DAGGER IN MY HEART

Rozdziały w każdą sobotę lub jeśli będą 4 komentarze, rozdział pojawi się wcześniej.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Uwaga!!!!!

Z racji tego że zaczeły sie długo wyczekiwane wakacjie. Chciałam was poinformować że rozdziały BĘDĄ DODAWONE NIEREGULARNIE. Ponieważ nie ma mnie w domu. A jak jestem to na bardzo krotko. Mam nadzieje ze zrozumiecie. Kocham was. Do zobaczenia :*

czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 35

W samolocie nie dawałam sobie rady z emocjiami. Amy i Jack zostali w domu razem z dziećmi. Nie chciałam żeby mieli na głowie jeszcze Marinke, bo sam Marco rozrabia za pięcioro. Ale oni sie uwzieli, a z nimi nie da sie kłucić. 
-kochanie. O czym tak myślisz? Spytał Nathan
-bo to dziwne wracać do "domu" po roku nieobecności. Powiedziałam
-spokojnie bedzie dobrze zobaczysz. Powiedział i przytulił mnie. 
-mam taką nadzieje. Szepnełam. 
Po godzinnym locie bylismy na miejcu. 
Te same budynki, ci sami ludzie, to samo otoczenie. Nic sie nie zmieniło przez ten czas. Wsiedliśmy w taksówke. Po chwili byliśmy na miejscu. Przed "moim" domem stała bardzo znajoma twarz z jakimś chłopakiem ktorego niestety bardzo dobrze znałam. 
-cześć.rzuciałam oschle. 
-hej. Powiedziała z uśmiechem
- misiek nie przedstawisz mnie? Spytał Nath
-a tak. Emily, to jest Nathan- Nath to jest Emily 
-u co sie stalo że ktos Cie zechciał? Zapytał wrednie Tony. Tak ten wredny Tonny co ostanio. 
-masz cos do niej.?! Zbulwersował sie Nath.
-Nathan daj spokoj on nie jest tego wart. Powiedziałam zatrzymując chlopaka.
-Emily...uspikiłabyś tego kogoś. Powiedział wkurzony Nathan. 
-Nath. Spokojnie. Powiedzialam 
- o moj boze! Zaśmiał sie Tony
-ty wziełaś ślub?? Hahaha ale jaja. Powiedzial przez śmiech.  
-oo!! Gratulacje! Powiedziala.
-dziekuje. Rzucilam 
-po co nas tu ściągnełaś? Spytal Nathan
-Nikki komornik chce przejąć twoj dom. Powiedziała dając mi klucze.
-jaki komornik? Spytałam 
-nie było placone za swiatlo i prąd oraz inne media. Powiedziała 
-ale przecież tu nikt nie mieszka. Odezwal sie Nathan
-chcialam tylko żebyś wiedziala. Powiedziała i odaszla. Zrobiło mi sie głupio. 
-dziekuje ! Krzyknełam
- miałem ochote mu przypierdolić. Powiedział 
-wiem Nath, wiem. Mowilam przyglądając sie murom domu. 
-wspomnienia? Spytał 
-tak. Powiedziałam cicho. 
-bedzie dobrze. Powiedział i otworzył drzwi. 
-nie dam rady tam wejść. Powiedzialam chlopakowi.
-jestem z tobą spokojnie. Powiedział łapiąc mnie za reke. Wziełam głęboki wdech i weszłam do środka. Wszystkie wspomnienia wszystko wrociło. Począwszy od najstarszych wydarzeń po te najnowesze. Póściłam chłopaka i poszłam do swojego pokoju. N co, to w oczy rzuciły mi sie zdjecia z Em. Następnie poszłam do salonu. Natychmiast otworzyłam okno. Ten zapach, był nie do wytrzymania. Potem kuchnia i pokoj mamy. 
-kochanie? Za mną wszedł Nathan
-chce sprzedać ten dom. Powiedziałam odwracając sie do chłopaka.
-napewno? Spytał 
-napewno. Powturzyłam za nim. 
-sami nie damy rady posprzątać tego wszystkiego. Powiedział
-wiem. 
- zadzowonie do Jacka żyby załatwił jakegoś tira na to wszystko. Powiedział
-bus wystarczy. Powiedziałam -meble zostają. Pwiedziałam 
-jak chcesz. 
-Nathan? Spytałam 
-Co sie stało ? Spytał 
-pojdziemy na cmętarz? Spytałam
-jasne. Powiedział i wyszedł zadzwonic.  
Idziemy na cmentarz. Ludzie ktorch znałam przed wyjazdem, patrzyli sie na mnie jak na ducha. Co troszke mnie to bawiło. Przed cmentarzem albo mi sie wydawało albo widziałam mojego "teścia" 
-widziałeś? Spytałam 
-właśnie widziałem. Powiedział podejrzliwym głosem. Wyciągnoł telefon. Zadzwonił. 
-cześć tato. Powiedział 
-a moze jesteś w domu ? ...
-a u wojka jesteś. Nie to spoko to zadzwonie pozniej. I sie rozłączył 
-ładnego mam wojka. Powiedział
