad tym, co usłyszałam. Jakieś pół godziny później ubrałam się w szeroką  kremową koszulkę w paski, krótkie jeansowe spodenki i do tego czarne trampki.
                              

    ***
Jadłam sobie spokojnie moie ulubione śniadanie, czyli płatki z mlekiem, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie chciało mi się przerywać posiłku, więc tata poszedł otworzyć. Dopiero to uświadomiło mi, że jest w domu.
-Nikki, poznaj Oscara. Od dzisiaj będzie twoim ochroniarzem- powiedział ojciec wchodząc do kuchni z jakimś chłopakiem.
-Cześć, jestem Nikki- przywitałam się ze sztucznym uśmiechem.
-Miło poznać!- chłopak nie zraził się moim zachiwaniem i pocałował moją rękę. Mamciu, co za dżentelmen. Jak ja się cieszę, że mam  tak dobrze wychowanego ochroniarza.  Dlaczego?Pewnie nawet nie potrafi jednego chwytu karate, ale mniejsza z tym.
-Tato, ja uciekam na spacer-wstałam i pobiegłam do pokoju po torebkę. Z salonu zabrałam jeszcze klucze  i  już miałam wychodzić, gdy tata zatrzymała mnie.
-Nie zapomniałaś o czymś? A raczej o kimś?
-Racja! Chodź- zwróciłam się do chłopaka i opuściłam dom.
*oczami Nathana*
Jesteśmy  tu od 6:15 i nikt ani nie wychodzi, ani nie wychodzi. Cholera jasna!  Nie wytrzymam już w tym samochodzie. Jack śpi w najlepsze,  ja muszę gapić się  w pustą ulice. Nie, zaraz... Ktoś wychodzi. Nareszcie coś się dzieje!!!!
-Jack! Wstawaj !!! -szturcham śpiącego chłopaka.
-Co...Co się dzieje?- zaspany próbował się czegoś dowiedzieć.
-Wyszła z domu-powiedziałem-ale chwila, ona nie jest sama?Jack?- Ej no,  co to kurwa ma być? Jack patrzył na dziewczynę jakby nikt inny nie istniał.Ostatni raz widziałem go takiego, kiedy wyznał miłość Ami. Jednak rozumiem go.
-Ruszamy!!!- wrzasnął. No proszę, jak szybko się rozbudził.
*oczami Nikki*
Poszłam do parku, a raczej trafiłam tam trochę przez przypadek, nie bardzo orientowałam się co gdzie jest w mieście. Ten, no jak mu było.....aha już wiem, Oscar -łazi za mną jak pies za kiełbasą. Nawet się za bardzo z tym nie kryje, a ponoć prywatni ochroniarze działają niezauważeni.
-Oscar?- zwróciłam się do chłopaka.
-Słucham- zaczął robić maślane oczka.
-Tam jest sklepik, przyniesiesz mi coś do picia?-poprosiłam słodkim głosem.
-Ja mam chronić, a nie być służącym- powiedział tak jakbym kazała mu wykonać coś nienormalnego. I kto mówił, że ochroniarz będzie na każde moje skinienie? Jak wrócę do domu, muszę poważnie porozmawiać z tatą.
-Ne to nie. Sama pójdę.- zrobiłam kilka kroków, a on szedł za mną.
-Ty masz tu z-o-s-t-a-ć! -przeliterowałam ostatnie słowo,  z fochem spojrzałam na chłopaka i już chciałam go opuścić,jednak...
- Ja mam cię chro...-nie skończył bo mu przerwałam.
-Wiem, co ty masz chronić, ale mnie to wkurwia jak ktoś za mną łazi!!!- nawrzeszczałam  na niego i poszłam do sklepu. Chociaż już odechciało mi się pić, to nie dam mu tej satysfakcji i nie zostanę.

*oczami Nathana * 
Śledzimy dziewczynę już pół godziny. A co się okazało? Ona ma ochroniarza. To trochę skomplikowało sprawę i sądziłem, że wykonanie misji się nieco przedłuży. Przynajmniej tak myślałem, aż nie usłyszałem, jak się kłócą. Młoda sama pcha się w nasze ramiona. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Nath, patrz odchodzi od niego!- powiedział Jack.
- Idziemy!- zarządziłem i wysiedliśmy z samochodu. Ja poszedłem za dziewczyną,  Jack stanął na czatach.
*oczami Nikki*
Wyszłam z kiosku i skierowałam się w stronę ławki, na której miał siedzieć Oscar. Nie było go. Może wrócił do domu? Raczej nie. Usiadłam i chciałam odkręcić wodę, zauważyłam przed sobą jeszcze jeden cień, obok mojego, jakby ktoś stanął za mną. Trwało to ułamek sekundy. Nagle zobaczyłam czyjąś rękę z jakąś ściereczką zbliżającą się do mojej  twarzy. Próbowałam krzyczeć, ale czułam, że powoli odpływam.