-nie denerwoj sie. Powiedziałam 
-idziemy. Powiedział natychmiast zmieniając temat. 
na grobie mamy. Przypomiała mi sie bardzo istona rzecz. Tylko w domu bede musiała dorwać sie do dokumętów. Gdy tylko znajde tą jedną ważną rzecz moze sie wszysko wyjaśni. Na grobie mamy była świerzo zapalna świeczka oraz dużo świerzych kwiatów. Nie dziwie sie mama miała dużo znajomych. 
-Nikki! Usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwruciłam sie.
-Ciocia Liz! Krzyknełam. I podbiegłam do niej niczym mała dziewczynka.
-Nikki skarbie. Jak ja Cie bardzo długo nie widziałam. Powiedziała. Oficjalnie to nie jest moja ciocia tylko najlepsza przyjaciołka mamy. 
-a gdzie Jack, Ben i Lukiś? Spytałam. Są oni najleszymi osobami z dzieciństwa. Jak miałam 8lat wyprowadzili sie. 
- Jack i Ben w prwcy a Luke zaraz powinien przyjść.  W tym samym momęcie przyszedł Nath.
- a właśnie ! Ciocia, to jest Nathan. Moj mąż. Powiedziałam Nathan to jest ciocia Liz. Dodałam 
-o ty masz męża ??! Zaskaczona spytała 
-tak,tak. Uśmiechnełam sie 
-mamo.......o moj boże Nisia ??! Zobaczyłam za sobą mojego ukochanego Likisia. 
-Lukiś!! Krzyknełam i rzucialam sie na szyje chłopaka.  
-nie mow tak na mnie. Uśmiechnoł sie. 
-i tak wiesz ze nie przestane. Uśmiechenłam sie.
-Nisia. To jest moja dziewczyna Viki. Viki skarbie to jest moja ukochana "kuzynka" Nikki. Powiedział na co podałysmy sobie rece. Dziewczyna ma moze 1.68-69wzrostu ma ciene włosy. 
-Lukiś, Viki. Pozbajcie Nathan'a. Mojego męża. Powiedziałam dumnie. 
-gratulacje. Powiedział. -i nie mow ze juz w ciązy jesteś. Powiedział 
-tu Cie zaskacze. Nie, nie jestem w ciąży...
-uffff... Uśmiechnoł sie-czyli nie bede wojkiem. Zarzartował
-ale...nie dałeś mi skączyć. Ale mamy już córeczke Marine. Uśmiechnełam sie 
-co?! Powiedział -gdzie jest?! Spytał
-została w Londynie. Powiedziałam
-to ty mieszkasz w Londynie? Spytał
-tak. A jak wy sie wyprowadziliście do Sydney to dobrze nie?! Uśmiechełam sie
-ale wrociliśmy. I szukamy domu. Narazie mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu. Powiedział. Spojrzałam sie na Nathan'a z uśmiechem.
-a ja właśnie sprzedaje dom. Jeżeli byście tylko chcieli. Powiedziałam i spojrzałam na ciocie.  
- a wy? Spytała ciocia
-my mamy dom w Londynie. A ja poprostu nie mam powodu by tutaj wracać. A dom i tak chce sprzedać.  Powiedziałam 
-ale my....
-zadne ale. Albo kupujecie albo dom idzie dalej na sprzedarz. Powiedział Nath. On zawsze wie co powiedzieć.
-musimy uzgodnić to z Andrewem. Powiedziala ciocia Liz.
-to czekmy na odpowiedz. A narazie zapraszamy was już dziś do nas do Londynu. Powiedziałam 
-dziekujemy. Napewno skorzystamy. Pwiedział Lukuś. 
-dobra my musimy uciekać. Dozobaczenia. Powiedział Nathan po zobaczeniu tajemniczego sms'a. 
-pa. Do zobaczenia. Porzegnełam sie i poszłam za chłoapkiem. 
-co sie stało? Spytałam 
- cos tu nie gra. Zaczol sie rozgladac. 
-ale o co Ci chodzi ? Spytałam
-ktoś nas obserwuje. Pwiedzial polglosem. 
-co?! 
-cii. Chodz idziemy. Pociągnoł mnie za sobą. 
Po chwili bylismy w domu. Posprzątaliśmy troche na poddaszu i na parterze. Gdy skończyliśmy było juz bardzo późno postanowiliśmy sie położyć. Ale ja nie mogłam. Cały czas przez moją głowe przedzierały sie wszystkie wspomnienia. Nie mogłam spać,przez to wszystko.
Czułam niepokuj,strach, sama nie wiem co jeszcze. Nathan spał w najlepsze. Znaczy tak mi sie wydawało.
-śpisz? Szepnełam
-mhm..mruknoł -a co? Spytal zaspany
-nie,nic,śpij. Powiedziałam
-halo? Co sie dzieje? Spytał 
-nie moge spać. To...to wszystko wrociło. Powiedzialam. 
-spokojnie jestem przy tobie. Powiedział i przyciągnoł mnie do siebie. Wtuliłam sie w niego. Samo poczucie ze jest ze mną oraz jego zapach uspokoiły mnie i nawet nie wiem kiedy zasnełam. 