*oczami Nathana*
Dziewczyna nie szarpała się bardzo i szybko usnęła. Po tym, czego jest w stanie dokonać Jack, myślałem, że dłużej będzie stawiać opór. Wiozłem ją na ręce. Ku mojemu zdziwieniu była bardzo leciutka. Dosłownie jak piórko. Zaniosłem ją do samochodu i podjechałem po Jacka.
- I co?-spytał chłopak.
- No nie widzisz! Lepiej mów,  co z ochroniarzem?
- Poszedł gdzieś, bo telefon mu zadzwonił, więc patrzyłem tylko, żeby nie wrócił za szybko- odpowiedział.

                              
   ***
Wysiedliśmy z auta. Wziąłem dziewczynę, a Jack otworzył mi drzwi i zabrał jej torebkę.
- Nathan, nic jej nie jest? - podbiegła do nas przerażona Am
-Nie panikuj,tylko śpi. I tak łagodniejszą dawkę- odparłem z uśmiechem. Poszedłem zanieść ją do pokoju.

 -------------------------------------------------------------------------------------
  Komentujcie komentujcie bo dla was kilka liter a dla mnie źródło inspiracji :-)

OGŁOSZENIA PARAFIALNE:
Hej mam do was kilka spraw 
1.Kolejne rozdziały będą dodawane co sobotę :)
2.Może być też taka sytuacja że pod ostatnio dodanym postem może być 3komentarze.To rozdział pojawi się wcześniej i w Sobotę. :) 
To chyba tyle.Teraz zmykam bo mam pogrzeb i Musze się ogarnąć.
Kocham <3  wasza Martyna :P

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 3

Gdy rano się obudziłam, byłam naprawdę szczęśliwa. Po raz pierwszy od kilku lat nie musiałam się zastanawiać czy Dick jest w domu i czy coś mu nie odpierdoli. Wreszcie byłam wolna. Ubrałam się i zeszłam na dół szukając kuchni. Wczoraj bardzo dokładnie zwiedziałam dom, ale z dwóch powodów nadal się gubię. Po pierwsze tata mieszka w ogromnej willi (nie mam pojęcia czemu zdecydował się na tak dużą kwaterę, skoro jest sam). Po drugie mam słabą orientację w terenie. Na szczęście tata był w pobliżu i dał mi wskazówki jak dotrzeć do kuchni.  Pomieszczenie było bardzo duże i zadbane, a szafki wypełnione jedzeniem. Zupełnie inaczej niż  w Derby- tam w lodówce znajdowały się jedynie  piwo i wódka. Zjadłam śniadanie i postanowiłam wyjść na zakupy. W końcu nie brałam ze sobą dużo ubrań, a przydałoby mi się kilka nowych ciuszków. Podeszłam (chyba) do gabinetu taty i spokojnie zapukałam.
-Proszę!-powiedział, a ja weszłam zadowolona, że nie trafiłam do odpowiedniego pokoju.
-Tato, ja wychodzę na zakupy.
-Dobrze Słonko,  tylko uważaj na siebie.– rzucił i zabrał się z powrotem do pracy-....a i Jeszce jedno, tu masz klucze jakbyś wróciła, a mnie nie byłoby w domu- podał mi klucze,  a się pożegnałam i wyszłam. Zrobiło mi się smutno, ponieważ miałam nadzieję, że tata wybierze się z mną. W końcu tyle lat się nie widzieliśmy.
                                ***
Spacerowałam  bez pośpiechu po galerii z kilkoma torbami i przyglądałam się wystawom sklepów. W pewnej chwili podszedł do mnie jakiś chłopak. Wyglądał na nieco starszego ode mnie. Wyglądał całkiem nieźle.
-Przepraszam bardzo…
-Tak?-spytałam z uśmiechem.
- Czy nie wie pani gdzie można zaleźć sklep z... yyy… częściami samochodowymi? –Brzmiało to tak, jakby wymyślił to pytanie na poczekaniu, ale może tylko mi się wydaje.
-Przykro mi, jestem tu nowa i nie wiem- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Aha… to przepraszam najmocniej- rzucił i się zmył. Gdy tylko chłopak odszedł, odsłonił mi widok na przepiękną sukienkę. Musiałam iść ją przymierzyć… i kupić, bo pasowała na mnie idealnie.
*oczami Nathana*
Stałem za tym krzakiem jak jakiś idiota i patrzyłem kiedy Jack przyjdzie.
- No i co? Wiesz coś?-spytałem zniecierpliwiony.
-Ona jest tu nowa. Tylko tyle wiem.-odpowiedział ze spokojem. No co za człowiek! Czy on nic nie umie załatwić porządnie? Dlaczego go wziąłem ze sobą… A no tak. Jest moim najlepszym współpracownikiem.
-I nic więcej?
-Nie kurwa, mówię przecież!-podniósł głos, a jakaś baba spojrzała się na nas jak na debili.
-Chodźmy stąd, zaczekamy w samochodzie- powiedziałem i ruszyliśmy w stronę auta.
                                         
*oczami Nikki*
Wróciłam do domu całą w skowronkach. Nie pamiętam kiedy byłam ostatnio na tak udanych zakupach.  Dodatkowo do sukienki kupiłam piękne czarne szpilki. Nie byłam wybitnie  wysoka, więc pasowały świetnie. Chciałam pochwalić się tacie, ale usłyszałam jak kłóci się z kimś przez telefon.
-Nie.....ty skurwileu ....!- o maci,  coś się chyba świeci albo tata się bardzo zmienił przez te kilka lat. -Spróbuj ją ruszyć choćby palcem.......zobaczysz znajdę i zabije....!!!!
No i znowu. Teraz nieźle się wkurzył. Lepiej jak sobie pójdę.
*oczami Nathana*
Najlepiej załatwiać sprawy samemu. Znalazłem świetnego informatora który powiedział mi wszystko, co wie na temat tamtej dziewczyny. Skojarzyłem sobie fakty i zdałem sobie sprawę, że Jack jak się o tym dowie to....
-Słucham ciebie moja piękna- powiedziałem do Amy.
-Nath? Co ty chcesz zrobić tej biednej dziewczynie?- spytała i usiadała obok mnie.
-Ja tylko chcę postraszyć jej ojca! A skąd wiesz?-Nie przypominam sobie, żebym dzielił się z siostrą moimi planami.
-Domyśliłam się jak usłyszałam przez przypadek twoją rozmowę z Diazem.
-Mogłabyś zawołać Jack'a?-poprosiłem, a blondynka wyszła. Nie chciałem jej do tego wkopywać, ale sama się wepchała. Moja krew.
-Chciałeś ze mną mówić, coś się stało?-spytał.
-Tak! Siadaj!- zacząłem opowiadać mu wszystko czego się dowiedziałam.
*oczami Nikki*
Przymierzałam resztę ubrań, które kupiła, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę!-powiedziałam i odwróciłam się. Mogłam się domyślić, że to tata, przecież mieszkam sami.
-Nikki, mam dla ciebie wiadomość- powiedział głosem pozbawianym uczuć. Nie wiedziałam, czego się spodziewać.
-W takim razie słucham!
-Od jutra nie wychodzisz z domu...-chciał skończyć, ale mu przerwałam.
-Co?! dlaczego! –Podeszłam do taty i spojrzałam mu w oczy. Miałam nadzieję, że żartował.
-Dasz mi skończyć?-powiedział niezadowolony.
-Jasne-  usiadłam obok niego na łóżku.
-Nie możesz wychodzić z domu sama. Będziesz mieć ochroniarza.
-Mówisz poważnie? Co się stało?- przecież normalni ludzie nie łażą z ochroniarzami.
-W Londynie jest dużo złodziei i gangów, więc wolę żebyś była pod opieką.
-Ale sama potrafię o siebie zadbać i mogę się założyć, że prędzej to ja będę musiała ratować tego ochroniarza, niż on mnie- powiedziałam zdenerwowana.
-Uwierz mi, że znajdę kogoś, kto będzie się rzeczywiście do tego nadawał. W dodatku, będzie cię we wszystkim słuchać, więc nie powinien ci  sprawiać problemów. A tak w ogóle to ślicznie wyglądasz. Masz świetny gust- powiedział i wyszedł z pokoju. Suuupeeer. Prywatny ochroniarz na każde moje skinienie? Może być zabawienie?. Czemu mówię sama do siebie? Martwiałam się trochę o mamę bo nie długo nie dzwoniła. Postanowiłam skontaktować się z  Emilly i podpytać się jej trochę, co się dzieje w rodzinnych stronach.
-NIKKI!!!-wrzasnęła blondynka do słuchawki.
-Hej, mam mało czasu. Jak tam u ciebie?
-U mnie w porządku! Mów lepiej, co z tobą.- powiedziała, a ja w skrócie opowiedziałam jej ostatnie wydarzenia od naszego pożegnania na lotnisku.
-Mam sprawę-powiedziałam niepewnie.
-Wal śmiało- mogłabym przysiąc, że Em się właśnie uśmiecha. 
-Zobaczyłabyś od czasu do czasu jak tam mama?
-Tak, żaden problem. Nawet widziałam ją ostatnio jak szła do sklepu. Cała i zdrowa jeśli o to ci chodzi.
-To dobrze. Pogadamy jutro, bo tata woła mnie na kolację. Pa.- powiedziałam i rozłączyłam się. Podczas posiłku panowała niemiła atmosfera. Później poszłam do swojego pokoju i nawet nie wiem kiedy usnęłam.  