----------------------------------------------
NIESPODZIANKA !!!!
rozdział dodaje dziś, ale to znaczy że w sobotę rozdziału może nie być, ale postaram się dodać go także w sobotę. Ale niestety nie gwarantuje.....
to chyba tyle. Do zobaczenia i miłej reszty tygodnia życzę wam wszystkim :**

sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 34


                                                                       *5mies. Później
Cała sie trzęse i jak zaraz nie zemdleje to będzie cud. Amy układa mi wlosy i już mnie pomalowała.
-Nikki coś Ci jest ? Spytała
-zaraz bede miła zawał a ty sie pytasz? Powiedziałam
-nie denerwoj sie. To nie jest takie straszne. Zaraz Ci przejdzie. Powiedziała
-nie. Zaraz to ja zemdleje. Uśmiechnełam sie.
-spokojnie masz jeszcze 1 godzine. Powiedziała
-godzine???!!!! Wystraszyłam sie
-nie panikoj. Spokojnie. Wdech,wydech,wdech i wydech. Mówiła
-Amy! Prosze Cie. Powiedziałam
-przepraszam. Powiedziała
-a właśnie gdzie Marina? Spytałam
-z mamą. Powiedziała. Ja sie tylko uśmiechnełam. Zaraz mnie nerwy od środka rozniosą. W życiu się tak nie stresowałam jak dzisiaj. Masakra jakaś.
Nawet nie wiem kiedy już musiałam zejść. W między czasie była u mnie Karen z Marinką. Kobieta jest świetna ale wydaje mi się że coś ukrywa. Ale pewnie mi się zdaje bo jestem troszke przewrażliwiona na tym punkcie.
-i co gotowa? Spytał Jack. To właśnie on poprowadzi mnie do ołtarza.
-chyba tak. PowiedPowiedział śmiechem.
- spokojnie bedzie dobrze. Powiedział
-wiem Jack. Wiem. Powiedziałam. Idąc widziałam tylko to co przed mną. Byłam tak zestersowana że nie mogłam ruszyć głową. Gdy podeszliśmy pod ołtarz Jack mnie póścił. Uśmiechnoł sie. Odszedł.
Moją rękę wzioł Nath i podeszliśmy bliżej ołtarza. Ksiądz zaczoł mówić. Szczerze to ja nawet nie wiem co. Ogarnełam sie odpiero przed przysięgą. Po przysiedze znowu coś tam gadał. Zawsze myślałam że ślub to to coś a tu nawet nie wiem co gadał ksiądz. W tym dniu brakuje mi mamy. Wiem że mineło już dużo czasu. Ale to nadal boli. Nie! Stop! Przestań! To jest wyjątkowy dzień! Nie myśl o tym!!! Przyszedł czas n życzenia. Większość osub byla z rodziny Nathan'a. Ale oczywiście nie zapomnieliśmy zaprosić Diny i babci. Gdy podeszedł do mnie ojciec Nathan'a. Ciarki przeszły mi po plecach.
-ostrzegałem Cie. Szepnoł mi do ucha i odszedł. Zamarłam ale nie na długo ponieważ zaraz po tym zobaczyłam babcie.
-moja kochana malutka wnusia. Powiedziała i mnie przytuliła.
- a ty masz o nią dbać. Pokazała palcem na Nathan'a. Ja się uśmiechnełam.
-wiem o tym. Powiedział uśmiechając sie.