 ------------------------------------------------------------------------
 Komentujcie komentujcie bo dla was kilka liter a dla mnie źródło inspiracji :-)

Hej
Dziś dzień bardzo zły chyba dla wszystkich TWfanmilly. Ja chciała bym cofnąć się w czasie żeby ten dzień  nie nadszedł. Jeszcze ta pogoda jest dobijająca. Po prostu MASAKRA!!!
Ja czuję się beznadziejnie!nie tylko przez to co się dzieje ale też że jestem chora : \ !! a wy jak się czujecie? piszcie w komentarzach :)
pozdrawiam :*   i do zobaczenia :P

środa, 14 maja 2014

Rozdział 2

Uciekłam szybko przez drugie wyjście prowadzące na korytarz. Nie myliłam się, typując, że to właśnie Dick wrócił z nie wiadomo skąd. Chcąc uniknąć spotkania, zwłaszcza po tym, co działo się rano, pobiegłam najciszej jak umiałam, do swojego pokoju. Zamknęłam na wszelki wypadek drzwi i usiadłam na łóżku. Długo wpatrywałam się w karteczkę z numerem, zastanawiając się czy zadzwonić. Bolało mnie, że matka miała kontakt z ojcem i nie powiedziała mi, chociaż wiedziała jak bardzo mi na tym zależy. Wzięłam telefon, wpisałam rządek cyferek,  ale bałam się nacisnąć zieloną słuchawkę. Najzwyczajniej w świecie tchórzyłam przed rozmową z własnym ojcem...  Przypomniałam sobie o kartonie z listami i kilkoma paczkami.  Wyciągnęłam pudło na łóżko i zaczęłam przeglądać listy. Przy okazji posegregowałam je według dat.  Wszystkie miały tego samego nadawcę- tatę. Z każdą kolejną kopertą, którą brałam do ręki, miałam co raz większą ochotę płakać. Pierwszy list został wysłany kilkanaście dni po wyprowadzce. Zaczęłam go czytać.  W pewnym momencie przyłapałam się na tym, że od jakiegoś czasu gapię się na jedną linijkę i nie jestem w stanie czytać dalej, ponieważ  oczy mam całe mokre id łez. Płakałam jak małe dziecko długo nie mogąc się uspokoić, a to dopiero pierwszy list. Kiedy się trochę uspokoiłam, wróciłam do lektury, jednak kolejne zdania wywoływały nową falę łez. Przez tyle lat żyłam w kłamstwie, mama powtarzała, że ojciec mnie już nie kocha, nie interesuje się mną, że o mnie zapomniał...
Listów było mnóstwo. Na urodziny, koniec roku szkolnego, święta... Na początku były wysyłane często- co dwa tygodnie, później już rzadziej. Przez ostatnie dwa lata  tata pisał raz na dwa miesiące. Ostatni korespondencja miała datę sprzed trzech tygodni, czyli nie tak dawno. Tata mówił, że się przeprowadza do Londynu i zaprasza mnie do siebie!!! Jak to przeczytałam, nie miałam już wątpliwości czy dzwonić. Przez dziewięć lat ojciec próbował się ze mną  skontaktować, a matka z Dickiem utrudniali mu to. Teraz już nie mam wątpliwości wyjeżdżam do ojca. Chociaż zegar wskazywał dwudziestą drugą, chwyciłam komórkę i tym razem z uśmiechem na twarzy wcisnęłam zieloną słuchawkę. Z napięciem oczekiwałam na połączenie.

-Halo- odezwał się znajomy głos, a ja nie mogłam nic z siebie wydusić.- Linda?
- Z tej strony Nikki- powiedziałam niepewnie,  ale odpowiedziało mi milczenie. Ze smutkiem chciałam już zakończyć rozmowę, gdy usłyszałam:
-Nikki? Tyle lat... Dziecko, co się stało?-zapytał tata. Chyba się cieszył, że dzwonię, jedna w jego głosie dało się też wyczuć pewną obawę. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam wszystko opowiadać. O tym, co się stało rano, jak znalazłam  karton, jak poznałam prawdę. Najpierw głos nieco mi drżał, ale po kilku minutach mój monolog przerodził się w płynną rozmowę. Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech i swobodnie nagadałam się z tatą nadrabiając te wszystkie stracone lata.
-Nikki, jesteś pewna, że widziałaś już wszystkie przesyłki?- zapytał niespodziewanie.
-Myślę, że tak...
- A kiedy przyszła ostatnia?- spojrzałam szybko na kopertę i odpowiedziałam.- W takim razie zajrzyj jeszcze raz do pudełka.
Zrobiłam jak kazał. Niby nic nie było, ale gdy odwróciłam karton w  drugą stronę,  wypadła z niego malutka paczuszka. Szybko ją otwarłam i ponownie tego dnia się rozpłakałam. W środku była delikatna srebrna bransoletka z zawieszką w kształcie pianina, z z tyłu napis "Dla Nikki, tata".
- Słonko, wszystko w porządku? Czemu płaczesz?
- Bo to jest śliczne i... i tyle wrażeń jak na jeden dzień to dla mnie zdecydowanie za dużo- przyznałam zgodnie z prawdą.
- To może chciałabyś trochę odpocząć i przyjechać do mnie?
- Tato...Tak szczerze, to chciałabym się do ciebie wyprowadzić.- wstrzymałam oddech. Bałam się odpowiedzi.
- Jasne, kiedy by ci pasowało?
-Jak najszybciej.
- W takim razie najbliższy lot jest...Momencik... Jutro w południe. Pasuje?
- Oczywiście.
-Prześlę ci bilety i widzimy się jutro na lotnisku  w  stolicy.
- Dzięki.
Pożegnałam się z tatą i mega szczęśliwa wyciągnęłam walizkę. Nie brałam dużo rzeczy. Raz, bo nie miałam, dwa, bo nie potrzebuję. Jedna walizka i bagaż podręczny w zupełności mi wystarczą.  Gdy skończyłam pakowanie, było prawie w pół do drugiej. Napisałam sms do Emilly, co i jak, i rano pożegnamy się na lotnisku. Po cichu zeszłam do kuchni. Myślałam, że jestem jedyną osobą, która nie śpi, ale się myliłam. Przy stole siedziała mama. W sumie nie powinno mnie dziwić, bo od kilku lat ma problemy ze snem.

-Mamo? – szepnęłam, żeby jej nie wystraszyć.
-O co chodzi Nikki?
-Wyprowadzam się do taty!- oznajmiłam z entuzjazmem, ale po widząc minę mamy, mój uśmiech zniknął.
-Co proszę? To żart, prawda?- powiedziała niespokojnie, ale rozumiałam ją.
-No… wyprowadzam się do taty. Dłużej tu nie wytrzymam! -powiedziałam chyba ciut za głośno. Chciałam wyjść, jednak mama złapała mnie za rękę.
- Ty nie wiesz jakim on jest człowiekiem.
-Na pewno lepszym niż Dick!- odgryzałam się.  
-Nicole! Proszę, zostań!
-Nie mamo, podjęłam decyzję. Nie zostanę tu dłużej!- Wyrwałam się z uścisku mamy i poszłam do pokoju. Miałam nadzieję, że ta rozmowa będzie wyglądać inaczej. Myliłam się

***
Wstałam o 7.50 i od razu skierowałam się do łazienki. Prysznic, ubieranie… zajęło mi to nie całe pół godziny. Napisałam  jeszcze Emi, żeby się nie spóźniła na lotnisko, bo o 10 będę już na odprawie. Wzięłam walizkę, ostrożnie zeszłam do holu i już miałam opuszczać dom, ale nie udało mi się- Dick nie spał.

-Gdzie ty się kurwa wybierasz?!-spytała wściekły.
-Jak najdalej od ciebie!!!-wykrzyczałam mu prosto w twarz.
-Nikki!- wtrąciła się mama.
-Tak?- zwróciłam się do niej przyjaznym tonem.
-Będę tęsknić-powiedziała i przytuliła mnie. Czułam, że włożyła mi coś do torebki.
-Ja za tobą też-odparłam i uśmiechnęłam się otwierając drzwi.
-Jak teraz stąd wyjdziesz, to możesz tu nie wracać!!!- jak zwykle wydarł się Dick. On nie umie mówić jak człowiek?
-Żebyś wiedział, że tu nie wrócę póki ty tu jesteś!!!- wywrzeszczałam na pożegnanie zatrzaskując drzwi tuż przed jego nosem. Taksówka już czekała. .Kierowca włożył moje rzeczy do bagażnika. Ruszyliśmy w kierunku lotniska. Czułam się wspaniale.
***
Emi czekała na mnie przy wejściu. Rzuciła mi się na szyję i zaczęła płakać.
-Hej laska! Co się stało? -zapytałam przytulając przyjaciółkę.
-Przecież więcej się nie zobaczymy się!- powiedziała przerażona blondynka.
-Ale ja lecę tylko do Londynu! To jest jakieś 250 km stąd- powiedziałam przyjaciółce na pocieszenie. Poskutkowało, bo na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
-Ale będziesz dzwonić, prawda?
- Dzwonić, pisać, wszystko! Pod warunkiem, że będziesz do mnie przyjeżdżać.
***
Wyszłam z samolotu, wzięłam bagaże i zaczęłam rozglądać się po lotnisku. Szukałam znajomej twarzy, ale na próżno. Patrzyłam we wszystkie strony jednak taty nie było. Postanowiłam do niego zadzwonić.
-Tato, jestem już na lotnisku
 -Już jadę, czekaj przy wyjściu 3, dobrze?
- Okej.