-a gdzie moja prawnusia? Spytała.
-a gdzieś z mamą chodzi. Powiedział Nathan. -pójde po nią. Powiedział i poszedł.
-no no. Pwowiedziała Diana.  -a ja jeszcze pamiętam jak dziś co mi mówilaś. Powiedziała z usmiechem.
-oj tam. To bylo dawno. Powiedziałam z uśmiechem. -chidzicie usiąść. Powiedziałam prowadząc moich gości do stolika.
-już jesteśmy. Powiedział Nath.
-o jaka śliczna. Powiedziała babcia.
-teraz zapraszamy młodą pare na pierwszy taniec. Powiedziała jakiś tam z orkiestry. Poszliśmy i tańczyliśmy.
Wesele trawalo i trwało a ja już nie mam siły a jest dopiero 22. Masakra.
-Moge? Spytał ojciec Nathan'a. On uśmiechnoł sie tylko i oddał mnie w jego ręce a on sam poszedł zatańczyć z Karen.
-mówiłem Ci że robisz błąd. Powiedział
-nie rozumiem.
-od dzisiaj twoje życie zamieni sie nie do poznania. Powiedział poważnie
-mogłby pan jaśniej? Spytałam
-ryzykujesz życie swoje i dziecka. Nitk już Cie nie uratuje. Powiedział. Na co sie wystraszyłam a moje serce zaczeło bić jak oszalałe.
-przepraszam. Powiedziałam i odeszlamze spuszczoną głową by nie bylo widać łez. Idąc otarłam je i podeszłam do brata który trzymał moje maleństwo.
-daj mi ją. Powiedziałam
-już sie stęskniłaś? Spytał z udawanym
uśmiechem.
-a żebyś wiedział. Pojde ją położyć. Powiedziałam
-ja to zrobie. Wstała Ami
-dzięki za chcęci ale nie. Musze odpocząć. Pwiedziałam. Wziełam dziecko. Idąc kolejna parita łez,poleciała mi z oczu. Na szczęście bylam już w w pokoju. Po sekundzie poczulam że ktoś dotyka mnie w tali. Gwaltownie sie odwruciłam.
-wystraszyłem Cie ? Za mną stał Nath
-troszke. Powiedziałam
- co sie stało! Dlaczego płaczesz!!? Spytał - to ze szczęścia. Powiedziałam
-nie. To nie są łzy szczęścia. Co sie stało mi możesz powiedzieć. Mowił
-Nathan ni.....
-mów! Powiedział. Nie miałam wyjścia i opowiedziałam mężowi wszystko. Jak to dziwnie brzmi. Mąż. Moj mąż.
- On kurwa oszalał ! Zdenerwował sie Nath.
-spokojnie. Jutro z nim pogadasz. A po za tym to twoj ojciec. Powiedziałam.
-ojciec sie tak nie zachowuje. Powiedział podenerwowany.
-ale coś w tym jest. Powiedziałam - czy ty mi powiedziałeś wszystko? Spytałam niepewnie
-czy ty sugerujesz że ja Cie okłamałem ?! Spytał podenerwowany
-Nathan! Ja sie tylko pytam. Powiedziałam
-to może było pomyśleć jeszcze kilka godzin temu ! Krzyknoł
-Nathan! Idioto! Kocham Cie ze względu na wszystko! Powiedziałam kładąc dłonie na jego policzkach. Kładąc lekki pocałunek na jego ustach.
-przepraszam. Szepnoł
-a was gdzie wcieło ??! Do pokoju wszedł Jack -tort czeka. Powiedział