*oczami Nathana*
Gdzie ten idiota jedzie? Śledzę  go już ponad 2 godziny, a on tylko jeździ i jeździ kółko po całym, mieście. Niestety, mnie nie tak łatwo się pozbyć. Zdziwiłem się trochę, kiedy zobaczyłem, jak wjeżdża na lotnisko. Nie mogłem się zbytnio zbliżyć, żeby mnie nie widział. Postanowiłem poczekać na niego tutaj, ale od czego jest podsłuch? Tak, wiem… Jestem najlepszy w tym, co robię.

*Oczami Nikki*
-Nikk!!!- usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się w drugą stronę.
-Jeju, tata!!!!- krzyknęłam szczęśliwa i przytulałam się do niego.  
-Jak ty wyrosłaś…Moja mała córeczka...- powiedział, oglądając mnie od góry do dołu.
-Przesadzasz. Mam dziewiętnaście lat- powiedziałam z udawanym oburzeniem, ale po chwili się roześmiałam.  
-Chodźmy lepiej do do samochodu.- Oznajmił, wziął moje rzeczy i ruszyliśmy w kierunku auta.
Nie mogę uwierzyć że jestem teraz z tatą. Coś czuję, że moje życie zmieni się nie do poznania.

*oczami Nathana*
-Nikki!!!- Do kogo on woła? Nic mi nie wiadomo, że się z kimś umawiał na lotnisku.
-Jeju, tata!!!!- CO KURWA!!!! ON MA CÓRKĘ!!!! Cholera, niezła akcja się szykuję. W dodatku dziewczyna ma dziewiętnaście lat…
O, nareszcie wychodzą. Teraz nic tu po mnie. Muszę wracać do domu i poinformować o tym zdarzeniu Jacka i Amy. Niech wiedzą, co się dzieje.

-------------------------------------------------------------------------------------------
  Komentujcie komentujcie bo dla was kilka liter a dla mnie źródło inspiracji :-)
Hej =D macie tutaj 2.
otóż pojawił się Nathan.Mam nadziej ze cieszycie się z tego powodu, bo ja bardzo !!!<3
U mnie w szkole masakra dostałam dwa buty za nic!!! no jak tak można?ja nie rozumiem?ta baba uwzięła się na mnie i na koleżankę która siedzi za mną. Dobra nie wkręcam się w opowiadanie moich przeżyć bo jak zacznę to nie skończę :P Więc czytajcie i komentujcie.
Do następnego :*
kocham <3   
 POZDRAWIAM :D

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 1

Obudziłam się około dziesiątej, a gdy się ubierałam, usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie mając nic lepszego do roboty, poszłam zobaczyć, kto przyszedł. Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam,  jakiegoś kolegę tego żula domowego.
-Jest ojciec?-spytał chwiejąc się we wszystkie strony.
-Mój ojciec wyprowadziła się z domu kilkanaście lat temu.-Wysyczałam-a jeżeli ci chodzi o tego darmozjada to jeszcze śpi i nie w moim interesie jest go budzić.
Powiedziałam i zamknęłam drzwi przed nosem mężczyzny.Po wejściu do salonu zauważyłam wielki burdel, a zapach wódki i papierosów podrażnił moje nozdrza.  No i oczywiście na kanapie spał Dick. Uchyliłam po cichu okno i skierowałam się w stronę kuchni. Dopiero po wejściu zauważyłam mamę siedzącą na krześle.
-Kochanie, trochę ciszej bo Dick śpi.- Upomniała mnie na powitanie. Odwróciłam się w drugą stronę i zrobiłam sobie herbaty. Gdy brałam kubek z szafki, mama niechcący mnie szturchnęła wuchodząc z pomieszczenia, a ja upuściłam kubek, który roztrzaskał się na milion małych kawałeczków. W tm samym momencie Dick zerwał się z kanapy i przyszedł do kuchni.
- Co się tu do cholery jasnej dzieje !!!- Wrzeszczał, stojąc w drzwiach.
-Nic. Kochanie idź do salonu, zaraz ci zrobię śniadanie- powiedziała przerażona mama. W tej chwili ja zaczęłam zbierać szkła z podłogi.
- Ta mała szmata!!! Obudziła mnnie, a ty mówisz, że nic się nie stało!!!-Zaczął się wydzierać i złapał mamę za łokieć.Ja nie wytrzymałam i  mu wygarnęłam mu, co o nim myślę.
- Nie nazywaj mnie szmatą!!! Co ty sobie do cholery myślisz? Siedzisz, nic nie robisz i jeszcze katujesz mnie i matkę!!!To jest o wiele za DUŻO!- Wstałam, podeszłam do niego i oststnie zdanie wykrzyczałm patrząc mu w oczy.
- Nikki PRZESTAŃ!!- Mówiła przerażona mama, a ten chuj gapił się na mnie jakby chciał mnie zabić.
- Co przestań? To wszystko to przecież prawda.
Dick puścił matkę i przyparł mnie do ściny.
- I co teraz też będziesz taka wyszczekana?-Zapytał wrednym głosem patrząc mi się prosto w oczy. Role się odwróciły.
-Dick, proszę zostaw ją- Mama nadal była przerażona. A ten dupek popchną ją w szkła na podłodze i przez to cała jej ręka była we krwi.
-MAMO!! -chciałam się wyrwać z uścisku Dicka, ale mi się nie udało.
- To teraz  policzę się z tobą- powiedział z głupim uśmieszkiem i zaczął całować mnie po szyi. Na szczęście na stole stał wazon. Wzięłam go do ręki i walnęłam nim darmozjada w głowę, po czym wpadłam do pokoju, wzięłam telefon,kulcze i wybiegłam z domu. Dobrze, że Emilly mieszkała tylko dwa bloki dalej ode mnie.
***
Gdy dziewczyna otworzyła drzwi, rzuciłam się jej na szyję i zaczęłam płakać jak dziecko. Nie musiałam tłumaczyć, co się stało, ponieważ Emilly zna mnie na wylot. Po długiej rozmowie stwierdziłam, że wyprowadzę się do ojca. Tylko jest jeden problem- od dziesięciu lat nie mam z nim żadnego kontaktu.
-Nikki mam pomysł!- ożywiła się Emy - Pamiętasz jak mówiłaś, że twoja matka kłóciła się przez telefon z twoim tatą jakoś tydzień temu ?
-Jesteś genialna! krzyknęłam radośnie i przytuliłam przyjaciółkę- Teraz tylko muszę jakoś poszukać po kryjomu tego numeru.
- To zrobisz to, jak twoja mama  pójdzie do pracy, a tamten do swoich koleżków.
-Dobry pomysł.
Wyjęłam telefon z kieszeni,  żeby zadzwonić do mamy i upewnić się, że nikogo nie ma w domu.
-Cześć słonko?
-Tylko nie słonko. Mamo, jest ktoś w domu?
- Chyba nie. Kiedy szykowałam się do pracy, Dick wychodził do znajomego, co ponoć był u nas rano. Kończę, bo wiesz, że nie bardzo mogę rozmawiać w pracy- powiedziała i rozłączyła się. Zeszłam z łóżka i będąc już w zdecydowanie lepszym humorze niż na początku wizyty, pożegnałam się z przyjaciółką.
-Uważaj na siebie- dodała jeszcze, kiedy opuszczałam jej mieszkanie.
 ***
Do domu wracałm pomału, cały czas uważnie się rozglądając, czy przypadkiem nie będzie nigdzie Dicka. Na szczęście go nie było. Otwarłam drzwi ze strachem, bo się obawiałam, że ten cholerny dupek już wrócił. W było pusto.Rzuciłam klucze na stół. Zaczęłam szukać w szafkach, szufladach, w komodzie... Przetrząsnęłam cały salon i nic. Chociaż zostało jeszcze jedno miejsce- szafka pod telewizorem, gdzie od wieków nikt nie zaglądał. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy znalazłam tam duże pudełku, w którym znajdowowało się mnóstwo listów i paczek. Przejrzałam je szybko. Wszystkie zaadresowane do mnie. Wzięłam karton do swojego pokoju i schowałam po łózko, żeby nikt go nie ruszał. Postanowiłam obejrzeć zawartość później, mając święty spokój. Zeszłam znowu na dół, żeby kontynuować poszukiwania. Skoro w salonie nic nie ma, to może w kuchni? Pomyślmy... Gdzie schowałabym coś, na czym mi zależy, a nie chcę, żeby ktoś to znalazł? Hmmm... No tak! Gdzieś gdzie nie nikt nie zagląda i nie zwraca na to uwagi, czyli na lodówce obok rachunków za prąd i resztę.  Trochę mi zajęło, zanim znalazłam głęboko schowaną małą karteczkę z niepodpisanym numerem telfonu. Odwróciłam ją na drugą stronę i zobaczyłam "Eric Diaz". Chowając cenne znalezisko do kieszeni spodni usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Czym prędzej chciałam wyjść z kuchni.
------------------------------------------------------------------------------------------------
 Komentujcie komentujcie bo dla was kilka liter a dla mnie źródło inspiracji :-)
Hej :)
jak mija wam sobota bo mi porostu super. Miałam dodać ją dopiero jutro ale  z racji mojego dobrego humoru macie ją dzisiaj.
Pozdro :-)