                                                                    *2tyg później

Sidzimy na sofie z Nathan'em a razej leżymy,znaczy on leży a ja sie opieram o niego.  Jack biega za Marco. Mały już tak zasuwa że chłopaki śmieją sie że bedzie lekkoatletą.  A nasza Marina  ledwie co siedzi. A Amy rozmawia przez telefon z moją teściową.
-Głodny jestem. Powiedział Nath
-jak zwykle. Powiedziałam przewracając karteke książki.
-ide może znajde coś w lodówce. Powiedział
-to mozesz iść zobaczyć czy  mała śpi. Powiedziałam i wróciłam do czytania.  Chłopak poszedł po schodach. Po chwili przyszedł przyniusł mi telefon.
-ktoś dzwonił do Ciebie chyba z pietnaście razy.  Wziełam telefon. Odblokowałam. Numer który dzwonił wydał mi sie bardzo znajomy. Odłożyłam telefon na stolik obok.
-kto dzwonił? Spytał sie.
-nitk ważny. Powiedziałam -Marinka śpi? Dodałam
-tak śpi. Powiedział i usiadł obok mnie.
-głodny byłeś. Powiedziałam wracając do lektury.
-byłem. I nadal jestem. Ale mam ochote na ...yyyy....na Ciebie mam ochote. Powiedział i zaczoł mnie całować.
-Nathan! Przestań !! Na tarasie jest moj brat! Piszczałam i uderzałam go książką.
-no i co ? Teraz to ty jesteś moja i Jackowi nic do tego. Powiedział z uśmiechem. Na szczęście moj telefon zaczoł dzwonić.
-halo? Odezwałam sie z uśmiechem
-cześć Nikki. Tytaj Emma. Powiedziała na co mój uśmiech od razu żrzedł.
-cześć. Powiedziałam oschle
-słuchaj, wiem że nie odzywałam sie bardzo długo. Wiem że wyjechałaś. Ale bardzo dużo listwów przychodzi na twoj dawny adres i nikt nie płaci za media i chyba komornik i policja tam była. Powiedziała
-nie rozumiem. Powiedziałam
-czy mogłabyś przyjechać. Po za tym  jak tam u Ciebie? Spytała
- jeżeli chodzi o przyjazd to przyjade. Powiedziałam
-to sie ciesze. Moze spotkałybyśmy sie. Spytała
-no wiesz co że nie wiem czy dam rade bo teraz mam dużo obowiązków i wogule. Powiedziałam
-kto dzwoni? Szepnoł Nath. Ja tylko pokiwałam tylko głową i rozmawiałam dalej.
-jasne rozumiem. To do zobaczenia. Pa. Powiedziała i sie rozłączyła. Aha super teraz nagle sobie o mnie przypomniała ? Po tak długim czasie ? Jeszcze ta nasza ostatnia razmowa na pogrzebie.
-kochanie? Spytał Nathan
-tak!?
-kto to był ? Spytał
-stara znajona. Nitk ważny. Powiedziałam
-napewno? Dopytywał
-napewno. Tylko musze jechać do....mojego dawnego domu. Powiedziałam
-do B........
- tak. Powiedziałam
-dlaczgo? Spytał. Zaczełam mu wszystko tlumaczyć. Chłopak powiedzial ze mną pojedzie. Ja nie wiem jakbym sobie poradziała bez niego. 





----------------------------------------------------------------------------
Wróciłam :D
wiec jak mówiłam że rozdział będzie opóźniony tak jest. Przepraszam za błędy ale rozdział  pisany dzisiaj, ponieważ po tym weselu nie mogę się ogarną A na dodatek 21 czerwca mam zawody i te treningi :\\\\ Właśnie wróciłam z jednego z nich i umieram i muszę się szybko umyć i uciekam do cioci :( A co do rozdziału przepraszam że nie opisywałam wesela ale jak mówiłam rozdział pisałam dzisiaj i chciałam sie pośpieszyć.
To tyle.
Komutujcie, obserwujcie i do następnego :*   
Ps. Dziękuje za przekroczenie 3tyś :******************