czwartek, 8 maja 2014

Prolog

Obudzili mnie kłócący się rodzice. Wyszłam z pokoju i zobaczyłam zdenerwowanego tatę, który pakował swoje rzeczy. Mama natomiast chowała jakieś zdjęcia do koperty. -Co się  dzieje?- zapytałam, ponieważ nie miałam pojęcia o co chodzi.
-Kochanie, tatuś musi wyjechać na jakiś czas i nie będziemy się widzieć-mówił kucając obok mnie.
-Ale dlaczego?- powiedziałam przerażona, a w tym momencie mama przyszła  z salonu i kazała mi się pożegnać z tatą. -...Nie martw się.Będziemy w kontakcie-dodał,pocałował mnie w czoło i wyszedł. ***
Minął rok od rozstania rodziców, a tata nie odezwał się ani razu. Bardzo się o niego martwiłam. Za to mama znalazła sobie pocieszenie w jakimś mężczyźnie,którego nie polubiłam odkąd zobaczyłam go po raz pierwszy.

***
Po dziesięciu latach Dick (fagas matki) nadal mieszka z nami. Mam go dość! Cały czas pije i sprasza sobie kolegów, którzy za każdym razem myślą, że jestem dziwką. Jednak nauczyłam się bronić i kiedy któryś do mnie zaczyna, to od razu kończy z jakąś raną.
Matka mówi, że jestem zadziorna jak tata, z którym nie miałam żadnego kontaktu od naszego pożegnania kilka lat temu.  Na szczęście mam taką przyjaciółkę jak Emilly. Jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam.Bez niej i jej taty nie dałabym sobie z tym wszystkim rad. Gdy Emilly miała 5 lat, jej mama zginęła w wypadku samochodowym. Biedna bardzo to przeżyła, ale dzięki temu bardzo pomogła mi po rozstaniu rodziców. 

Dick traktuje matkę jak szmatę którą może pomiatać, i o mnie ma takie samo zdanie. Jednak robię za wszelką cena staram mu się nie ulegać. Nie jestem już 9-latką, która boi się wszystkiego. Mimo to Szanowny pan Dick cały czas mi powtarza, że nie nadaje się do niczego, nic potrafię, jestem największą ofermą na świecie i lepiej by było, gdym się nie urodziła. Chociaż to ostatnie boli najbardziej,  ja myślę o sobie zupełnie inaczej.
Pamiętam, że kiedy byłam mała, tata powtarzał mi, żebym zawsze  spełniała swoje marzenia. Więc je spełniłam. Dwa miesiące temu skończyłam szkołę muzyczną (teraz potrafię świetnie grać na pianinie z czego jestem bardzo zadowolona), szukam pracy, projektuję ubrania, ale jeszcze nic. Marzę o tym, by założyć salon kosmetyczny, jednak na razie nie mam na to funduszy.Mama nie siedzi cicho, bo nie che podpaść Dickowi- za każdy sprzeciw on ją bije,  a ja nie mogę nic zrobić ponieważ na mnie też testuje swoją siłę i to zdecydowanie brutalniej niż na mamie. Mam serdecznie dość tego cholernego dupka! Nie rozumiem jak mama może z nim być. W dodatku  non stop przypomina mi, że w tym domu nic niej jest moje. Ale do niego też nic nie należy, bo  cały siedzi i nic pieprzony nierób nie robi tylko chla piwsko z kumplami. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------
 Komentujcie komentujcie bo dla was kilka liter a dla mnie źródło inspiracji :-) 
Specjalnie na prośbę pewnej  Kochanej osoby dodaję prolog .
Mam nadziej że wam się spodoba. Trochę inny od poprzedniego 
Ale mam nadzieje że będziecie to czytać :D 

Bohaterowie








Nicole (Nikki)  Diaz (19lat) młoda utalentowana dziewczyna z rozbitej rodziny. Skończyła szkołę muzyczną. Potrafi być miła,urocza, ale też potrafi być wyszczekana i wulgarna.













Nathan Sykes (20lat) wulgarny,chamski. Traktuje dziewczyny jak zabawki.  Nie waha się gdy zabija. Bardzo kocha swoją siostrę i nie potrafi jej niczego odmówić. Przy sowich rodzicach jest kompletnie innym człowieczkiem. 










Amy Sykes (19lat) młodsza siostra Nathana. W przeciwieństwie do brata bardzo miła i sympatyczna. Nie potrafi skrzywdzić nawet muchy.











 Jack Evans (25lat) (Diaz) chłopak Amy.Pracuje razem z Nathanem. Bardzo dobrze zna przeszłość Nikki.
























Emilly Duncan (19lat) najlepsza przyjaciółka Nikki. Zawsze podtrzymuje ją na duchu w trudnych chwilach.Chodź okaże się że nie nie jest taka jak myślała Nikki.